Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > BBC: 23-latka wróciła do Mariupola ratować rodziców. "Koniec świata"
Maria Glinka
Maria Glinka 23.04.2022 13:07

BBC: 23-latka wróciła do Mariupola ratować rodziców. "Koniec świata"

AFP PHOTO /Mariupol City Council, Screen Twitter/BBC World
AFP PHOTO /Mariupol City Council, Screen Twitter/BBC World

23-letnia Anastazja Pawłowa wróciła do oblężonego Mariupola, aby ratować rodziców. Po powrocie przyznała w rozmowie "BBC", że po drodze widziała płytkie groby, spalone samochody, mnóstwo zniszczonych budynków i przerażonych ludzi. Jej zdaniem sytuacja na miejscu przypomina "koniec świata".

Mariupol jest bombardowany od początku wojny w Ukrainie. W mieście, w którym pozostało około 100 tys. osób, brakuje wody, żywności i leków, a służby odkrywają masowe groby. Z ostrożnych szacunków lokalnych władz wynika, że zginęło 20 tys. mieszkańców.

Przerażająca droga do Mariupola. Płytkie groby, płonące samochody, dziury w domach

Anastazja Pawłowa wynajęła vana i kierowcę od ochotników, którzy również starali się ewakuować mieszkańców Mariupola. Grupa ruszyła z Zaporoża. BBC wskazuje, że tego typu podróże są bardzo niebezpieczne i najczęściej decydują się na nie osoby, które nie należą do oficjalnych grup humanitarnych.

W rozmowie z BBC 23-latka zdradziła, co spotkało ją po drodze. - Na jednym z punktów kontrolnych, sprawdzając dokumenty, wojskowi wycelowali lufę karabinu maszynowego w stronę naszych głów - przyznała.

Anastazja wskazała, że "cały czas" miała przeczucie, że ktoś "zabierze pojazd, zastrzeli, zgwałci". - To przerażające. Zdajesz sobie sprawę, że żadne z twoich praw nie są tu szanowane - stwierdziła.

23-latka ruszyła do Mariupola, nie wiedząc, czy jej rodzice jeszcze żyją. W tym czasie Oksana i Dmytro spali na podłodze w swoim domu na przedmieściach i próbowali przetrwać nieustanne bombardowania.

Dziewczyna opowiedziała, jak wyglądała droga do oblężonego miasta. - Dookoła są płonące samochody, czołgi, dziury w domach, czarne budynki z zawalonymi domami - relacjonowała. Poruszył ją także widok mieszkańców. - Tłumy bardzo brudnych ludzi z pustymi oczami idą za naszymi pojazdami wzdłuż zaminowanych dróg. Wszystko im odebrano, ich krewni zmarli - wskazała.

23-latka przyznała, że w trakcie drogi napotkała płytkie groby. Stwierdziła, że na początku czuła "przerażenie i zdezorientowanie". Jednak z czasem, po zobaczeniu 10 czy 20 mogił, "po prostu przejeżdżała".

"Apokalipsa" w Mariupolu

Gdy przybyła do Mariupola, schroniła się w szkole zamienionej w obóz dla uchodźców. Ukraińcy nazywają tego typu miejsca obozami filtracyjnymi. Z ich doniesień wynika, że stamtąd obywatele są deportowani. - Od tego, co tam widziałam, zrobiło mi się niedobrze - przyznała. Z jej obserwacji wynika, że "dziadkowie, kobiety, dzieci" leżą "na podłodze, korytarzach, w klasach i sali gimnastycznej prawie jeden na drugim". - Ciężko tam oddychać - przekonywała.

W trakcie rozmowy oceniła, że to, co zobaczyła w Mariupolu, przypomina "apokalipsę". - Wydawało się, że wszystko, w co wierzyliśmy, wszystko, co dobre, moje spojrzenie na ludzi, przekonanie, że żyjemy w cywilizowanym społeczeństwie [...] było błędem - stwierdziła.

Następnego dnia Anastazja ewakuowała ze zniszczonego miasta rodziców i kilkoro sąsiadów. Do busa zabrała w sumie osiem osób. Jej rodzice znaleźli bezpieczne schronienie na zachodzie Ukrainy, a Anastazja mieszka w Dnieprze, gdzie uciekła wraz z narzeczonym z Charkowa, który znalazł się pod ostrzałem.

Choć uratowała rodziców, to ma poczucie winy, że nie pomogła innym mieszkańcom Mariupola. Przyznała, że codziennie otrzymuje informacje, że jej koledzy lub krewni "zginęli lub zostali ranni".

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

źródło: PAP, BBC