Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Polska armia stanie się najsilniejsza w Europie? [ANALIZA]
Karol Gąsienica
Karol Gąsienica 03.01.2023 20:59

Polska armia stanie się najsilniejsza w Europie? [ANALIZA]

Mariusz Błaszczak, Jarosław Kaczyński, polska armia
Piotr Molecki/East News

"Polska armia stanie się najpotężniejsza w Europie" - tak, w związku z ostatnim ruchami i zapowiedziami polskiego rządu, piszą europejskie media. Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło wielkie plany dotyczące modernizacji polskiej armii, a także zwiększenia jej liczebności, a miniony rok był rekordowy pod względem umów zawartych na dostawy nowego uzbrojenia. Europa dostrzega duże możliwości polskich Sił Zbrojnych, jednak czy rzeczywiście Polska stanie się nową potęgą militarną? Sytuacja nie jest tak jednoznaczna, jak przedstawiają to politycy PiS.

Dziennikarze z portalu Politico w obszernym artykule przedstawili sytuację polskiej armii, a także zapowiedzi dotyczące jej rozwoju, zwracając uwagę, że prawdopodobnie już teraz Polska posiada najsilniejsze siły zbrojne w Europie, a w perspektywie najbliższych lat zostaną one jeszcze bardziej wzmocnione. Artykuły napisane w podobnym tonie znalazły się także na francuskich, niemieckich czy holenderskich portalach. Wszyscy ich autorzy zwracają uwagę na plany polskiego rządu dot. rozwoju polskiego wojska, a także konsekwencje, jakie może to za sobą nieść dla geopolitycznej sytuacji w naszej części świata. 

Rosyjska inwazja na Ukrainę a sprawa rozwoju polskiej armii 

Wojna, którą Władimir Putin rozpoczął w Ukrainie, znacząco zmieniła sytuację bezpieczeństwa na całym świecie, a szczególnie w Europie. Wszystkie państwa Europy Środkowo-Wschodniej, w tym w szczególności Polska, która graniczy z Ukrainą, a także z rosyjską eksklawą - Kaliningradem - po rosyjskiej agresji poczuły bezpośrednie zagrożenie. Cały świat przekonał się bowiem, że plany Władimira Putina dotyczące odtworzenia "Wielkiej Rosji" i powrotu do świata opartego na strefach wpływów największych mocarstw nie są tylko dyktatorską mrzonką. Putin, wydając rozkaz ataku na Ukrainę, bombardowania szkół, szpitali czy elektrowni, pokazał, że jest w stanie poświęcić wszystko, kierując się swoją manią wielkości. 

Polska od początku wojny w Ukrainie odgrywa rolę kluczową, zarówno w pomocy humanitarnej, jak i militarnej. Polski rząd, w porozumieniu z sojusznikami z NATO, przekazuje do Ukrainy sprzęt wojskowy znajdujący się na stanie polskiej armii. To także przez Polskę najczęściej przechodzą duże dostawy militarne z USA czy innych państw europejskich. Nie da się więc umniejszyć roli Polski w obecnej sytuacji. 

Podejście polskiego rządu nie wynika bynajmniej z samego poczucia solidarności z Ukraińcami (choć z pewnością jest to jeden z powodów), ale także z zagrożenia, które od 24 lutego 2022 roku jeszcze bardziej zbliżyło się do polskich granic. Rosyjski zbrodniarz, Władimir Putin, jeszcze przed dokonaniem inwazji na Ukrainę kierował w stronę władz Stanów Zjednoczonych i innych europejskich potęg groźby i oczekiwania, które skupiały się na powrocie do strefy wpływów w Europie. Putin, grożąc atakiem na Ukrainę, oczekiwał wycofania kontyngentów wojskowych NATO z państw, które znajdowały się niegdyś w rosyjskiej strefie wpływów, to dotyczy także Polski. W ten sposób rosyjski dyktator pokazał, jak daleko sięgają jego roszczenia. W związku z tym naturalne jest, iż kwestie bezpieczeństwa stanęły na pierwszy miejscu dla władz krajów naszego regionu. 

Rosyjska inwazja znacząco przyspieszyła zmiany zachodzące w polskiej armii, a także zmusiła rząd Mateusza Morawieckiego do jeszcze bardziej zdecydowanych działań. Ówczesny wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński oraz minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak już w październiku 2021 roku, w związku z coraz bardziej agresywną postawą Rosji, przedstawili założenia nowej ustawy o obronie ojczyzny, która w obliczu wybuchu wojny nabrała jeszcze większego znaczenia. Wspomniana ustawa była tylko początkiem, ponieważ w minionym roku nie sposób było wręcz połapać się w kolejnych zapowiedziach rządzących dotyczących rozwoju polskiej armii i kolejnych zakupów uzbrojenia dla niej. 

300 tysięcy żołnierzy i setki miliardów na zbrojenia. Jak ma wyglądać polska armia? 

Zgodnie z zapowiedziami ministrów z PiS polskie wojsko ma liczyć 300 tysięcy żołnierzy, w tym co najmniej 250 tysięcy żołnierzy zawodowych. Nie jest jednak jasne, w jakiej perspektywie czasowej polski rząd chce spełnić te zapowiedzi. Poza liczebnością polska armia ma być również nowoczesna oraz dobrze dozbrojona, by móc odeprzeć każdego agresora. W tym przypadku nie ulega wątpliwości, kto jest potencjalnym agresorem. Co istotne, rząd chce dozbroić i zmodernizować wszystkie rodzaje sił zbrojnych (wojska lądowe, specjalne, lotnictwo, marynarkę wojenną oraz obronę terytorialną). Wszystkim choć trochę zainteresowanym tematem wojskowości, już na tym etapie powinien pojawić się pewien znak zapytania, ponieważ polska marynarka wojenna owszem istnieje, ale zdolności bojowe ma raczej niewielkie, pisząc eufemistycznie. Niemniej jednak plan jej modernizacji (lub stworzenia na nowo?) wydaje się w takim wypadku więcej niż uzasadniony. 

Wszystkie te plany, zgodnie z zapowiedziami, rząd chciałby zrealizować jak najszybciej. Modernizacja techniczna miałaby zakończyć się w 2035 roku, co w przypadku tego typu przedsięwzięć jest perspektywą naprawdę bardzo optymistyczną. W 2023 roku wydatki na obronność mają wynieść 3% polskiego PKB, a sam Jarosław Kaczyński zapowiedział już, że chciałby, aby osiągnęły one poziom 5% PKB, co w Europie, a nawet na świecie, jest sytuacją naprawdę rzadko spotykaną. Nie sposób jednak nie zwrócić uwagi na koszt, jaki będzie musiał ponieść w tym przypadku budżet państwa. Pieniądze te bowiem, co oczywiste, nie zostaną tak po prostu przekazane, lecz przetransferowane z innych obszarów, a mówimy przecież o dziesiątkach miliardów złotych. 

Rząd zapowiada, że wielkie zakupy dla polskiej armii mają zostać sfinansowane nie tylko ze środków budżetowych, ale także pozabudżetowych, do których zaliczyć należy Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, organizowany przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Ten twór, powstały na mocy ustawy o obronie ojczyzny, niesie za sobą jednak więcej pytań niż odpowiedzi. BGK, za pośrednictwem funduszu, ma pozyskiwać na modernizacje dodatkowe środki m.in. poprzez emisję obligacji. Odpowiedź na pytanie, czy stworzenie specjalnego funduszu to dobry pomysł, poznamy jednak dopiero za jakiś czas. 

Polska idzie na zakupy. Ponad tysiąc czołgów, nowe okręty, drony i wiele innych 

Plany polskiego rządu dotyczą wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, w związku z czym konieczne są wielkie zakupy. Modernizacja ma została przeprowadzona w oparciu o Plan Modernizacji Technicznej SZRP na lata 2021-2035. Na cel ten oficjalnie zaplanowano środki w wysokości 524 miliardów złotych, jednak podczas jednego z posiedzeń senackiej komisji obrony narodowej zastępca szefa sztabu generalnego, gen. dyw. Dariusz Pluta, poinformował, że obecnie zaplanowana kwota do wydatkowania w ramach wspomnianego planu wynosi 649 mld zł. Widać więc, że kwota wzrasta, ponieważ skala tego przedsięwzięcia trudna jest do oszacowania. Poniżej przedstawiamy zestawienie najważniejszych kontraktów zbrojeniowych, ogłoszonych przez Ministerstwo Obrony Narodowej. 

  1. 250 czołgów Abrams. Jest to jedna z najgłośniejszych umów zawarta w tym roku przez polski rząd. W jej ramach na stan Wojska Polskiego ma trafić 250 czołgów najnowszej odmiany Abrams, czyli chyba najpopularniejszych amerykańskich maszyn tego typu, sprawdzonych już na polu bitwy wiele razy, oraz sprzęt towarzyszący. Zakup ten jest pewnego rodzaju wymianą, ponieważ amerykańskie maszyny mają zastąpić starsze czołgi T-72, które zostały przekazane przez Wojsko Polskie do Ukrainy. 

  2. System HIMARS. O tym systemie precyzyjnej artylerii zrobiło się głośno szczególnie ze względu na wojnę na terenie Ukrainy, gdzie okazał się on niesamowicie przydatny, a wręcz niezbędny ukraińskim siłom zbrojnym. Pod koniec maja minister Mariusz Błaszczak poinformował, że złożył zapytanie ofertowe dotyczące zakupu przez Polskę 500 HIMARS-ów. Na razie jest to jednak bardzo wczesny etap negocjacji, dlatego do tego zakupu należy podchodzić z dużym dystansem. Na razie pewne jest, że na stanie polskiej armii znajdzie się 20 sztuk tej broni, które zamówione zostały jeszcze w 2019 roku. 

  3. Myśliwce F-35. Ten zakup wpisuje się w rozwój lotnictwa i zastąpienie starych myśliwców poradzieckich. Umowę na zakup 32 wielozadaniowych samolotów piątej generacji podpisano już w 2020 roku. Dla polskiego lotnictwa będzie to wręcz skok cywilizacyjny. Kontrakt ten opiewa na kwotę ponad 20 miliardów złotych. 

  4. Drony dla polskiej armii. MON w ciągu ostatnich lat podpisało umowy na dostawy w sumie 5 różnych typów bezzałogowców, w tym osławionych już za sprawą wojny w Ukrainie Bayraktarów. Do polskich sił zbrojnych, poza wspomnianymi dronami produkcji tureckiej, mają trafić jeszcze bezzałogowce GLADIUS, FLY EYE, WIZJER, ORLIK. 

  5. Śmigłowce Black Hawk oraz AW149. Kilka sztuk śmigłowców produkcji amerykańskiej ma trafić do wojsk specjalnych, a 32 sztuki zakontraktowanych AW149 do pozostałych rodzajów sił zbrojnych. Dostawy mają być realizowane w latach 2023-2029. 

  6. Okręty dla Marynarki Wojennej. Na stan Marynarki Wojennej trafią trzy fregaty w ramach programu "Miecznik" oraz trzy niszczyciele typu KORMORAN II Dodatkowo od 2019 roku marynarzom służy już okręt patrolowy ORP "Ślązak". 

  7. Armatohaubice KRAB. Do polskiego wojska regularnie trafiają dostawy z Huty Stalowa Wola, która produkuje "Kraby". Co istotne, wiele z tych maszyn zostało przekazanych do Ukrainy, gdzie sprawdziły się one na polu bitwy. 

  8. Formowanie obrony przeciwlotniczej. Cały czas trwa rozwój programów Wisła oraz Narew, które mają stanowić podstawy ogólnokrajowego systemu obrony przeciwlotniczej. W skład tego drugiego wejść mają m.in. baterie systemu Patriot, o których pozyskanie stara się Ministerstwo Obrony Narodowej. 

  9. Koreańskie czołgi, armatohaubice oraz samoloty. Pod koniec lipca ubiegłego roku MON poinformowało o podpisaniu umów ramowych na zakup sprzętu wojskowego z Korei Południowej. W ramach umowy do Polski dostarczone mają zostać 48 lekkie myśliwce FA–50, 672 haubic samobieżnych K9 oraz 1000 czołgów K2. Wszystkie podane liczby dotyczą warunków ostatecznych, w pierwszym etapie dostaw sprzętu tego ma być znacznie mniej. Jest to prawdopodobnie największy kontrakt na zakup uzbrojenia dla polskiej armii w historii i ostatecznie może opiewać na sumę ponad 100 miliardów złotych. 

Jak świat patrzy na polskie zbrojenia? 

Nie ma się co dziwić, że wielkie plany polskiego rządu dot. wzmocnienia armii zostały zauważone przez europejskie media, ponieważ silna armia jest niewątpliwie jednym z elementów, które wyznaczają status i dyplomatyczną siłę danego państwa. Polska decyzję o bezprecedensowej w historii modernizacji podjęła dosyć szybko, czując na sobie oddech mocarstwowych zakusów Putina. Inne kraje, szczególnie w Europie Zachodniej, są jednak na etapie dyskusji na temat tego, czy potęga konwencjonalnej armii jest jeszcze w tych czasach konieczna. 

Dyskusja ta, która w mniejszym lub większym stopniu toczyła się w ostatnich latach na całym świecie, została jednak mocno ukierunkowana przez rosyjską inwazję na Ukrainę, ale także przez inne incydenty na świecie, np. agresywną postawę Korei Północnej. Konflikt na terenie Ukrainy pokazał wielu państwom, że silna armia to może nie tyle gwarant pokoju, co skuteczny środek odstraszający. Jak pisze niemiecki dziennik "Die Welt", mimo napiętych relacji na linii Berlin-Warszawa, rząd Olafa Scholza ze zdziwieniem, ale i uznaniem obserwuje, na co porywa się rząd PiS. Nie ma bowiem wątpliwości, że dla Berlina silniejsza Polska, to bezpieczniejsze Niemcy. Podobnie z resztą Polacy patrzą na sprawę ukraińską. 

Należy również pamiętać, że tak wielkie przedsięwzięcie związane z modernizacją armii, na które wydane zostaną setki miliardów, to również koło napędowe dla gospodarek, nie tylko polskiej, ale również państw, które Polsce mają ten sprzęt dostarczyć. Między innymi z tego właśnie względu z ruchów polskiego rządu nie do końca zadowolony może być Emmanuel Macron. Francuski prezydent jest bowiem zwolennikiem jeszcze ściślejszej integracji Unii Europejskiej, w tym pod względem militarnym. Francja, jako potentat na rynku zbrojeniowym, mogła i dalej może mieć nadzieję, że uzyska część kontraktów na dozbrojenie polskiej armii, jednak sytuacja ma się zupełnie inaczej. PiS postawiło sprawę jasno, nie będą brali pod uwagę ofert z państw, które zarzucają Polsce łamanie zasad demokratycznych. Prawo i Sprawiedliwość w pokazuje w ten sposób, że jest w stanie nawet przepłacić, byle tylko utrzeć nosa Francuzom czy Niemcom. To podejście może mieć jednak niezbyt optymistyczne skutki.