Kulisy wypadku Polaków pod Bratysławą. Ocalała tylko 5-miesięczna córeczka
Śmiertelny wypadek pod Bratysławą, w którym zginęło m.in. młode polskie małżeństwo wracające z wakacji w Chorwacji, odbił się szerokim echem w polskich i słowackich mediach. 35-letni Artur B. i jego żona Łucja według zapowiedzi mieli zameldować się w Polsce za dwie i pół godziny od momentu, w którym rodzice mieli z nimi ostatni kontakt. Niestety, małżonkowie przerwali podróż, a potem wydarzyła się wielka tragedia. Słowa ich najbliższych chwytają za serce.
Wypadek Polaków pod Bratysławą. Ocalała jedynie córeczka
Artur B. kierujący samochodem marki fiat z przyczyn dotychczas niewyjaśnionych zjechał z drogi D1 pod Bratysławą, przebił barierki energochłonne i uderzył w drzewo. Śmierć na miejscu poniósł nie tylko kierowca, ale także żona Łucja i jej 62-letnia mama. 4-letnia Artura i Łucji została przewieziona do szpitala, jednak lekarze nie zdołali jej odratować. Jedyną ocalałą została 5-miesięczna Laura.
Zmarli w śmiertelnym wypadku rodzice ochrzcili córeczkę w lipcu, a podróż do Chorwacji była jedną z pierwszych, w jaką wzięli niemowlę. Artur i Łucja uwielbiali tam jeździć, a wspólne rodzinny podróże sprawiały im dużą przyjemność.
- Oni tam mieli swoje ukochane miejsce i gospodarzy, których znali od dawna. Młodzi spędzili tam dwa tygodnie - wspominają w Fakcie bliscy Artura B. Okrutny los sprawił, że teraz muszą nie tylko zaopiekować się ocalałą wnuczką, ale zamiast oglądać zdjęcia z wakacji, organizować pogrzeb.
- W nocy wyjechali w drogę powrotną do Polski. O siódmej nad ranem, na Słowacji, zatrzymali się, bo Łucja karmiła piersią malutką Laurę. Artur zadzwonił do rodziców w Lipowej i powiedział, że zobaczą się za dwie i pół godziny. Wszyscy już na nich czekali w domu. Wyliczyliśmy, że będą koło dziesiątej rano - opowiadają w tabloidzie członkowie pogrążonej w żałobie rodziny. Wciąż trudno pogodzić im się z tą tragedią.
Wypadek Polaków pod Bratysławą. "Ziemia nam się ugięła pod nogami"
- Żeby chociaż któreś z rodziców przeżyło. Pan Bóg jednak chciał inaczej. Obok Artura siedziała Estera i jej babcia. Z tyłu była Łucja z malutka Laurą... Malutka Laura miała dwa sińce na główce - przekazała znajoma zmarłych Polaków.
Rodzice Artura B. zmartwili się brakiem kontaktu ze strony syna. Przedłużające się milczenie i brak sygnałów w telefonach sprawiło, że podjęli interwencję w ambasadzie Polski na Słowacji.
- Ziemia nam się ugięła pod nogami, gdy dowiedzieliśmy się o tym, że prawie wszyscy nie żyją. (…) Czy Artur zasnął za kierownicą? Może samochód się zepsuł? Estera źle znosiła podróże samochodem. Dlatego jechali nocą, by nie wymiotowała – zastanawiają się najbliżsi zmarłych. Z podobnymi myślami borykają się mieszkańcy Lipowej. Co mówią o Arturze i Łucji?
Wypadek Polaków pod Bratysławą. Mieszkańcy Lipowa wspominają zmarłych
- Młodzi niedawno skończyli budowę domu, który stanął na podwórku rodziców Artura. Teraz po młodych został pusty dom i wielki smutek. Trudno będzie znieść stratę po nich - czytamy w Fakcie. "Łączę się w bólu. To niewyobrażalna tragedia" - dodaje wójt gminy Lipowo, Jan Góra.
Artur i Łucja cieszyli się opinią przykładnego małżeństwa. Ona prowadziła herbaciarnię i uwielbiała czytać książki, on zaś przez wielu zostanie zapamiętany jako człowiek niezwykle sympatyczny i pomocny. - Zginęli nasi krajanie, przeżywmy to tak jakby odeszli nasi najbliżsi. Co tu więcej mówić - podsumowali krajanie zmarłych w wypadku obywateli Polski.
Źródło: Fakt