Kino, Trójmiasto i walka z cenzurą. Pięćdziesiąt lat Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych
Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni jest kultowym elementem historii polskiego kina. Przy okazji 50. edycji wydarzenia Maria Malatyńska, filmoznawczyni i wielokrotna członkini jury, opowiada o przeszłości festiwalu, jego związku z Trójmiastem i roli, jaką odegrał w walce z cenzurą. Fragmenty jej felietonu pochodzą z miesięcznika “Kraków i Świat”.
Sopot, Gdańsk czy Gdynia?
Na łamach lipcowo-sierpniowego numeru miesięcznika “Kraków i Świat” Maria Malatyńska przybliża historię Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, który przeszedł przez całe Trójmiasto:
Pierwszy festiwal, jeszcze bardzo studencki, bo zaproponowany i współorganizowany przez słynny wówczas gdański Dyskusyjny Klub Filmowy Studentów "Żak", odbył się w roku 1974 w Sopocie. Powód był prosty: były tam dwa podobne kina, przydatne do równoległych projekcji, i sporo akademików w pobliskich miejscowościach, nadających się na noclegi. […] Gdańsk wystąpił już w pierwszej edycji festiwalu, gdy właśnie tam, w największym kinie Leningrad przy ul. Długiej, odbył się "początek" i "koniec" pierwszej imprezy. […] Po ośmiu latach pojawiła się jeszcze bardziej otwarta i wygodna przestrzeń, czyli Gdynia, która pozostaje miejscem festiwalowym do dziś. Zmiana ta została bardzo źle przyjęta wówczas przez środowisko filmowe. Wajda mówił wtedy z goryczą, że władza polityczna chciała ukarać festiwal za to, że za bardzo zbliżył się do Solidarności, do Stoczni, do ówczesnej rewolucyjnej materii, tworzącej niezwykłą symbiozę między filmowcami i stoczniowcami. I coś było na rzeczy.
Cenzura i władza
Od samego początku swojego istnienia festiwal funkcjonował w cieniu wszechobecnej cenzury, a komunistyczna władza, obawiając się niepokojów społecznych, bacznie nadzorowała zarówno prezentowane filmy, jak i werdykty jury:
Film Wajdy też się pojawił w programie imprezy w 1977 roku. Ale jego wejście na ekran festiwalu było "pokrętne": pojawił się, a więc dał dowód, że władza potrafi być tolerancyjna, ale obarczony został zastrzeżeniem, że nie wolno filmu nagrodzić ani o nim pisać pozytywnie. Jury obradujące pod kierownictwem Czesława Petelskiego posłuchało. Ale Jury Dziennikarzy, jedyne niezależne, nie musiało nikogo słuchać. Byłam w tym, pamiętam. Nagrodziliśmy więc "Człowieka z marmuru" ochoczo i natychmiast, czując, że to nie tylko najlepszy film festiwalu, ale wiedząc, że taką nagrodą wpisujemy się w wielką wspólnotę środowiska filmowego. […]
Odmieniam tu słowo "władza" przez wszystkie możliwe przypadki, więc mieliby Państwo prawo zapytać, skąd ona tak szybko mogła reagować? Otóż ona była obecna zawsze. A w każdym zgromadzeniu ludzkim – tym bardziej. Pod postacią oddelegowanego do sprawy urzędnika, pod postacią nacisku na kogoś funkcyjnego, by telefonicznie zgłaszał nieprawomyślność itd. To dlatego "osaczenie władzą" było tak naprawdę formą naturalną.

Stan wojenny
Stan wojenny w Polsce, trwający od 13 grudnia 1981 do 22 lipca 1983 roku, doprowadził do zawieszenia festiwalu na kilka lat. Stan nadzwyczajny był wprowadzony przez komunistyczne władze generała Wojciecha Jaruzelskiego w celu zniszczenia masowego ruchu społecznego Solidarność poprzez użycie wojska, internowania i drastyczne ograniczenie praw obywatelskich.
Festiwal Gdański w 1981 roku był, jak w pigułce, odbiciem sytuacji w kraju. Euforii, która panowała, niekończących się rozmów, otwarcia się na drugiego człowieka – wydawało się, że nigdy o tym nie zapomnimy. A jednak…. Czy pamiętamy chociaż, jak myśmy się wtedy wzajemnie lubili? Ile było pogody i nadziei? Festiwal odbijał wszystkie nastroje, prezentując równocześnie i własną, filmową radość. Do dziś uważa się nawet, że był to najlepszy festiwal w całym pięćdziesięcioleciu! [...]
Ale to był już ostatni festiwal przed niespodziewaną przerwą. Historia, która lubi wchodzić w życie ludzi otwarcie lub podstępem i chyłkiem – tu weszła z zaskoczenia. Trzy miesiące po zakończeniu festiwalu nastał stan wojenny. A rozpoczął się, jak wówczas pisaliśmy, "od zaaresztowania kamer filmowych, od zakneblowania emocji i zamknięcia gdańskiego festiwalu".
Powrót nastąpi dopiero w 1984 roku. I chociaż będzie to ponownie powrót do Gdańska, to przecież będzie to już nie ten Gdańsk, nie ci ludzie, nie te oczekiwania.
Nowe otwarcie
Maria Malatyńska, jedna z najbardziej cenionych polskich krytyczek filmowych i filmoznawczyń, zakończyła swój felieton pytaniem, zachęcając czytelników do przemyśleń i wyciągania własnych wniosków:
Gdy patrzy się dziś od tej strony, to przeprowadzka festiwalu do Gdyni jest może bardziej zrozumiała? Bo w chwili zniechęcenia nowe otwarcie może być ratunkiem?
Cały artykuł można przeczytać w miesięczniku Kraków i Świat, który dostępny jest TUTAJ.