Ksiądz Tomasz osierocił dwoje dzieci. Zginął zaledwie kilka kilometrów od domu
Ksiądz wracał z Warszawy, a tuż przed Hajnówka (woj. podlaskie) doszło do tragicznego wypadku. Duchowny zauważył stojący na środku drogi… stary sedes. Chciał uniknąć zderzenia, więc wykonał manewr, a ten sprawił, że samochód roztrzaskał się na drzewie. Wierni byli w szoku, ale największy ból odczuwała rodzina. Okrutny żart sprawił, że dzieci straciły ojca, a żona księdza została wdową. Nadal nikt nie odpowiedział za ten wypadek.
Ksiądz padł ofiarą fatalnego żartu, na drodze stała muszla klozetowa
Wypadek 38-letniego księdza Tomasza wstrząsnął w maju 2009 r. całym krajem. Chociaż emocje już opadły, to wierni z Soboru św. Trójcy w Hajnówce nadal wspominają tragicznie zmarłego duchownego.
- To był wspaniały człowiek i tak piękne odprawiał nabożeństwa. Modlimy się za jego duszę - mówił wierny zmarłego księdza w rozmowie z dziennikarzami Super Expressu przed laty. Dziennikarze wrócili do sprawy.
Ksiądz zmarł po tygodniu pobytu w szpitalu, osierocił dwoje dzieci
Ksiądz Tomasz był prawosławnym wikariuszem parafii w Hajnówce. Feralnego dnia wracał z Warszawy z żoną Moniką oraz dwójką dzieci: 3-letnim synkiem Aleksandrem oraz 7-letnią córeczką Anną . Ojciec dzieci nigdy nie dojechał do celu, wszystko przez okrutny i fatalny w skutkach żart.
Rodzina wracała do domu nocą. Mimo skupienia na drodze, zaledwie 7 kilometrów od domu, przed samochodem księdza pojawił się… sedes . Brudna muszla klozetowa stała na środku drogi, a kapłan, widząc zagrożenie, zaczął hamować. Niestety, to nie pomogło.
Samochód wpadł w poślizg. Ksiądz wyminął brudną muszlę klozetową, ale najpierw zahaczył o lewe pobocze, a potem o prawe. Ostatecznie pojazd wyleciał z szosy i wbił się w przydrożne drzewo . Ksiądz przez tydzień walczył w szpitalu o życie. W wypadku duchowny Tomasz odniósł obrażenia głowy oraz kręgosłupa. Niestety, nie przeżył . Jego żona i dzieci cudem wyszły ze zdarzenia bez szwanku.
Właściciel sedesu przekonywał, że ktoś chciał na niego rzucić urok
Policyjne śledztwo dotyczące tego, kto postawił na środku drogi sedes , nie przyniosło efektów. Początkowo śledczy podejrzewali, że muszlę klozetową przyniosła na drogę młodzież bawiąca się nieopodal. Tej teorii nie udało się jednak podeprzeć dowodami.
Kiedy wydawało się, że w sprawie dojdzie do przełomu, policjanci musieli obejść się smakiem. Na komisariat zgłosił się właściciel muszli klozetowej i poinformował on, że podejrzewa, że to siostry (z którymi ze względów sporu spadkowego był skłócony) wyniosły sedes. Mężczyzna oświadczył jednak, że kobiety zrobiły to, aby… rzucić na niego urok .
Siostry miały wypełnić polecenia miejscowej szeptuchy. Policjanci sprawdzili bilingi kobiet, ale nie pochwalili się przełomem. Po 14 latach osoba odpowiedzialna za śmierć 38-letniego księdza Tomasza nadal pozostaje bezkarna .
Źródło: bialystok.se.pl