Jarosław Kaczyński na „Proteście Wolnych Polaków”. Zaskakujące słowa
Przed Trybunałem Konstytucyjnym trwa „Protest Wolnych Polaków”. Organizatorzy mówią o tysiącach uczestników, na miejscu pojawili się już Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński. Prezes Prawa i Sprawiedliwości podczas swojego wystąpienia opowiedział zaskakującą historię z młodym człowiekiem, który go „zaczepił”. Zasugerował też „wysłanie” obecnego rządu.
Demonstracja przez Trybunałem Konstytucyjnym
Protestujący w sobotę o godz. 13 zebrali się w rejonie al. Szucha w Warszawie, gdzie znajduje się siedziba Trybunału Konstytucyjnego. Drugi już „Protest Wolnych Polaków” ma na celu okazanie sprzeciwu wobec zmianom, które zapowiedziała właśnie w tej instytucji koalicja rządowa.
Uczestnicy odśpiewali hymn, skandowali hasła „chcemy prawdy” i „Bóg, Honor, Ojczyzna”, niosąc transparenty z często wątpliwymi napisami, np. „Ruda WRON-a orła nie pokona”.
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik na „Proteście Wolnych Polaków”
Na proteście pojawili się także niedawno ułaskawieni przez Andrzeja Dudę politycy PiS. Protestujący przywitali ich okrzykami „cześć i chwała bohaterom”. Mariusz Kamiński dziękował protestującym pod więzieniem, w którym przebywał w związku ze swoim prawomocnym skazaniem.
Chcieli nam odebrać wszystko. Wolność, godność, honor. (...). Nie jesteśmy ofiarami. Nie jesteśmy też bohaterami. To wy jesteście bohaterami. Byliście z nami pod więzieniami każdego dnia – mówił polityk PiS.
Jarosław Kaczyński mówi o wysłaniu rządzących „gdzieś na Pacyfik”
Podczas „Protestu Wolnych Polaków” głos zabrał także prezes PiS. Przed Trybunałem Konstytucyjnym Jarosław Kaczyński mówił o potrzebie „odzyskania medialnej siły”.
Musimy odzyskać medialną siłę po to, by w Polsce była demokracja. A demokracja podstawa tego, że jesteśmy obywatelami a nie poddanymi (…) W Polsce dzisiaj króluje – powiedział.
Pozwolił sobie także na opowiedzenie historii o „młodym człowieku”, który miał go zaczepić w czasie drogi na plac Powstańców Warszawy. Mężczyzna miał stwierdzić, że Polacy dotychczas żyli w dyktaturze.
Nie tak dawno szedłem po placu Powstańców, żeby dostać się do telewizji na jeden z dyżurów, które tam mieliśmy. I zaczepił mnie jakiś młody człowiek i mówi do mnie: no widzi pan, tak kończy się dyktatura. Otóż ten człowiek wierzył, że my żyjemy w dyktaturze. Dziękuję państwu także za to, że jesteście mądrymi ludźmi, nie dajecie sobie wmawiać bzdur. Mówić, że za naszych rządów była dyktatura, to tak jak mówić w środku ostrej zimy, że jest piękne lato. Albo odwrotnie – opowiadał Kaczyński.
ZOBACZ TAKŻE: Kaczyńskiemu puściły nerwy. Wyrwał baner na miesięcznicy smoleńskiej
Prezes PiS krytykował obecnie rządzących za pomocą stwierdzeń: „To nie jest prawdziwy polski rząd”. Protestujący zaczęli w tym momencie krzyczeć „do Berlina”, na co Jarosław Kaczyński stwierdził, że lepsze byłyby dalsze kierunki. Jednocześnie zapewniał, że wszyscy zebrani, łącznie z nim, są „dobrymi ludźmi”.
Proszę państwa, lepiej jeszcze dalej. Bo Berlin to jednak blisko Polski. Lepiej, żeby oni się wybrali gdzieś tam najlepiej do Nowej Zelandii albo jeszcze dalej. Gdzieś na Pacyfik, żeby ich tutaj w Polsce nie było. My jesteśmy dobrzy ludzie, nie chcemy nikogo krzywdzić. Ale bez nich Polska byłaby dużo silniejsza, sprawiedliwsza i miałaby lepsze perspektywy – stwierdził polityk.
Źródło: Interia.pl