Tragedia na mazowieckiej trasie. Range Rover wbił się w drzewo. Nie żyje jedna osoba
Tajemniczy i dramatyczny wypadek pod Warszawą. Range Rover pędził drogą, gdy nagle zjechał z trasy i z impetem wbił się w drzewo. Wskazówka prędkościomierza miała zatrzymać się na 220 km/h. Dwie osoby siedzące wewnątrz zmiażdżonego auta mogą mówić o wielkim szczęściu, chociaż walka o życie jednej z nich nadal trwa.
Tajemniczy wypadek na Mazowszu. Nie żyje jedna osoba
Niedziela była na Mazowszu bardzo trudna dla pogotowia, policji i strażaków. Dowodem na te słowa jest relacja z dramatycznego wypadku na wysokości Sierakowa na Mazowszu . Służby z gminy Radzymin wezwane zostały na drogę wojewódzką nr 631 Nieporęt-Marki.
Wszystko przez pędzącego około godziny 18:50 Range Rovera . Pojazd był rozpędzony do granic możliwości. Nieoficjalne wiadomości portalu wwl112.pl wskazują, że w momencie wypadku kierowca jechał aż 220 km/h . To cud, że wszyscy nie zginęli na miejscu.
Auto wbiło się w drzewo, później stanęło w płomieniach
Na ten moment sprawa jest bardzo tajemnicza. Pędzący Range Rover nagle zjechał ze swojego pasa ruchu i wbił się w drzewo stojące przy drodze . Uwagę zwraca fakt, że brakuje śladów hamowania.
Zderzenie z drzewem nie było końcem makabrycznego splotu wydarzeń. Pojazd stanął w płomieniach, co było kolejnym śmiercionośnym zagrożeniem dla dwóch osób siedzących wewnątrz. Kobieta i około 30-letni mężczyzna mogą jednak mówić o wielkim szczęściu .
Trasą, gdzie doszło do wypadku, przejeżdżał akurat ratownik medyczny oraz strażak ochotnik. Nie czekając ani chwili zsiadł z motocykla i rozpoczął reanimację młodej dziewczyny , która po zderzeniu z drzewem była w stanie krytycznym . Chwilę wcześniej wydobyli ją inni świadkowie wypadku.
Policjanci ustalają szczegóły tragicznego wypadku
Strażacy dotarli na miejsce błyskawicznie. Druhowie z OSP Radzymin natychmiast sięgnęli po specjalistyczny sprzęt. Strażacy musieli użyć go, aby rozchylić pogięta niczym puszka blachę i wydostać mężczyznę siedzącego za kierownicą. Na miejsce wezwano śmigłowiec LPR, gdyż pewne było, że każda sekunda będzie miała znaczenie w walce o ich życie.
Śmigłowiec zabrał 30-latka. Lekarze ze szpitala na warszawskich Bielanach nadal walczą o życie kobiety siedzącej w roztrzaskanym Range Roverze . Teraz sprawą zajmą się policjanci , którzy będą wyjaśniać okoliczności tego tragicznego wypadku.
Jak ustalił WWL112.PL, lekarzom nie udało się uratować życia jednej z osób, które zostały poszkodowane w wyniku tego dramatycznego wypadku. W szpitalu zmarła około 25-letnia pasażerka Range Rovera.
Źródło: wp.pl, wwl112.pl