Komentarz prezesa Polskiej Izby Hotelarzy. "Jesteśmy przekonani, że majówki dla branży hotelowej po prostu nie będzie"
Zgodnie z najnowszym rozporządzeniem rządowym hotele, pensjonaty i wszelkie inne obiekty noclegowe pozostają zamknięte do 18 kwietnia. O przedłużeniu obostrzeń przedsiębiorcy dowiedzieli się – tak jak wszyscy – z konferencji prasowej, która została zwołana po zebraniu Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego.
Najnowsze restrykcje sanitarne, które dotyczą między innymi hoteli, przekazał w środę 7 kwietnia minister zdrowia Adam Niedzielski. Według wcześniejszego rozporządzenia ograniczenia te miały obowiązywać do piątku 9 kwietnia. Z doniesień medialnych wynikało, że rząd najprawdopodobniej przedłuży lockdown. Jak się okazało, nie sygnalizował tej decyzji przedsiębiorcom, którzy pozostali w niepewności aż do wystąpienia szefa resortu.
Prezes Polskiej Izby Hotelarzy komentuje współpracę z rządem
W celu poznania stanowiska przedsiębiorców skontaktowaliśmy się z Prezesem Polskiej Izby Hotelarzy, Markiem Łuczyńskim, który potwierdził, że wiadomość o przedłużeniu restrykcji dotarła do właścicieli obiektów noclegowych dopiero podczas konferencji prasowej.
Marek Łuczyński przyznał, że spodziewał się takiej decyzji premiera Mateusza Morawieckiego. Nie zmienia to jednak faktu, że – jego zdaniem – współpraca z przedsiębiorcami nie wygląda tak, jak powinna. Brakuje spotkań z wicepremierem Gowinem, podczas których przedstawiciele branży mogliby podzielić się swoimi pomysłami.
– Informacje oficjalnie są nam przedstawiane podczas konferencji prasowych. Przyzwyczailiśmy się już, że jak występuje minister Niedzielski, to te wieści nie będą dobre. Premier pojawia się zazwyczaj, gdy rząd postanawia łagodzić obostrzenia. Spodziewaliśmy się więc decyzji o przedłużeniu restrykcji. Natomiast od prawie 2 miesięcy nie spotkaliśmy się z wicepremierem Gowinem i od tej pory nie było żadnych konsultacji, żadnej wymiany myśli. Takie działanie jest niepoważne – powiedział Prezes Polskiej Izby Hotelarzy.
Według Marka Łuczyńskiego hotele są odpowiednio przygotowane do działania w reżimie sanitarnym. Przedsiębiorcy zainwestowali, by obiekty spełniały wszelkie wymogi bezpieczeństwa. Rząd jednak nie zmienia swojej polityki działania w sprawie pandemii, a na propozycje hotelarzy pozostaje głuchy.
Decyzja o zamknięciu hoteli w okresie ferii zimowych wywołała wielkie niezadowolenie wśród przedsiębiorców. Teraz zbliża się kolejny okres turystyczny, jednak przedstawiciele branży nadal nie wiedzą, czy będą mogli się otworzyć podczas długiego weekendu majowego. Niedawno gościem Radia ZET była wiceminister Olga Semeniuk, która nie wyklucza, że hotele pozostaną w majówkę zamknięte. Marek Łuczyński natomiast nie ma już co do tego żadnych złudzeń.
– Uważamy, że hotele spełniają najwyższe normy sanitarne. Właściciele zadbali o świetne procedury, zainwestowali duże pieniądze w środki bezpieczeństwa oraz odpowiednie rozwiązania techniczne. Trudno znaleźć lepiej zabezpieczone obiekty. Według brytyjskich badań w hotelach bardzo rzadko dochodzi do zarażeń. Polska natomiast takich badań nie prowadzi. Jesteśmy zdania, że powinniśmy móc pracować w ścisłym reżimie sanitarnym. Niestety rząd jest głuchy na nasze apele. Polityka pana premiera jest katastrofalna dla branży hotelowej i turystycznej. Chcielibyśmy, żeby za tydzień czy dwa hotele mogłyby się odpowiedzialnie otworzyć. Sytuacja jest jednak patowa, nikt nie podejmuje decyzji. Nie łudzimy się co do długiego weekendu majowego. Jesteśmy przekonani, że majówki dla branży hotelowej po prostu nie będzie – przyznał prezes Polskiej Izby Hotelarzy.
– Wielokrotnie zadawałem pytania, czy otrzymamy od rządu tzw. mapę lockdownu, ale odpowiedzi brak. Takie kroki podjęto w Wielkiej Brytanii, gdzie premier Johnson pokazał harmonogram z konkretnymi terminami. Nie widzę przeszkód, byśmy poszli tym scenariuszem. Nie rozumiem, dlaczego nie możemy ułożyć planu odmrażania gospodarki. Decyzje nie powinny być podejmowane z dnia na dzień – dodał.
Jaka przyszłość czeka hotele?
Prezes Polskiej Izby Hotelarzy nie ma dobrych wieści. Zdaniem Marka Łuczyńskiego przy obecnej strategii rządu trudno przewidzieć kolejne decyzje i ze spokojem wybiegać w przyszłość. Jeden z najgorszych scenariuszy oznaczałby powtórkę z zeszłego roku, czyli zamknięcie hoteli po wakacjach.
Marek Łuczyński zauważył, że przeciąganie obostrzeń doprowadza do upadku prywatnych hotelarzy. Szczególnie poszkodowani są przedsiębiorcy pensjonatów w górskim regionie, którzy często prowadzą rodzinne biznesy. Lockdown podczas czwartej fali zarażeń może znacznie przerzedzić rynek.
[EMBED-242]
– Obawiam się, że przeżyjemy déjà vu, gdy jesienią przyjdzie czwarta fala zarażeń, o której już słyszymy. Oby nie skończyło się to tak, że po wakacjach hotele znów zostaną zamknięte, ferie – anulowane. Tyle że te kolejne fale zmyją już wszystkich. To jest brak odpowiedniego zarządzania pandemią. Titanic tonie, a szalup za dużo nie ma – zaznaczył Prezes Polskiej Izby Hotelarzy.
Skutki odczują nie tylko przedsiębiorcy, ale również klienci, którzy mogą zostać skazani na korzystanie z usług przede wszystkim dużych sieci hoteli. Te natomiast często bywają droższe od rodzinnych pensjonatów. Przedłużanie lockdownu może całkowicie zmienić branżę hotelarską.
– W najgorszej sytuacji są mali przedsiębiorcy – niezależni hotelarze, którzy prowadzą pensjonaty. W miejscowościach górskich już wiszą ogłoszenia „pensjonaty na sprzedaż”. To właśnie rodzinne interesy, które już upadają. Duże sieciówki zawsze sobie jakoś poradzą i w to one na koniec będą zwycięzcami. Jak na razie w Polsce mamy przewagę hoteli prywatnych z polskim kapitałem, ale pandemia może wywrócić świat hotelarski do góry nogami. W efekcie klienci będą musieli korzystać z wielkich międzynarodowych sieci, w których noclegi są droższe – zakończył.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Minister Czarnek: powrót dzieci do szkół nawet od 19 kwietnia
Naukowcy odkryli, kto może lżej przejść przez infekcję koronawirusem