Podczas pogrzebu zauważyli, że coś wystaje z ziemi. Gdy zrozumieli o co chodzi, zaczęli uciekać
Skandaliczne sceny na pogrzebie w Zielonej Górze. W trakcie uroczystości jej uczestnicy zauważyli wystające z rozkopanego grobu ludzkie kości, w tym czaszkę. Przerażeni żałobnicy i prowadzący ceremonię ksiądz uciekli w przerażeniu. Rodzina zmarłego zgłosiła sprawę na policję.
Skandaliczne sceny na pogrzebie
Do tych przerażających scen miało dojść na cmentarzu miejskim w Zielonej Górze w poniedziałek 30 listopada 2020 r. Jak podaje “Gazeta Wyborcza”, w rodzinnym grobie, obok swojej zmarłej małżonki, miał spocząć około 96-letni mężczyzna .
Niestety, gdy przyszło już do ostatniej części uroczystości, czyli złożenia trumny do grobu i modlitwy księdza, wśród żałobników zapanował popłoch. Oto jeden z synów zmarłego zauważył wystające z rozkopanej ziemi szczątki innej bliskiej mu osoby . Była to właśnie jego matka.
Z piasku wystawała ludzka czaszka
- Brat dostrzegł, że w pryzmie piasku widać ludzką głowę. To była głowa mojej mamy. Z piasku wystawały włosy. Mama miała je piękne, bujne. Takie przetrwały - żalił się "Wyborczej" pan Andrzej, drugi z synów zmarłego mężczyzny.
W piasku, poza czaszką, znajdowały się też m.in. kości kręgosłupa i piszczelowe. Mimo tego, niezrażony porażającym widokiem grabarz chwycił głowę i wskoczył z nią do grobu, aby złożyć ją obok nowej trumny.
Wyjątkowo wstrząsający wydaje się być także fakt, że część przerażonych uczestników ceremonii uciekła, podobnie jak odprawiający pogrzeb ksiądz . Szczątki kobiety chowano więc już bez jego obecności. Kości były wyjmowane z piasku gołymi rękami i wkładane do kartonu.
Zarządca cmentarza chciał zaoszczędzić?
Pan Andrzej utrzymuje, że grabarze przekazali mu, iż winny całej sytuacji jest jeden z kierowników cmentarza, który kazał wykopać grób tylko koparką. “Wyborcza” podaje przy tym, że na ogół koparką wykopuje się metr ziemi, a następnie przystępuje do prac ręcznych.
- Grabarze mówili, że nie chciał wydawać pieniędzy na drugą ekipę. Ze zwykłej oszczędności skazano nas na niewyobrażalne cierpienie - mówił mężczyzna "Wyborczej".
Sprawa została zgłoszona na policję jako podejrzenie zbezczeszczenia zwłok. Kierownik zielonogórskiego cmentarza zasłania się kwarantanną i przekazuje, że feralnego dnia decyzje podejmował jego zastępca. Zobowiązuje się jednak do wyjaśnienia skandalu.
Źródło: Gazeta Wyborcza