Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Nowy rząd w Izraelu. Czy najbardziej prawicowy rząd w historii zaszkodzi bezpieczeństwu w regionie?
Karol Gąsienica
Karol Gąsienica 30.12.2022 15:52

Nowy rząd w Izraelu. Czy najbardziej prawicowy rząd w historii zaszkodzi bezpieczeństwu w regionie?

Nowy rząd w Izraelu. Benjamin Netanjahu
Кабінет Міністрів України/Wikimedia Commons

W czwartek 29 grudnia w Izraelu zaprzysiężony został nowy rząd Benjamina Netanjahu, który funkcję premiera obejmuje już po raz szósty. Tym razem jednak staje on na czele "najbardziej prawicowego rządu w historii", jak wskazują niektórzy eksperci. Izraelska opozycja, a także część społeczności międzynarodowej obawiają się, że polityka nowego rządu może zagrozić prawom mniejszości, doprowadzić do osłabienia standardów demokratycznych, a także eskalować sytuację z Palestyńczykami czy Iranem. 

Benjamin Netanjahu powraca na stanowisko premiera po 18 miesiącach, kiedy to utracił większość w izraelskim parlamencie i musiał odejść, a jednocześnie po piątych wyborach w ciągu zaledwie czterech lat. - Słyszę ciągłe lamenty opozycji o "końcu państwa", "końcu demokracji", posłowie opozycji, przegrane wybory to nie koniec demokracji - to jest istota demokracji - przekonywał nowy-stary premier Izraela podczas specjalnej sesji w izraelskim parlamencie. 

Ultraprawicowa i nacjonalistyczna koalicja przejmuje władzę 

Wybory, które odbyły się w listopadzie tego roku, wygrała partia Likud, której liderem jest Netanjahu. Dołączając wyniki dwóch innych partii prawicowych - Religijny Syjonizm oraz Żydowska Siła - koalicja zdobyła większość miejsc w Knesecie (izraelskim parlamencie) i była w stanie sformować rząd. Negocjacje koalicyjne trwały jednak długo i uwypukliły pewne różnice pomiędzy partią Benjamina Netanjahu a jego koalicjantami. 

Były już premier Jair Lapid ostrzegł, że nowy rząd będzie "najbardziej skrajnym w historii kraju" i że "to się źle skończy". Takich opinii nie brakuje po stronie izraelskiej opozycji, a także części opinii międzynarodowej. Nowi koalicjanci premiera Netanjahu znani są ze swoich ultraprawicowych, fundamentalistycznych, a nawet rasistowskich poglądów, co przekłada się na założenia umowy koalicyjnej. Ministrem finansów został Bezalel Smotrich, szef partii Religijny Syjonizm, który otwarcie domaga się aneksji Zachodniego Brzegu (ziem palestyńskich, okupowanych przez Izrael). Z kolei ministrem bezpieczeństwa narodowego, który nadzoruje działania policji w Izraelu oraz na Zachodnim Brzegu, został lider partii Żydowska Siła, Itamar Ben-Gwir, który w 2007 roku został skazany za podżeganie do rasizmu.

Aneksja ziem palestyńskich, podważanie wyroków Sądu Najwyższego

Program nowego rządu zakłada między innymi "rozwój i rozbudowę osiedli we wszystkich częściach Izraela, w tym – w Judei i Samarii", czyli na terenach Zachodniego Brzegu, które powinny wchodzić w skład Palestyny, jednak de facto są kontrolowane i okupowane przez Izrael. Benjamin Netanjahu zapowiedział też całkowitą aneksję tego regionu, co stoi w sprzeczności ze wszystkimi planami pokojowymi, które zakładają istnienie na tych terenach w przyszłości dwóch suwerennych państw - Izraela oraz Palestyny. Takim ruchom sprzeciwiają się nie tylko państwa arabskie z regionu, z którymi Izrael po wielu latach nawiązał stosunki dyplomatyczne, ale także największy sojusznik tego kraju, czyli Stany Zjednoczone. 

Sekretarz Stanu USA Antony Blinken już na początku grudnia zapowiedział, że Biały Dom będzie sprzeciwiał się "jakimkolwiek działaniom, które podważałyby szanse na utworzenie w przyszłości dwóch państw". Amerykanin  podkreślił także, że administracja Joe Bidena potępi wszelkie próby podważenia historycznego status quo dotyczącego świętych miejsc znajdujących się we wschodniej Jerozolimie. Dotyczyć to może m.in. incydentów wokół meczetu Al-Aksa, który jest jedną z najważniejszych muzułmańskich świątyń na świecie. Starcia pomiędzy izraelskimi siłami bezpieczeństwa a Palestyńczykami na Wzgórzu Świątynnym w ostatnich latach wiele razy już eskalowały sytuację, doprowadzając nawet do wymiany ognia pomiędzy izraelską armią a zbrojnymi organizacjami ze Strefy Gazy. Przywódcy Hamasu, największej palestyńskiej organizacji polityczno-militarnej, ostrzegli już przed "otwartą konfrontacją" w przyszłym roku w związku z planami nowego rządu Izraela. 

Kolejne plany Benjamina Netanjahu oraz jego koalicjantów, które niepokoją izraelską opozycję, dotyczą zmian w prawie, które umożliwiłyby większości parlamentarnej uchylanie orzeczeń Sądu Najwyższego. Opisane zmiany z pewnością w znaczący sposób osłabiłyby standardy demokratyczne w Izraelu, ale co ważniejsze, możliwe, że pomogłyby również samemu premierowi. Przeciwko Benjaminowi Netanjahu nadal toczy się bowiem postępowanie, w którym oskarżony jest on o korupcję oraz nadużycie władzy. Izraelscy komentatorzy zauważają, że może być to element umowy pomiędzy premierem a jego kolaicjantami - zmiany w prawie, które mogłyby pomóc bezpośrednio Netanjahu w zamian za ostrzejszą politykę np. wobec Palestyńczyków. 

Obawy o prawa mniejszości i oskarżenia o apartheid

Nowy, prawicowy rząd planuje również wprowadzić zmiany w prawie, które umożliwiałyby niektórym przedsiębiorstwom, a nawet szpitalom, odmówić wykonania konkretnych usług "z powodu przekonań religijnych". Zapowiedź ta wywołała duże zaniepokojenie zarówno w społeczności arabskiej, jak i wśród aktywistów LGBTQ. 

Benjamin Netanjahu zapewniał jednak, że będzie chronił prawa obywatelskie, w tym mniejszości seksualnych, a na przewodniczącego parlamentu wybrał zdeklarowanego geja ze swojej partii. Mimo to wspomniana propozycja zmian w prawie nie zniknęła z umowy koalicyjnej. 

Zapowiedź aneksji Zachodniego Brzegu, czyli terenów, które zgodnie z planami pokojowymi powinny być sercem przyszłej Palestyny, a także rozbudowa żydowskich osiedli na tych ziemiach, rodzi również niebezpieczeństwo powstania segregacji społecznej. Część arabskiej opinii publicznej już teraz oskarża izraelskie władze o ograniczanie praw społeczności palestyńskiej w Izraelu, a po zmianie polityki na bardziej fundamentalistyczną tych oskarżeń może być jeszcze więcej. 

Przygotowania do ataku na Iran? 

Konflikt oraz zagrożenie ze strony Iranu to kolejne kwestie, które są w Izraelu brane bardzo poważnie. Koalicjanci premiera Netanjahu, a także on sam, są pod tym względem bardzo radykalni, choć tutaj trzeba przyznać, że ostre podejście do Iranu raczej łączy większość izraelskiej sceny politycznej. Były już minister obrony Izraela Beni Ganc powiedział w środę (29.12), że izraelskie lotnictwo "za dwa, trzy lata" będzie w stanie zaatakować instalacje nuklearne Iranu, co może zwiastować wzrost napięcia pomiędzy oboma państwami. 

Izrael oraz jego sojusznicy uważnie obserwują działania irańskich władz, mające na celu rozwój sektora nuklearnego oraz końcowo opracowanie broni jądrowej. Od czasu, kiedy administracja Donalda Trumpa wycofała się w 2018 roku z porozumienia nuklearnego z Iranem, kraj ten stale rozwija swój program atomowy. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, służby wywiadowcze USA oraz Izraela, a także same władze Iranu informują, że uran w Iranie jest stale wzbogacany i jeśli tendencja ta się nie zmieni, Iran może niedługo posiąść zdolności do zbudowania bomby atomowej

Irański program nuklearny wiążę się z wielkim zagrożeniem dla Izraela, ponieważ jednym z celów irańskich władz, jak sami podkreślają, jest zniszczenie Izraela, którego państwowości nigdy nie uznali. W związku z tym kolejne izraelskie rządy deklarują, że nie pozwolą Iranowi na budowę bomby atomowej, jednak tak otwartej groźby, jak przytoczona wcześniej wypowiedź byłego ministra obrony, dawno już nie było.

Największym sojusznikiem Izraelitów w tej kwestii są oczywiście Stany Zjednoczone. Oba państwa podpisały ze sobą umowę, w której USA zobowiązały się do pomocy Izraelowi w przypadku wybuchu wojny. Co więcej, w lipcu tego roku, podczas wizyty Joe Bidena na Bliskim Wschodzie, podpisał on z izraelskim premierem deklarację strategiczną, na mocy której Waszyngton obiecuje użyć "wszystkich elementów swojej narodowej siły", aby zapobiec uzyskaniu przez Iran broni jądrowej. 

W listopadzie z kolei armie Izraela oraz Stanów Zjednoczonych przeprowadziły wspólne ćwiczenia symulujące atak na obiekty nuklearne Iranu. Były to największe tego typu manewry od wielu lat. Umowy dwustronne, w połączeniu ze wspólnymi ćwiczeniami oraz kontraktami na dostawę zaawansowanego sprzętu wojskowego z USA, z pewnością wywołują duże napięcie w regionie, które jednak w kolejnych latach może jeszcze wzrosnąć w związku z impasem w negocjacjach dot. powrotu do umowy nuklearnej z 2015 roku.

Artykuły polecane przez Goniec.pl

Źródło: Goniec.pl, Jerusalem Post, Associated Press