Tak zaparkował, a później znalazł "niespodziankę" za wycieraczką. W sieci lawina komentarzy
Parkowanie w wyznaczonych miejscach, to dla wielu osób nie lada wyzwanie. Przekonał się o tym pewien kierowca, którego w związku z tym spotkała bardzo niecodzienna sytuacja - za wycieraczką znalazł pewną “niespodziankę”. Wszystko opublikował w sieci, a tam rozpętała się burza.
Agresja na polskich drogach
To, że Polscy kierowcy bywają nerwowi, nie jest jakąś tajemnicą. Przypadki agresji na naszych drogach spotykane są coraz częściej. Widać to chociażby w mediach społecznościowych, gdzie niemal codziennie publikowane są materiały przedstawiające niebezpieczne sytuacje. Bywa również tak, że ta “agresja” stosowana jest w nieco bardziej stonowany sposób, chociażby pisemny.
Wielu zmotoryzowanych spotyka się bowiem z sytuacjami, kiedy za wycieraczkami swoich aut znajdują stosowne listy, w których swoje frustracje wylewają osoby niezadowolone chociażby z tego, jak ktoś zaparkował.
ZOBACZ: Arktyczny ziąb wdziera się do Polski, będzie nawet - 20 stopni. Siarczysty mróz to nie wszystko
Parkowanie sprawia problemy wielu kierowcom
Parkowanie samochodu dla sporego grona zmotoryzowanych stanowi bardzo poważny problem. Często głównym czynnikiem uniemożliwiającym szybkie, a zarazem przyjemne zaparkowanie samochodu jest brak miejsca i… umiejętności kierowców. Przekonał się o tym pewien mężczyzna, który próbował zostawić auto na jednym z parkingów podziemnych w Warszawie. Kiedy wrócił do pojazdu czekała nie niego pewna “niespodzianka”.
ZOBACZ: Tragedia na pasach, nie żyje jedna osoba. Sprawca próbował uciekać, porażające ustalenia
Zostawił notkę za wycieraczką. W sieci rozpętała się burza
Wszystko zostało opisane na facebookowym profilu “Rikord Widjo. Sytuacja miała miejsce w piątek, 6 grudnia, w centrum Warszawy. Pewien kierowca postanowił zaparkować swoje auto na parkingu podziemnym w kompleksie rozrywki Fabryka Norblina przy ulicy Żelaznej. Kiedy wrócił do pojazdu, znalazł za wycieraczką dość ciekawą notkę, która, jak twierdzi, ”rozbawiła go do łez. Uwaga, pisownia oryginalna.
Wiem, że na wsi nie ma parkingów podziemnych, ale nie blokuje się drugiego samochód. Wiejski nawyk? Ciężki pierwszy tydzień w mieście??? - napisano w krótkim liściku.
Autor posta sprecyzował, że "na 350 miejsc jakie parking oferował, to było jedno z ostatnich wolnych, które Volvo zagarnęło dla siebie x2 jak na zdjęciu. Stwierdziłem że się wcisnę moim małym autkiem. Wychodząc z auta zrobiłem zdjęcia obawiając się złośliwości sąsiada” - napisał.
Kierowca hyundaia wyjaśnił nie szczędził też dość cierpkich słów pod adresem autora bądź autorki agresywnej notki. "Ja rozumiem że zwierzęta zagarniają i oznaczają w różny sposób swój teren, ale człowiek? no chyba że właściciel(ka) Volvo ma wiele wspólnego ze zwierzętami. Jeśli tak to zapraszam na wieś do Podkarpacia, do wsi Rzeszów. Przyda się ze stolicy dodatkowy inwentarz do "obory", wytresujemy jak należy parkować w garażach podziemnych i w "oborze", ponieważ tam jest miejsce dla bydła, oraz nauczymy jeździć SAMOCHÓD naprawdę to nie jest skomplikowana czynność" - dodał.
Cała sytuacja odbiła się szerokim echem w komentarzach. Internauci zwracają nie zostawili na kierowcy volvo suchej nitki.
Bo ludzie pokupują takie wielkie klamoty a potem jeździć nie umią, “nie sztuka kupić-sztuka umić jeździć” - napisał jeden z komentujących.
Tak to jest jak zamieszkało się w Warszawie, kupiło wielki Volvo wóz, ale wsiowe o miedzę nawyki pozostały - napisała inna osoba.
Musiał zająć dwa miejsca parkingowe bo jego ego nie wyszłoby swobodnie z auta - dodała kolejna.