Pożar Marywilskiej 44 w Warszawie. Coraz więcej niejasności
Niepokojące doniesienia po pożarze w centrum handlowym na warszawskiej Białołęce. Straż pożarna poinformowała o pierwszych wnioskach po opanowaniu ognia, który aktualnie jest dogaszany. Jak ujawnił przedstawiciel strażaków, sytuacja wygląda na nietypową, choć ostateczne przyczyny wyjaśniać będzie policja. - To bardzo dziwna sytuacja, że po 11 minutach była taka powierzchnia pożarem objęta - wskazał nadbrygadier Mariusz Feltynowski.
Pożar centrum przy ul. Marywilskiej. Straż pożarna zabrała głos
Do pożaru w centrum handlowym przy ul. Marywilskiej 44 doszło w niedzielę rano. Jak informowaliśmy , ogień błyskawicznie objął swoim zasięgiem ponad 80 proc. powierzchni obiektu, którego dach całkowicie się zawalił. Z hali udało się ewakuować wszystkie przebywające tam osoby.
Na konferencji prasowej zorganizowanej w niedzielne przedpołudnie przedstawiciel straży pożarnej ujawnił, że zgłoszenie wpłynęło do służb o godzinie 3.31. Wstępnie na miejsce wysłano dwa zastępy strażaków, ale po dokonaniu rozeznania, podjęto decyzję o skierowaniu do pomocy kolejnych wozów. Przyczyny pożaru nie są znane i będą ustalane przez policję. Niemniej jednak w sprawie pojawia się coraz więcej niepokojących doniesień.
Niepokojące ustalenia strażaków. Sytuacja "bardzo dziwna"
Jak przekazał komendant główny PSP nadbrygadier Mariusz Feltynowski, akcja strażaków nie należała do łatwych, także dlatego, że gaszący pożar nie mieli możliwości, by wejść do środka odpowiednio głęboko.
Było niebezpiecznie. Niestety, oddzielenia przeciwpożarowe w kilku miejscach nie były zamknięte - wskazał.
Strażak powiedział również, że sprawa z pożarem była “bardzo dziwna” , gdyż ten wyjątkowo szybko się rozprzestrzenił, a zastana po 11 minutach sytuacjach wykroczyła poza jakiekolwiek przypuszczenia.
Z reguły nie jest taka wielka powierzchnia objęta pożarem - dodał.
Policja wyjaśni przyczyny pożaru
Z dokumentacji, którą dysponuje straż pożarna, wynika, że stref pożarowych było aż osiem, przy czym nie wszystkie wewnętrzne systemy zadziałały albo też były pozastawiane.
Pytany o to, czy można wnioskować, że pożar powstał w ośmiu miejscach, wyjaśnił, że "budynek jeżeli jest wielkokubaturowy to prewencyjnie jest wydzielony na ileś powierzchni, żeby ten pożar się nie rozprzestrzeniał".
Tutaj też nie była to jedna wielka strefa pożarowa, tylko kilka. Być może osiem, sprawdzany tę dokumentację - podał.
Na razie wiadome jest, że sygnalizacja pożarowa zadziałała , ale z pewnością wyjaśniane będzie to, czy zadziałały także kurtyny zabezpieczające obiekt przed rozprzestrzenianiem się pożaru.
Źródło: Goniec