Ksiądz Jarosław Wiśniewski opowiedział o pracy w szpitalu tymczasowym
Ksiądz Jarosław Wiśniewski oferuje wsparcie nie tylko pacjentom, ale także ich najbliższym. Ostatnie lata spędził w Boliwii. Na razie nie może tam wrócić ze względu na sytuację epidemiologiczną na świecie, dlatego zdecydował się rozpocząć Stadionie Narodowym w Warszawie. Duchowny jest przekonany, że nie stało się to przez przypadek.
Ksiądz zdradził kulisy pracy w szpitalu tymczasowym
Podczas dyżurów w szpitalu - tak jak lekarze i pielęgniarki - musi ciągle nosić kombinezon ochronny. Nie obawia się zakażenia, gdyż przeszedł COVID-19 przed kilkoma miesiącami. Przed rozpoczęciem pracy został zaszczepiony i zapoznał się z przepisami BHP.
Codziennie zakłada strój ochronny, podwójne rękawiczki, maseczki, buty i przyłbice. Zachowanie środków ochronnych pozwala mu na wypełnianie życiowego powołania. W placówce tymczasowej leżą osoby obłożnie chore i umierające. Każdego dnia widmo zgonu pacjenta nieubłaganie towarzyszy personelowi.
- Od niedawna zmieniła się sytuacja, jeśli chodzi o chorych na Narodowym. Teraz zdecydowanie trafia tu więcej ludzi młodych. W marcu, gdy rozpocząłem tu posługę, większość stanowiły osoby starsze, ale ostatnio ta tendencja się zmieniła. Sami pacjenci to zauważają w rozmowie ze mną. Ja jednak wiem, że wszyscy niezależnie od wieku potrzebują wsparcia i rozmowy - relacjonował ksiądz Jarosław Wiśniewski.
Duchowny sprawuje przede wszystkim posługę sakramentalną. Jego zdaniem aż 95 procent pacjentów - odosobnionych i odciętych od najbliższych - potrzebuje rozmowy, a nie komunii czy namaszczenia. Chcą dyskutować o swojej chorobie i o śmierci. Nie brakuje wzruszających momentów.
- Jeden z pacjentów otrzymał na oddziale intensywnej terapii różaniec. Następnie miał go kiedy przeszedł na inny oddział. I kiedy wychodził już zdrowy wręczył mi ten różaniec i powiedział, że mam go przekazać osobie, która go potrzebuje, ponieważ ten różaniec pomógł mu wyjść z intensywnej terapii, a następnie wrócić do pełni sił - dodał kapłan.
Ksiądz podkreślił, że nie narzuca nikomu swojej obecności i zawsze pyta, czy dany pacjent chce nawiązać z nim kontakt. Nie kryje jednak, że cieszy go fakt, że ludzie - w obliczu choroby - zbliżają się do wiary i chcą oddać swoje dalsze życie Bogu.
Pochwalił także ciężką pracę personelu, który dokłada wszystkich sił, by pomóc najbardziej potrzebującym. Zarówno ich, jak i jego praca trwa wiele godzin. „Jestem w szpitalu codziennie od 7:00 do 19:00 i przez cały ten czas jestem do dyspozycji chorych, ale również tych, którzy ratują im życie” - dodał.
Ksiądz Jarosław Wiśniewski będzie pracował w szpitalu tymczasowym do maja. Później zamierza wrócić do Boliwii. Przyznaje, że nigdy nie zapomni doświadczeń, które zyskał dzięki pracy w placówce tymczasowej. Szczególnie dotkliwie na jego psychice odcisnęły się nieudane reanimacje. „Te wspólne tragedie, dramaty, a także radości pozostaną we mnie już na zawsze” - podsumował.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: