Wyścig o fotel prezydenta Francji dobiegł końca. Emocje, jakie wywoływały wybory nie tylko nad Sekwaną, ale również nad Wisłą mogły być dla wielu Polaków być powodem do niepokoju związanego z ostatecznymi wynikami. Co oznacza wybór Emmanuela Macrona na drugą kadencję oraz czy PiS nadal będzie utrzymywał kontakty z prorosyjską Marine Le Pen? Zapytaliśmy eksperta, rozwiewa wszelkie wątpliwości.Emmanuel Macron oficjalnie został - po raz drugi - prezydentem Francji. Pokonał w niedzielnych wyborach Marine Le Pen z wyraźną przewagą, chociaż jeszcze niedawno eksperci zastanawiali się, czy obecna głowa państwa jest w stanie przekonać do siebie większość rodaków.Dyskusja na temat wyborów prezydenckich we Francji toczyła się również w Polsce. Wskazywano na bliskie kontakty Prawa i Sprawiedliwości z Marine Le Pen, która otwarcie deklaruje swoje prorosyjskie stanowisko.Zapytaliśmy Kacpra Kitę, piszącego dla portalu Nowy Ład oraz komentującego politykę międzynarodową na YouTubie o to, co wybór Emmanuela Macrona znaczy dla zwykłego Polaka.
Wybory we Francji. Francuskie ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało w poniedziałek o zwycięstwie Emmanuela Macrona w drugiej turze wyborów. Urzędujący prezydent uzyskał 58,54% głosów, co dało mu bezpieczną przewagę nad Marine Le Pen, która zdobyła zaufanie 41,46 proc. Francuzów. Resort opublikował również dane dotyczące frekwencji wyborczej. W niedzielę 24 kwietnia francuscy obywatele udali się do urn wyborczych, by wybrać swojego prezydenta. Jak poinformowano, absencja wyborcza wyniosła zatrważające 28,01 procent. W praktyce oznacza to, że aż 13,6 miliona Francuzów, którzy byli uprawnieni do głosowania, nie zdecydowało się na oddanie swojego głosu. Warto podkreślić, że jest to najgorszy wynik od 1969 roku. Oficjalne dane wskazują również, że nieco ponad dwa miliony wyborców (4,57 proc.) przyszło na wybory, aczkolwiek zagłosowało w sposób nieprawidłowy, wrzucając pustą kartę do głosowania.Ostatecznie w drugiej turze zwyciężył Emmanuel Macron, który zdobył 58,54% głosów i pokonał swoją rywalkę, Marine Le Pen, która zdołała przekonać do swojej osoby 41,46 proc. Francuzów. Warto jednak podkreślić, że w porównaniu z rokiem 2017, przedstawiciel partii La République en marche stracił sporą część swojego elektoratu. Wówczas wygrał z miażdżącą przewagą, zdobywając zawrotne 66,1 proc. głosów.Oficjalne wyniki wyborów zostaną zatwierdzone w środę 27 kwietnia przez Radę Konstytucyjną, ponieważ musi ona rozstrzygnąć ewentualne protesty wyborcze. W tym dniu odbędzie się również przedostatnia, albo ostania sesja Rady Ministrów z kończącego się mandatu prezydenta. W jej trakcie mogą zostać ustalone ostatnie dekrety aktualnego prezydenta. Francuskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przekazało, że do godziny 17.00, frekwencja w lokalach wyborczych kształtowała się na poziomie 63,23 proc. Jak się okazało, była ona niższa od tej, która miała miejsce w 2017 roku i wyniosła 65,3 proc.Warto nadmienić, że pierwsza tura wyborów miła miejsce 10 kwietnia. Zwyciężył w niej Emmanuel Macron, z wynikiem 27,85 proc., przed Le Pen, która uzyskała 23,15 proc. głosów.
Według wyników exit poll, Marine Le Pen przegrała wybory prezydenckie we Francji z urzędującym prezydentem Emmanuelem Macronem. Kandydatka skrajnej prawicy, po tym jak podano wstępne rezultaty, wygłosiła przemówienie, w którym bezpardonowo zaatakowała Emmanuela Macrona i obiecała, że nigdy nie opuści kraju pochodzenia.- Wynik prawie 43 proc. jest dla nas czymś w rodzaju zwycięstwa. Miliony naszych rodaków wybrało naszą opcję, wybrało zmianę - mówiła podczas wieczoru wyborczego Marine le Pen.Liderka Zjednoczenia Narodowego podziękowała także wszystkim głosującym na nią w I i II turze, a zwłaszcza rodakom mieszkającym na wsi, prowincji i w terytoriach zamorskich, którzy chętnie ją poparli. Najciekawsze słowa padły jednak dopiero później.