Zbrodnia w Białym Dunajcu. Babcia chłopców podjęła bardzo trudną decyzję
Tragiczne wydarzenia z Białego Dunajca poruszyły niemal całą Polskę. 45-letni Piotr W. zabił swojego 14-letniego syna. Mężczyzna według relacji świadków zachowywał się bardzo dziwnie. Wiadomo, co zeznał podczas przesłuchania. "Fakt" donosi o decyzji, jaką dosłownie dzień przed zabójstwem nastolatka podjęła babcia chłopców. Dyrektor MOPR zdradził szczegóły.
Zabójstwo 14-latka w Białym Dunajcu. Nie milknął echa po tragedii
Tragiczna zbrodnia poruszyła Polaków. 45-letni Piotr W., który pojawił się we wtorek 20 sierpnia w pensjonacie w Białym Dunajcu razem z trzema synami, brutalnie zamordował najstarszego z nich - 14-latka. Chłopiec został odnaleziony w zeszłą środę nad ranem z raną ciętą szyi.
Natychmiast zaalarmowano służby, które wkrótce zatrzymały ojca. 45-latek został doprowadzony do prokuratury, gdzie przyznał się do popełnionej zbrodni .
W trakcie posiedzenia ten mężczyzna nagle się otworzył i zaczął mówić. Przyznał się do tego, że zamordował. Mówił też o okolicznościach, w jakich dokonał tego czynu. Ze względów na dobro śledztwa nie będę jednak zdradzała tego, co nam powiedział - powiedziała Onetowi prokurator Justyna Rataj-Mykietyn.
Ojciec chłopców zmagał się z problemami po śmierci żony
Dyrektor MOPR w Siedlcach Adam Kowalczuk przekazał w rozmowie z "Faktem", że w 2022 r. ośrodek zgłaszał prokuraturze nieprawidłowości w rodzinie. Miały być one związane z ojcem i jego działaniem. Wiadomo, że mężczyzna po śmierci żony załamał się psychicznie. Kobieta zachorowała na nowotwór. Piotr W. wpadł w depresję, a tymczasową opiekę nad dziećmi przyznano babci. Dyrektor MOPR ujawnia, że to właśnie ona zajmowała się chłopcami w czasie choroby ich matki.
Ojciec dzieci podjął leczenie, rokowania były dobre, jego stan zdecydowanie się polepszył. Po ostatniej ocenie, która odbyła się w czerwcu, byliśmy nawet dobrej myśli, że idzie to w dobrym kierunku - mówi dyrektor siedleckiego MOPR.
45-letni ojciec chciał odzyskać opiekę nad synami. Urzędnicy mieli jednak poważne wątpliwości i namawiali babcię, aby wystąpiła o stałą opiekę nad dziećmi. Według informacji "Faktu", najstarszy z synów urodził się z niepełnosprawnością. Rozwijał się wolniej umysłowo niż jego rówieśnicy.
Babcia dzień przed tragedią podjęła taką decyzję
Babcia chłopców według informacji dyrektora MOPR dzień przed tragedią złożyła w sądzie wniosek o rozwiązanie tymczasowej opieki nad chłopcami.
Z chłopcami nie było żadnych problemów, również z najstarszym, który był niepełnosprawny. Źródłem problemów w tej rodzinie były psychiczne dolegliwości ojca. Poza tym babci w opiece nad nimi pomagały jej własne dzieci, czyli rodzeństwo zmarłej mamy chłopców - zdradza Kowalczuk.
Dyrektor tłumaczy, że taka decyzja babci wcale nie oznaczała, że opieka nad chłopcami zostanie automatycznie przyznana ojcu. Dzieci mogłyby trafić do rodziny zastępczej lub domu dziecka.