Niemcy wprowadzają kontrole na granicy z Polską. Nasze stosunki są coraz gorsze
Minister spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser ogłosiła w środę (27.09) wprowadzenie wyrywkowych kontroli na granicy z Polską i Czechami. Powodem tej decyzji ma być znaczny wzrost podań o azyl u naszych zachodnich sąsiadów. Niemieckie władze twierdzą, że znaczna część migrantów trafia do ich kraju właśnie z Polski. Dzisiejsza decyzja Berlina to jednak kolejny dowód na to, że relacje polsko-niemieckie są coraz gorsze, a żaden z rządów nie potrafi i nie chce temu zaradzić.
Kontrole na granicy polsko-niemieckiej
Niemiecka minister spraw zagranicznych zapowiedziała, że na granicy z Polską służby zintensyfikują swoje działania i wprowadzą wyrywkowe kontrole osób wjeżdżających do Niemiec. Według władz z Berlina działania te mają zapobiec nielegalnej imigracji. Faeser podkreślała, że osoby chcące znaleźć schronienie w Unii Europejskiej powinny przejść procedury azylowe w krajach, których granice są jednocześnie granicami zewnętrznymi UE. - Ci, którzy mają niewielką szansę na ochronę w UE, muszą przejść legalną procedurę azylową na zewnętrznych granicach i być stamtąd bezpośrednio deportowani w przypadku odrzucenia - mówiła. Tym samym niemiecka minister dała do zrozumienia, że problem leży m.in. po stronie Polski, która zdaniem strony niemieckiej ma przepuszczać migrantów dalej na zachód.
Według minister spraw wewnętrznych Niemiec wyrywkowe kontrole będą dodatkiem do już wcześniej wprowadzonych działań niemieckich służb w pasie przygranicznym, które mają zapobiec nielegalnej migracji. Niemiecki resort w komunikacie podkreślił, że sprawdzanie samochodów ma być jak najmniej uciążliwe dla mieszkańców i przemysłu, jednak zastrzegło, że kontrole mogą mieć wpływ na płynność ruchu.
Jarosław Kaczyński zapowiada zmiany ws. bezpieczeństwa. "Wydałem polecenie"Kanclerz Niemiec poucza Polskę. Morawiecki mu odpowiada
O wprowadzeniu kontroli na granicy z Polską w Niemczech mówiło się już od paru dni. Jest to spowodowane z jednej strony twardymi liczbami, na które powołują się Niemcy i które wskazują na skokowy wzrost podań o azyl w tym roku (77 proc.). Z drugiej zaś ma na to wpływ także tzw. afera wizowa, z którą musi zmierzyć się obecnie Prawo i Sprawiedliwość. Kilka dni temu na wiecu swojej partii w Norymberdze do sprawy odniósł się kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który uderzył w polski rząd. - Skandal wizowy, który ma miejsce obecnie w Polsce, wymaga wyjaśnień. Nie chcę, żeby Polska po prostu przepuszczała (migrantów - przyp. red.) dalej, a my będziemy następnie dyskutować o naszej polityce azylowej. Ci, którzy przybywają do Polski, muszą zostać tam zarejestrowani i przejść procedurę azylową - mówił niemiecki polityk.
Do słów Olafa Scholza, podczas swojego spotkania z wyborcami w Kraśniku, odniósł się Mateusz Morawiecki, który wykorzystał słowa niemieckiego polityka do uderzenia w Platformę Obywatelską. - Chcę powiedzieć do niego, żeby po pierwsze nie wtrącał się w polskie sprawy. Po drugie chcę powiedzieć, że albo zostałeś Olaf źle poinformowany przez swoich ludzi, albo grasz nieświadomie [...] w orkiestrze Platformy Obywatelskiej, która dmucha ten sztuczny balon - mówił premier. Tego samego dnia Mateusz Morawiecki powiedział także, że polecił ministrowi spraw wewnętrznych wprowadzenie kontroli "busików, busów, samochodów, autobusów" przyjeżdżających do Polski ze Słowacji.
Berlin i Warszawa wykorzystują się wzajemnie w celach politycznych
Rząd Prawa i Sprawiedliwości dosyć długo prowadzi już politykę antyniemiecką, jednak w związku z trwającą w Polsce kampanią wyborczą, retoryka PiS stała się jeszcze mocniejsza. Politycy PiS kilkukrotnie oskarżali już Niemców o to, że ci chcą wpłynąć na wynik wyborów w Polsce, ostro krytykowali politykę zagraniczną Berlina czy przekonywali, że niemiecki rząd chce osadzić "swojego człowieka w Warszawie", mając na myśli oczywiście Donalda Tuska. Dotąd niemieckie władze nie reagowały jakoś zdecydowanie na zaczepki, zdając sobie pewnie sprawę z tego, że politycy Zjednoczonej Prawicy stosują tego typu retorykę na użytek wewnętrzny, kreując sobie wrogów zarówno na wschodzie, jak i zachodzie.
Teraz ta sytuacja się jednak zmienia, czego pierwszym dowodem może być wprowadzenie kontroli na polsko-niemieckiej granicy i to w tak gorącym politycznie okresie w Polsce. Nie wiadomo jednak, w jakim stopniu jest to spowodowane niechęcią niemieckiego rządu do PiS, a w jakim słabnącą pozycją koalicji rządzącej w Niemczech. SPD mierzy się ze spadkiem poparcia w Niemczech przy jednoczesnym wzroście notowań ultraprawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Kanclerz Olaf Scholz musi ratować sondaże, a jednym ze sposobów na to jest zmiana podejścia do polityki migracyjnej. W związku z aferą wizową w Polsce PiS staje się dla Scholza ratunkiem, którego potrzebował. Niemiecki kanclerz może wskazać, że wiele problemów, z którymi w tym zakresie mierzą się teraz Niemcy, może być spowodowanych właśnie nieudolną polityką rządu w Warszawie.
Niemiecki rząd długo nie reagował na antyniemieckie nastroje w polskim rządzie, jednak dla władz w Berlinie nadchodzi czas próby, kiedy może będą musiały jeszcze raz przemyśleć swoje podejście do polskiego rządu. Bardziej radykalni niemieccy politycy mówili w ostatnim czasie nawet o wprowadzeniu stałych kontroli na granicy z Polską i choć teraz wydaje się to mało prawdopodobne, to jednak takiego rozwoju wypadków nie należy wykluczać. Szczególnie, biorąc pod uwagę rosnącą niechęć pomiędzy Warszawą a Berlinem.
Źródło: Goniec.pl