"Możliwe, że zaleje całe miasto". Pilne wezwanie do ewakuacji
Pilne wieści z Nysy, podjęto decyzję o natychmiastowej ewakuacji mieszkańców. Sytuacja na miejscu jest dramatyczna, do tragedii może dojść w każdej chwili. Premier Donald Tusk powiedział w poniedziałek o "dramatycznym sygnale". Mieszkańcy zjechali autami na pobliski wiadukt, który znajduje się wyżej. Oczekują najgorszego.
Powódź 2024, wezwanie do ewakuacji. "Za chwilę wkroczy wojsko"
Burmistrz Nysy ogłasza stan ewakuacji . Sytuacja powodziowa jest tam katastrofalna, a w każdej chwili może wydarzyć się najgorsze. Mieszkańcy zjechali autami na wiadukt, bo jest wyżej, a do zalanego miasta zbliża się kolejna fala powodziowa. Jak wynika z relacji TVN24, wielu z nich zabrało prowiant na kilka dni i oczekuje na informacje.
Fala może być kilkumetrowa. Może zalać całe miasto. Za chwilę do akcji rusza całe wojsko. Być może uda się jeszcze wał załatać - mówił do mieszkańców Kordian Kolbiarz.
ZOBACZ: "Tego miasta już nie ma". Gdy woda opadła, mieszkańcy mogli tylko zapłakać
Fala powodziowa w Nysie
Mieszkańcy Nysy zostali wezwani do pilnej ewakuacji w związku ze zbliżającą się falą powodziową. Wiadomość pojawiła się na profilu burmistrza Nysy.
Konieczna EWAKUACJA! Mieszkańcy Nysy! Wprowadzam stan ewakuacji. Grozi nam przerwanie wału rzeki przy ulicy Wyspiańskiego! Proszę o jak najszybszą ewakuację. Wkrótce ruszą z pomocą służby. Koniecznie ewakuujcie się na wyższe kondygnacje. Za chwilę ruszy akcja ratowania wału ale musimy być gotowi na najgorsze. Trzymajmy się razem! – informuje burmistrz w mediach społecznościowych.
ZOBACZ: Woda opadła i pokazała skalę tragedii. Ogromne zniszczenia na Dolnym Śląsku
Pilna ewakuacja w Nysie. "Jest gorzej niż w 1997 roku"
W Nysie zarządzono ewakuację mieszkańców. Na wiadukcie w ciągu ulicy Piłsudskiego, który wnosi się nad miastem, którym przeszedł wczoraj rwący potok, stoją sznury samochodów. Mieszkańcy parkują auta na wiadukcie, zabezpieczając je w ten sposób przed kolejną falą.
Stanęliśmy tu, bo nie mamy rodziny ani nikogo bliskiego no i koczujemy, Mamy tu psa i siedzimy. I czekamy na jakiś kontakt, na jakąś wiadomość w ogóle. Są numery, na które można zadzwonić, ale nikt nie podnosi, ciągle zajęte, poczta głosowa - mówiła w rozmowie z TVN24 pani Ewa.
Wraz z mężem przeżyła powódź w 1997 roku. Wprost przyznała, że “teraz jest gorzej niż wtedy”.