Walka o prezydenturę w Krakowie. Łukasz Gibała: nie podobało mi się to, że Donald Tusk nie realizował obietnic
- Odszedłem z Platformy, bo jestem idealistą. Nie podobało mi się to, że Donald Tusk nie realizował obietnic - mówi w rozmowie z Gońcem kandydat na prezydenta Krakowa Łukasz Gibała. Już w najbliższą niedzielę 21 kwietnia wyborcy zdecydują w drugiej turze głosowania, komu powierzą władzę w stolicy Małopolski. Głównym rywalem Gibały w walce o to stanowisko jest Aleksander Miszalski z Koalicji Obywatelskiej.
Rozmowa z Łukaszem Gibałą, kandydatem na prezydenta Krakowa
Współpraca samorządu terytorialnego z administracją rządową jest istotna dla funkcjonowania miasta?
Łukasz Gibała: Oczywiście, że tak. Jest wiele zadań, których Kraków nie będzie w stanie sam zrealizować. Potrzebne są środki z budżetu centralnego, środki unijne i odpowiednia koordynacja w zarządzaniu projektami. Weźmy zabytki, z których słynie Kraków. Odpowiada za nie zarówno Wojewódzki Konserwator Zabytków podlegający pod wojewodę, czyli rząd, oraz miejski konserwator podlegający prezydentowi. Trudno sobie wyobrazić, żebyśmy byli w stanie skutecznie chronić i restaurować zabytki, jeśli odpowiedniej współpracy nie będzie. Przykładów można mnożyć.
No to może lepiej dla miasta by było, gdyby prezydentem został poseł PO z poparciem premiera Donalda Tuska, a nie były poseł Ruchu Palikota z poparciem Beaty Szydło?
(śmiech) No, zacznijmy od tego, że ja mam dosyć szerokie poparcie, bo oprócz PiS popiera mnie na przykład partia Razem. Stoją za mną wszyscy, dla których problemy mieszkańców są ważniejsze, niż partyjne stołki i układanki.
Moim zdaniem to by było wręcz zagrożenie dla Krakowa, gdyby prezydentem był ktoś z Platformy, przy jednoczesnej większości w Radzie Miasta.
Rada miasta powinna kontrolować prezydenta, a jak koledzy będą kontrolowali swojego Olka? Wtedy ta władza zupełnie wymknie się spod kontroli mieszkańców i partia będzie mogła robić wszystko.
Wracając do problemu dogadywania się z rządem. Premier Tusk podkreślał wielokrotnie, że to, co robiło PiS w kontekście odcinania miast od pieniędzy, było skandaliczne i niedopuszczalne. Zakładam, że po tych słowach premier decyzje o dysponowaniu środkami będzie podejmował w oparciu o merytoryczne, a nie partyjne przesłanki. Gdyby było inaczej, to by znaczyło, że po prostu okazał się hipokrytą. Ja mimo wszystko uważam, że to jest człowiek wiarygodny, kompetentny i będzie się zachowywał w stosunku do Krakowa fair, niezależnie od tego, kto wygra wybory.
No ale dla wyborców to jednak ryzyko. O Donaldzie Tusku można mówić wiele, ale nie słynie ostatnio z dotrzymywania obietnic...
Zgadza się, ale spójrzmy na tę kwestię z innej strony. Rządy się zmieniają. I dlatego prezydent niezależny byłby dla mieszkańców lepszy, niż prezydent z nadania politycznego. Skąd pan wie, czy za cztery albo za sześć lat nie dojdzie do władzy ktoś inny i nagle się okaże, że Kraków będzie naprawdę sekowany. Prezydent dobry to prezydent niezależny, który może być w partnerskich relacjach z każdym rządem.
Nie ma pan z tyłu głowy myśli, widząc banery pana Miszalskiego, "no i po co ja odchodziłem z tej Platformy Obywatelskiej, mogłem zrobić sobie karierę, wygodnie, koło szefa, może już byłbym prezydentem"?
Mogłem rzeczywiście zostać. Mogłem mieć wsparcie całej tej machiny propagandowej z Warszawy, mieć wiece z gwiazdami takimi jak Tusk czy Trzaskowski. Mogłem mieć też większe zasoby finansowe.
Natomiast ja odszedłem z Platformy, bo jestem idealistą. Nie podobało mi się to, że Donald Tusk nie realizował obietnic w tym okresie, kiedy rządził przez 7 lat, w latach 2007-2014.
Po drugie, nie podoba mi się sposób, w jaki funkcjonują partie polityczne. Byłem w dwóch, w obu było tak samo - to relacje wodzowskie, trochę jak w wojsku. A ja jednak uważam, że demokracja powinna funkcjonować inaczej. No i dlatego od ponad 10 lat jestem niezależny, skupiam się tylko i wyłącznie na działalności lokalnej. Wiem, że poza partiami jestem szczęśliwszą osobą i skuteczniejszym samorządowcem.
Izrael kontra Iran, czyli dokąd zmierza wojna cieni"Chcemy pokazać, że w Krakowie Łukasza Gibały nie będzie równych i równiejszych"
Jak wyglądałyby pierwsze 100 dni z rządów Łukasza Gibały w Krakowie?
Przede wszystkim zrobilibyśmy gruntowny audyt działania instytucji miejskich. Duża część zarządów nadaje się do wymiany. Pasą się tam ludzie zatrudnieni często bez konkursów, po kluczu znajomości.
Chcemy ich zastąpić niezależnymi, bezpartyjnymi fachowcami. Wyłonionymi w drodze przejrzystych, otwartych konkursów. Czyli takich, w których każdy mieszkaniec będzie miał wgląd do dokumentów konkursowych oraz prawo do publicznego wysłuchania kandydata.
Po drugie, rozpoczniemy intensywny wykup terenów zielonych pod przyszłe parki. Zwłaszcza działek, którym grozi zabudowa. Takich terenów jest mnóstwo. Chcę przesunąć pieniądze z bieżącego utrzymania zieleni właśnie na wykupy terenów zielonych.
No i po trzecie - taka zmiana symboliczna. Pod magistratem chcemy zlikwidować parking, który jest zarezerwowany dla prezydenta, wiceprezydentów i najwyższych rangą urzędników. Stworzymy tam skwer, o który mieszkańcy od dawna prosili, ale Jacek Majchrowski dwukrotnie odmawiał ich prośbom. Nie poddał pod głosowanie projektu z budżetu obywatelskiego w tej sprawie. No a my chcemy pokazać, że w Krakowie Łukasza Gibały nie będzie równych i równiejszych.
Nie będzie żadnego spłacania decyzjami długu wysokości 250 mln zł?
Faktycznie, ta sprawa budziła duże kontrowersje. Ale temat jest nieaktualny, nie mam już tych zobowiązań finansowych, tak samo jak nie mam żadnych zobowiązań partyjnych.
Dług był w istocie pożyczką inwestycyjną, rzeczywiście, na sporą kwotę. Pożyczkę zaciągnęła moja firma po to, żeby wybudować w Niepołomicach fabrykę filamentu i desek kompozytowych. Bo tym się zajmowaliśmy. Eksportowaliśmy nasze produkty do 70 krajów na świecie. W biznesie to normalne, że jak firmy się rozwijają, to inwestują, a jak inwestują, to często biorą pożyczki czy kredyty.
Ale przeciwnicy mojej kandydatury wykorzystali temat pożyczki w brudnej kampanii negatywnej, przedstawiając mnie jako bankruta. W efekcie nawet zwykli wyborcy pisali do mnie, wyrażając zaniepokojenie. Żeby uciąć spekulacje, spłaciłem zobowiązania wobec ojca. I teraz temat jest de facto nieaktualny.
Przekazał pan ojcu udziały w swojej firmie. I czym to się różni od Daniela Obajtka, który przepisał wszystko na syna, Morawieckiego i Tuska, którzy przepisali wszystko na żony, czy najbogatszego deputowanego do rosyjskiej Dumy Andrieja Skocza, którego majątkiem "zarządza" jego 90-letni ojciec Władimir?
Moim zdaniem się różni. Generalnie zakładam, że ci politycy, nie znam tego przypadku rosyjskiego, ale jak chodzi o Morawieckiego czy o Tuska, to przepisali po prostu w taki sposób, że i tak będą kontrolować to co tam przepisali. Natomiast u mnie sprawa jest czysta. Ojciec będzie teraz zarządzał. Ma większe doświadczenie w biznesie ode mnie.
Dlaczego pan nie został w biznesie?
Chciałem się w stu procentach poświęcić Krakowowi, jego mieszkańcom dla rozwoju naszego wspólnego domu.
Łukasz Gibała zabrał głos ws. gazetek wyborczych
Patrząc z boku na krakowską kampanię wyborczą, można odnieść wrażenie, że jest to dom... co najmniej niestabilny... Pan już raz doniósł na policję podczas tej kampanii. Jak się skończyła sprawa tych gazetek wyborczych nazywających pana "uzależnionym" uwikłanym w "ośmiornicę Gibałów", wydawanych przez nieistniejącą "Inicjatywę mieszkańców Krakowski WatchDog"?
To była hejterska kampania finansowana przez jednego z deweloperów, Tomasza Nalepę. Według wyliczeń mojego sztabu, na agitację pełną kłamstw i manipulacji, deweloper mógł wydać około miliona złotych. To były nie tylko gazetki, tysiące gazetek, ale i citylight'y, reklamy na portalach internetowych i tak dalej.
Ta kampania była nielegalna. Nie może tak być, że jakaś firma czy jakaś osoba fizyczna finansują sobie tak po prostu kampanię z własnych pieniędzy, to niezgodne z prawem. Kampania może być finansowana wyłącznie przez komitety wyborcze w granicach limitów finansowych i z pełną jawnością darczyńców.
Zgłosiliśmy to na policję i prowadzone jest w tej sprawie dochodzenie. Naszym zdaniem wina jest bezsporna i nie mam wątpliwości, że ten deweloper zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
Jednocześnie pozwaliśmy go trybie wyborczym, lecz sąd uznał, że tryb wyborczy nie stosuje się do takich spraw. Jednak decyzja nie wpłynie na odpowiedzialność karną tego dewelopera. On i tak zostanie skazany albo na olbrzymią grzywę, albo nawet na więzienie w zawieszeniu.
Pan udowodnił powiązania tego dewelopera z Miszalskim?
Nie wprost. Znaleźliśmy za to bardzo bliskie powiązania z działaczami, którzy byli w SLD i którzy są związani z Jackiem Majchrowskim. Można więc powiedzieć, że to jest jeden obóz polityczny. Zwłaszcza że Miszalski był radnym wybranym z list Jacka Majchrowskiego. W 2018 r. Miszalski wpłacał pieniądze na komitet Majchrowskiego. Dziś Majchrowski otwarcie popiera kandydaturę Miszalskiego.
Dlaczego jakaś grupa działaczy i deweloperów miałaby ryzykować poniesieniem odpowiedzialności karnej, byleby nie dopuścić do pana wygranej? To brzmi mało prawdopodobnie...
Ci ludzie się zasiedzieli na stanowiskach, które generują im duże dochody, ale często nie mają do tego odpowiednich kompetencji. Wiedzą, że ja chcę przeprowadzić audyty, wymienić większość osób na stanowiskach zarządczych, kierowniczych. Natomiast dla nich Miszalski to jest nadzieja na kontynuowanie patologii. Gwarancją utrzymania stołków dla ludzi Majchrowskiego i PO. I dlatego w mieście nie będzie żadnego uzdrowienia jeśli wygra Miszalski. Wygrana Miszalskiego będzie zwycięstwem Majchrowskiego.
To są też ogromne interesy deweloperów budujących w sposób, który od dawna krytykuję. W naszym mieście powstają osiedla niczym betonowe dżungle. Blok przy bloku, byleby wcisnąć jak największą ilość mieszkań, bez odpowiednio szerokich chodników, bez skrawka zieleni, bez placu zabaw, bez przedszkola i szkoły, bez odpowiedniej komunikacji.
Wystarczy wyjść na ulicę i zapytać dowolnego mieszkańca, czy jest zadowolony z kierunku, w jakim rozwija się miasto pod kątem planowania przestrzennego zabudowy. Wszyscy powiedzą, że nie. A za to odpowiadał nie tylko sam Majchrowski, ale i PO z którą współrządził przez lata w bardziej lub mniej formalnych koalicjach. Wspólnie forsowali te plany zagospodarowania, dzięki którym deweloperzy mogli maksymalizować zyski.
No i ja powiedziałem, że zrobię z tym porządek. W Krakowie będą powstawały nowe osiedla, ale budowane w taki sposób, żeby na pierwszym miejscu stawiać wygodę i jakość życia mieszkańców.
Co jeszcze ma Pan do zaoferowania wyborcom PiS, mającym ważące zdanie w tych wyborach? Nie licząc oczywiście kontynuacji finansowania in-vitro z budżetu miasta i krytyki Barbary Nowak?
Ja im mówię wprost. Słuchajcie, mam zupełnie inne poglądy jak wy w kwestiach światopoglądowych i krytycznie oceniam to, jak PiS rządziło w Polsce, a więc się tutaj bardzo różnimy. No ale mamy tę wspólną cechę, że ja nie chcę i wy chyba nie chcecie, żeby Platforma rządziła w Krakowie, bo przecież Miszalski będzie przedłużeniem Donalda Tuska.
Jest to człowiek, który napisał sobie na czole osiem gwiazdek, czyli j***ć PiS i wrzucił takie zdjęcie do internetu. W związku z tym pytanie. Czy chcecie, żeby ktoś taki był prezydentem, czy jednak wolicie kandydata, który ma w wielu kwestiach inne niż wy poglądy, ale który będzie was szanował i który będzie prezydentem niezależnie od wpływów Platformy Obywatelskiej? Czy nie wolicie, żeby w związku z tym w Krakowie było miejsce dla wszystkich, również dla Was, dla wyborców PiS, Konfederacji, dla wyborców PO, Lewicy, Partii Razem, a nie tylko dla jednej opcji politycznej?