Korea Północna i broń atomowa. Kolejne testy rakietowe budzą zaniepokojenie w regionie
Korea Północna przeprowadziła w niedzielę (18.12) kolejne testy rakietowe, wystrzeliwując dwa pociski balistyczne średniego zasięgu, które przeleciały około 500 km. Liczne testy, a także rozwój międzykontynentalnych rakiet balistycznych, które mogą przenosić broń jądrową, niepokoją wiele państw tego regionu, a także Stany Zjednoczone, które są głównym obiektem gróźb kierowanych ze strony Kim Dzong Una.
Przedstawiciele południowokoreańskiej armii poinformowali, że pociski, które zostały wystrzelone w niedzielę przez wojsko Korei Północnej to rakiety średniego zasięgu. Co istotne, podkreśla się, że tego typu pociski, gdyby były wystrzelone pod odpowiednim kątem, mogłyby dosięgnąć celów na terytorium Japonii, czyli bliskim sojuszniku, znienawidzonych przez reżim Kimów, Stanów Zjednoczonych.
Dziesiątki testów rakietowych i zagrożenie dla sąsiednich państw
Korea Północna zaczęła mocno eskalować sytuację na Półwyspie Koreańskim, przeprowadzając w ostatnim roku aż 36 testów rakietowych. Po niedzielnej próbie głos zabrali przedstawiciele władz Korei Południowej, którzy potępili kolejną prowokację ze strony sąsiadów z północy i zapowiedzieli (jak zwykle w takich sytuacjach), że wzmocnią swoją współpracę militarną z USA oraz Japonią. W podobnym tonie wypowiedział się także japoński wiceminister obrony. Z kolei przedstawiciele dowództwa armii Stanów Zjednoczonych w regionie Indo-Pacyfiku, krytykując północnokoreańskie prowokacje, stwierdzili, że zobowiązania USA wobec bezpieczeństwa Japonii oraz Korei Południowej "pozostają żelazne".
Były profesor Koreańskiego Uniwersytetu Obrony Narodowej, na którego powołuje się agencja Associated Press, stwierdził, że północnokoreańska armia wystrzeliła w niedzielę pociski typu Puksong. Tego typu rakiety mogą być wystrzeliwane z łodzi podwodnych, a ich zasięg obejmuje cele leżące w Japonii. Niektórzy eksperci twierdzą, że mogą one przenosić broń jądrową.
Rakiety niedaleko wybrzeża Korei Południowej
W środę 2 listopada północnokoreańska armia postanowiła po raz kolejny przetestować cierpliwość, a nawet systemy ostrzegania Korei Południowej. Tego dnia Północ w ciągu siedmiu godzin wystrzeliła około 100 pocisków artyleryjskich i co najmniej 17 balistycznych. Jeden z nich spadł niecałe 60 km od wybrzeża Korei Płd., co było pierwszym tego typu incydentem od zakończenia wojny koreańskiej w 1953 r. Władze jednego z południowokoreańskich miast były zmuszone ogłosić alarm przeciwlotniczy i skierować mieszkańców do schronów. Prezydent Korei Południowej stwierdził wtedy, że Korea Północna "w praktyce naruszyła nasze terytorium". W odpowiedzi na te prowokacje południowokoreańskie myśliwce wystrzeliły trzy kierowane rakiety do wody po północnej stronie linii wyznaczającej granicę morską pomiędzy oboma państwami.
Dyktator Korei Północnej w ciągu ostatnich 12 miesięcy zdecydowanie zaostrzył retorykę i skierował wiele gróźb w stronę Stanów Zjednoczonych, Korei Południowej, a także ich sojuszników z regionu. Dzieje się tak pomimo ogromnego kryzysu humanitarnego, z którym muszą mierzyć się Koreańczycy z Północy. Doniesienia wskazują, że mieszkańcy tego państwa muszą radzić sobie z niedoborami żywności i brakiem ogrzewania. Północnokoreański reżim przekonuje, że wszystkie testy są jedynie reakcją na wspólne ćwiczenia wojskowe USA oraz Korei Południowej, które postrzegane są jako próby inwazji.
Wydaje się jednak, że jest to tylko pretekst do powiększania swojego arsenału i prężenia muskułów, a także zdobywania kart przetargowych w ewentualnych negocjacjach ze Stanami Zjednoczonymi, które jednak po słynnym spotkaniu Kim Dzong Una oraz Donalda Trumpa utknęły w martwym punkcie.
Północnokoreańskie rakiety nad Japonią
Jednym z najbardziej destabilizujących ruchów w tym roku, na który zdecydowała się Korea Północna, miał miejsce 4 października. Północnokoreańskie wojsko wystrzeliło tego dnia pocisk balistyczny, który przeleciał nad terytorium Japonii. W związku z tym zdarzeniem japońskie władze podjęły decyzję o zaalarmowaniu mieszkańców północnej części kraju i nakazaniu im ukrycie się w schronach. Zdecydowano się również na wstrzymanie ruchu pociągów. Japońskie media, powołując się na źródła rządowe, informowały wtedy, że mógł być to test międzykontynentalnego pocisku balistycznego.
Zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych
Oczkiem w głowie Kim Dzong Una jest teraz rozwój programu wspomnianych pocisków międzykontynentalnych, którymi Korea Północna mogłaby zagrozić nie tylko amerykańskim bazom w Japonii czy Korei Południowej, ale tez celom na terenie samych Stanów Zjednoczonych.
W piątek (16.12) północnokoreańskie wojsko poinformowało, że przeprowadzono test wysokoprężnego silnika na paliwo stałe. Rakiety wyposażone w taki silnik są bardziej stabilne oraz mobilne, ponieważ mogą zostać wystrzelone prawie bez ostrzeżenia z dowolnego punktu. Wszystkie pociski, które Korea Północna prawdopodobnie obecnie posiada w swoim składzie, są napędzane płynnym paliwem, które należy uzupełnić przed wystrzeleniem. W związku z tym, ewentualne użycie tego typu broni jest łatwiejsze do wykrycia, a co za tym idzie, istnieją większe szanse na atak wyprzedzający.
Gdyby Korei Północnej udało się zbudować międzykontynentalny pocisk balistyczny napędzany paliwem stałym, do czego północnokoreański reżim otwarcie dąży, znacznie wzrosłoby niebezpieczeństwo dla Stanów Zjednoczonych. Waszyngton w takim wypadku mógłby posunąć się do działań wyprzedzających, które miałyby na celu zneutralizowanie zagrożenia. Do tego jednak chyba daleka droga, ponieważ według ekspertów, na których powołuje się agencja Associated Press, północnokoreańskie wojsko musi stawić czoła jeszcze wielu wyzwaniom związanym ze stworzeniem tej zaawansowanej technologicznie broni.