Wybuch paczki w Siecieborzycach. Matka rannej 31-latki: "Krzyczała: "Mamo, dobij mnie""
Lekarze z Zielonej Góry wciąż walczą o powrót do zdrowia pani Urszuli, poważnie rannej w wyniku wybuchu paczki, do którego doszło tuż przed świętami w Siecieborzycach. Dziennikarzom "Uwagi" TVN udało się porozmawiać z ojcem byłego partnera poszkodowanej, mającego w przeszłości znęcać się nad nią, a także matką kobiety, która z łamiącym się głosem wspominała wciąż dźwięczącą jej w uszach rozpaczliwą prośbę 31-latki: "Mamo, dobij mnie!".
Siecieborzyce. Potężna eksplozja poważnie raniła kobietę i jej dzieci
Ta tragedia wstrząsnęła całą Polską. Niecały tydzień przed Wigilią Bożego Narodzenia media obiegły dramatyczne informacje o wybuchu paczki, do którego doszło w jednym z domów w Siecieborzycach (woj. lubuskie). W wyniku eksplozji ranna poważnie została 31-letnia przedszkolanka, pani Urszula, a także dwójka jej dzieci - 8-letnia Ola i zaledwie 2,5-letni Bartek.
Przetransportowana na pokładzie śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Zielonej Górze kobieta walczyła o życie, które ostatecznie udało się uratować. Niestety, konieczna była amputacja jej jednej ręki i przeszycie palców u drugiej, do dziś nie odzyskała w pełni wzroku. W drobniutkich ciałach dzieci tkwiły za to dziesiątki odłamków ładunku.
Po wszystkim w niewielkiej wsi nieopodal Żagania zapanował strach. Mieszkańcy Siecieborzyc zachodzili w głowę, jak można było posunąć się do zastawienia na niczemu winną rodzinę śmiertelnej pułapki. Cień oskarżeń padł wówczas na byłego partnera 31-latki, ale śledztwo cały czas trwa. W rozmowie z reporterami "Uwagi" TVN bliscy pani Urszuli opowiedzieli, co dokładnie wydarzyło się feralnego dnia.
„Mamo, dobij mnie”
Był mroźny, grudniowy poranek, dosłownie chwilę po godzinie 7. Pani Urszula wyszła do samochodu by nagrzać go, zanim odwiezie 8-letnią córkę do szkoły, a następnie wyruszy do pracy. Przeziębiony 2,5-letni Bartek wyjątkowo miał zostać w domu z babcią. Wracając do domu, 31-latka przyniosła ze sobą znalezioną pod oknami paczkę.
- To był kwadratowy pojemniczek, jakieś 20 centymetrów na 20. Przeczytała, że zaadresowane jest to na nią. Paczka była zaklejona przezroczystą taśmą. Ona chyba wzięła nożyk i otwierała to, wtedy to wybuchło - powiedziała matka kobiety, pani Karolina. Jak relacjonowała, wnuczka właśnie ubierała kurtkę, ona sama szła zaś do pokoju, by włączyć 2,5-latkowi bajkę.
- On szedł za mną, przymknęły się drzwi. Podmuch uderzył w drzwi i on upadł i ja upadłam. Szybko się zerwałam, zobaczyłam krew, miał na pleckach rany. Wyniosłam go z tego dymu i zobaczyłam córkę leżącą na podłodze. Krzyczała: „Mamo, dobij mnie” – zdradziła babcia Oli i Bartka.
Pani Urszula wybierała się do pracy, wychodząc znalazła zaadresowaną do siebie paczkę. Wzięła ją do domu i doszło do wybuchu. Kobietę i jej małe dzieci w ciężkim stanie przewieziono do szpitala. Reportaż dziś w UWADZE! pic.twitter.com/C1TRvGvPEX
— UWAGA! TVN (@UWAGATVN) January 2, 2023
Przypadek czy zaplanowana zbrodnia?
W niedawno udzielonym "Gazecie Lubuskiej" wywiadzie szwagier pani Urszuli wyraził przekonanie, że eksplozja nie była dziełem przypadku, a ktoś musiał zadać sobie wiele trudu, by niezauważony dostarczyć przesyłkę pod dom.
Tymczasem o swojej niewinności wciąż przekonuje były partner 31-latki Błażej K., przeciwko któremu prokuratura w Żaganiu skierowała akt oskarżenia ws. wcześniejszego znęcania się nad kobietą. Mężczyzna ma też odebrane prawa rodzicielskie, nałożonego kuratora i musi się leczyć psychicznie.
- Kto jest w stanie w 2 dni, przez weekend, ściągnąć części do budowy bomby, zbudować ją, następnie przetestować czy działa, potem zbudować drugą, zapakować i w weekend ją wysłać? Policja już mi chyba z pięć razy dom trzepała. Ponoć pół warsztatu mi zarekwirowali, twierdząc, że sam taką bombę mógłbym zbudować. Ale faktycznie nic takiego nie znaleźli - mówił "Gazecie Lubuskiej".
W jego obronie staje także ojciec, z którym udało się porozmawiać dziennikarzom "Uwagi". - Nie wiem, co tam się stało, ale tam jest mój wnuk, moja krew. Syn jest w pracy, w Niemczech, jeździ tirem. Policja go przesłuchała w Niemczech i jest niewinny. On się nie ukrywa. Ma czyste sumienie - przekonywał.
Prokuratura nadal prowadzi postępowanie pod kątem usiłowania zabójstwa wielu osób, za co potencjalnemu oskarżonemu może grozić nawet dożywocie.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
"Fakty" TVN. Anita Werner odczytała na końcu specjalne oświadczenie. "Widzowie mają prawo wiedzieć"
Mazowieckie. Radiowóz huknął w drzewo. W samochodzie były dwie nastolatki
Brazylia: Ogromna tragedia w sylwestrową noc. Petarda rozerwała klatkę piersiową 38-latki
Źródło: Gazeta Lubuska, "Uwaga" TVN