Świadek wypadku na autostradzie A1 zabrał głos. BMW mijało ich chwilę przed tragedią
Świadkowie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 przerwali milczenie. BMW, którym kierował poszukiwany listem gończym Sebastian Majtczak, mijało ich auto 200 metrów wcześniej. Podróżni byli na miejscu tragedii już po 1,5 minuty od zderzenia. - Chociaż tego dzieciaczka wyciągnąć… - powiedziała pani Anna.
Śmiertelny wypadek na autostradzie A1: świadek przerwał milczenie
Wypadek na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina w tym 5-letni Oliwer, nie przestaje szokować Polaków. Wcześniej alarmowano, iż policja nie zajęła się sprawą właściwie, gdyż zupełnie zignorowała kwestię 31-letniego kierowcy BMW .
W piątek prokuratura i policja poinformowały, iż za 31-letniem Sebastianem Majtczakiem wydano list gończy . Wcześniej mężczyzna został zaocznie obciążony zarzutami w związku ze śmiertelnym wypadkiem na autostradzie A1 z 16 września 2023 r.
Jeden ze świadków zdarzenia, który jechał drogą w tym samym czasie, co BMW oraz Kia, gdzie siedziała trzyosobowa rodzina, przerwał milczenie. Pani Anna (imię zostało zmienione - przyp. red.) była chwilę przed wypadkiem wyprzedzana przez 31-letniego Sebastiana Majtczaka.
Kobieta wyznała, że BMW z A1 mijało ją chwile przed wypadkiem
Pani Anna nie ukrywała, że opowiadanie o okolicznościach wypadku na autostradzie A1 nie jest dla niej łatwe. Ma poczucie, że na miejscu rodziny, która spłonęła żywcem, mogła być ona , albo inny samochód, który przejeżdżał tego dnia trasą. - Samego uderzenia nie widzieliśmy, ale mijało nas bmw. Przy aucie z rodziną byliśmy jakieś półtorej minuty później , lecieliśmy pomóc - powiedziała kobieta w rozmowie z dziennikarzami Faktu.
- Jesteśmy zdania, że gdyby minutę-półtorej wcześniej ktoś ogarnięty stanął tam, to by się dało to może spowolnić. Nie mogę sobie darować, że nie mogliśmy być te dwie minuty wcześniej. I 20 gaśnic, by tego nie ugasiło, proszę mi uwierzyć... Ale spowolnić na pewno cokolwiek by się dało... Chociaż tego dzieciaczka wyciągnąć... Cokolwiek... - dodała pani Anna, która widziała na własne oczy, jak kia płonie. Kobieta miała jedną nadzieję.
Świadek opisała, jak zachowywał się 31-letni Sebastian Majtczak po wypadku
Świadek wypadku wyjaśnił w rozmowie z Faktem, że chociaż rozumie obawy dotyczące możliwości uderzenia przez inne auto, to nie może pogodzić się z tym, że nikt nie pomógł rodzinie w rozbitej Kii wcześniej. - Liczyłam, że ktoś wypadł z tej kii. I chciałam lecieć na miejsce uderzenia, naprawdę... Ale już strażacy powiedzieli, że są trzy ofiary . Dwoje dorosłych i dziecko... - powiedziała. - Serce mi prawie się zatrzymało... I już wszystko działo się, co się działo... Musieliśmy się odsunąć... - dodała pani Anna.
Kobieta dodaje, że bardzo się bała. Niedługo przed wypadkiem na autostradzie A1 BMW wyprzedzało jej samochód . - Mijał nas. Mąż zwolnił. Zdążyliśmy powiedzieć do siebie, żeby tylko nikomu nic się nie stało... I za kilka sekund rzeczy leżały już na trasie... Mąż widział go wcześniej, zanim zaczął "walić" długimi i wszystkich nas wyganiać z pasa - zrelacjonowała kobieta. - Mógł tak uderzyć 200 m wcześniej... - wyjaśniła.
Szokuje również opis tego, jak zachowywał się poszukiwany listem gończym 31-latek. Sebastian Majtczak miał być “niewzruszony tym, co zrobił”. Pani Anna wskazała, że była zszokowana faktem, że kierowca jest w stanie iść o własnych siłach . - Zrozumiałabym, że nie dał rady wyhamować, że sam widział, co zrobił, że starał się to jakoś uratować, cokolwiek. A on doskonale wiedział, co robić, doskonale . I tym pokazał swoją bezduszność - dodała gorzko rozmówczyni Faktu.
Źródło: Fakt