Konflikt księdza z zakładem pogrzebowym. Cierpią przede wszystkim mieszkańcy
Mieszkańcy Mińska Mazowieckiego zmagają się z ogromnym problemem – nie mogą godnie pochować swoich bliskich. Występują opóźnienia w kopaniu grobów, czasem zbyt płytkich lub za krótkich, a rodzinom zmarłego sugeruje się zmianę organizatora pochówku. Wszystko przez konflikt, jaki narasta między zakładem pogrzebowym, a proboszczem miejscowej parafii.
Dramat parafian w Mińsku Mazowieckim
W Mińsku Mazowieckim tuż obok siebie znajdują się dwa zakłady pogrzebowe. Dotychczas działały one w zgodzie, jednak wszystko zmieniło się w momencie, kiedy w pobliskim kościele pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny pojawił się nowy proboszcz. Jak się okazuję, to właśnie ks. Jerzy Mackiewicz miał być prowodyrem konfliktu, przez których parafianie nie mogą w spokoju zorganizować pochówku swoich najbliższych.
To była chwila, woda zalała Orlen i wdarła się do domów. Potężna nawałnica nad polskim miastemKonflikt zakładów pogrzebowych w Mińsku Mazowieckim
Przed przyjściem nowego proboszcza było tak, że usługi cmentarne, a więc przede wszystkim kopanie i zasypywanie grobów, ale też otwarcie pomnika i inne usługi związane z przygotowaniem pochówku, wykonywała osoba niezależna, niezwiązana z żadnym z zakładów pogrzebowych – tłumaczyła w rozmowie z Onetem Paulina Jankowska, której rodzice prowadzą Zakład Pogrzebowy ”Białkowski”.
Jak się okazuję, ten sprawnie działający system miał zmienić właśnie nowy proboszcz.
Ksiądz powołał grabarza pracującego w konkurencyjnym zakładzie. Ustanowił go niejako administratorem cmentarza, przyznając mu wyłączność na kopanie grobów i przygotowanie pomników do pochówku. Nikt inny nie może tego robić. Teraz więc za każdym razem, kiedy mamy do przeprowadzenia pogrzeb, musimy dzwonić do pracownika konkurencyjnej firmy i prosić go, żeby łaskawie w takim to a takim terminie wykopał grób. To rodzi duże konflikty – relacjonowała pani Paulina.
ZOBACZ: Kupiła kurtkę w lumpeksie. Sięgnęła do kieszeni i zamarła. “Wciąż nie mogę uwierzyć”
Skłócone zakłady pogrzebowe. Problemy zaczęły się za sprawą nowego proboszcza
Nowo zatrudniony grabarz ma często nie odpowiadać na prośby Zakładu Pogrzebowego ”Białkowski”, zasłaniając się zbyt wypełnionym grafikiem.
Przecież nie możemy kazać rodzinie czekać na pochowanie zmarłego. To są bardzo delikatne sprawy. Mimo to doszło już do takiej sytuacji, że z tego właśnie powodu, iż grabarz nie zdążył wykonać swojej roboty, rodzina na dzień przed pogrzebem musiała go odwoływać i przekładać na inny termin – mówiła córka właścicieli zakładu.
Dodatkowo grabarz ma brać udział w tworzeniu nieuczciwej konkurencji pomiędzy dwoma zakładami.
Poza tym zdarza się też, że sam grabarz, pan Artur, który na dodatek chodzi w ubraniach z logo tego konkurencyjnego zakładu i jeździ jego samochodem, także obrandowanym, wypytuje naszych klientów o ceny naszych usług, naruszając w ten sposób tajemnicę handlową. Kilka dni temu spytał naszego klienta wprost, dlaczego wybrali właśnie nasz zakład, a nie ten drugi – dodała pani Paulina.
Na usługi grabarza skarżą się także sami mieszkańcy. Jak relacjonowała rozmówczyni Onetu, mężczyźnie poza opóźnianiem pochówków zdarzyło się wykopać za krótki grób. To jednak nie wszystko.
Jak twierdzi ksiądz, formalnie grabarz nie bierze pieniędzy za kopanie grobów, działa charytatywnie jako człowiek zaufany parafii. Ale mamy dowody w postaci paragonów, że pobiera wynagrodzenie za "usługę cmentarną". A to na 1,1 tys. zł, a to na 800 zł. Tylko wystawione to jest właśnie na ten konkurencyjny zakład – powiedziała Paulina Jankowska.
Właściciele zakładu próbowali dojść do porozumienia z proboszczem, jednak ten zasłania się chęcią zaprowadzenia porządku w kwestii pochówków. Teraz nie wykluczają złożenia skargi do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Konkurencyjna zaprzecza, jakoby grabarz zastąpił na stanowisku innego, niezależnego pracownika parafii.
Źródło: onet.pl