Porównał ceny w polskim i niemieckim Lidlu. Wnioski mocno go zaskoczyły
Dziennikarz portalu o2.pl natknął się w sieci na film Polki mieszkającej w Niemczech. Pani Angela pokazała w nim, ile kosztują codzienne zakupy w Lidlu. Zainspirowany zakupami reporter postanowił porównać ceny w Polsce i za Odrą i dokonał zaskakującego odkrycia. Do wszystkiego odniosła się także ekspertka, prof. Elżbieta Mączyńska z SGH.
Polka pokazała ceny w niemieckim Lidlu
Mieszkająca w niemieckim landzie Bawaria Polka, która na TikToku podpisuje się jako Angela_na_Bawarii, co jakiś czas zagląda do popularnych za Odrą marketów i wyłapuje w nich prawdziwe cenowe hity. Ostatnio np. wybrała się do Lidla , gdzie załapała się na kilka naprawdę atrakcyjnych okazji. O wszystkim poinformowała w zamieszczonym na platformie filmie.
Jako że zwykło się mówić, iż poziom życia, a co za tym idzie także i ceny, są na Zachodzie na znacznie wyższym poziomie, dziennikarz portalu o2.pl postanowił sprawdzić, czy rzeczywiście jest to prawda. Po obejrzeniu nagrania pani Angeli ruszył na zakupy do sklepu niemieckiej sieci, ale w naszym kraju. Porównanie cen tych samych produktów wypadło bardzo zastanawiająco. Czy Niemcy naprawdę płacą więcej?
W Polsce było często drożej niż w Niemczech
Dziennikarz Adam Dąbrowski zaznacza w swojej analizie, że nie wszystkie produkty, które pokazano w filmie tiktokerki, udało się odnaleźć w polskim Lidlu, ale porównanie cen artykułów dostępnych i u nas, i w Niemczech, daje już pewien obraz sytuacji.
Przykładowo, truskawki , na które sezon jeszcze się nie zaczął, w niemieckim Lidlu kosztowały 17,14 zł/kg, zaś w polskim - 41,96 zł/kg . A co ze szparagami ? Te w Niemczech można było dostać za 47,97 zł/kg, a w Polsce - za 55,96 zł/kg.
Jak czytamy w portalu o2.pl, udało się także sprawdzić, jak do niemieckich cen, mają się polskie ceny zabawek. Podczas gdy w Niemczech za artykuł do piaskownicy trzeba było zapłacić 12,94 zł, w Polsce było to już tylko 7,99 zł.
Prof. Mączyńska: "To jest rynkowa gra"
Do zaskakującej analizy cen w niemieckim i polskim i Lidlu odniosła się na łamach wspomnianego portalu prof. Elżbieta Mączyńska z SGH, która wyjaśniła, że problem jest dosyć złożony. W Niemczech np. jest obecnie dość duży kryzys gospodarczy, a ten odbija się na płacach, podczas gdy pensje w naszym kraju rosną. Producenci tymczasem chętnie z tego korzystają.
Jeśli płace rosną, to producenci skłonni są podwyższać ceny, bo rosną im koszty robocizny. Podwyższana ciągle płaca minimalna jeszcze do niedawna dotyczyła blisko miliona osób, a teraz to około trzy miliony. Wyższe płace sprzyjają wzrostowi popytu. To jest rynkowa gra między siłą producentów, handlowców i nabywców - mówi o2.pl prof. Mączyńska.
Kolejnym czynnikiem uwypuklającym nierówności są też wysokie koszty transakcyjne w Polsce. Jako przykład, ekspertka podaje tu casus dwóch producentów sera - polskiego i niemieckiego. Pierwszy z nich zobligowany jest blisko 500 stronami różnych przepisów, a drugi 50 stronami, choć obaj funkcjonują w ramach UE.
Mamy w Polsce duże problemy z interpretacją i wdrażaniem prawa oraz jego zmiennością. Taka zmienność oznacza koszty dla przedsiębiorstwa. W przypadku producentów to między innymi koszty wynikające z organizacji pracy, ze względu na różne zakłócenia w ciągłości produkcji. Dla pracodawców to też koszty związane z zawiłościom prawa, niejasności przepisów itp. - podsumowuje prof. Mączyńska.
Źródło: o2.pl