Tragiczny finał poszukiwań zaginionej kobiety, nie żyje. Rodzina właśnie potwierdziła
Mała, spokojna miejscowość na Pomorzu. Zwykły dzień zamienia się w dramat, który wstrząsnął lokalną społecznością. Przez wiele tygodni trwały poszukiwania, pełne nadziei, niepewności i coraz większego niepokoju. Aż w końcu nadszedł moment, którego wszyscy się obawiali.
Zniknięcie bez śladu i rozpaczliwa walka o odnalezienie
14 lutego, Marlena S., 37-letnia mieszkanka Płotów, wyszła z domu tuż po godzinie 18:00, zostawiając pod opieką rodziców swoją kilkuletnią córeczkę Lenkę. Powiedziała, że idzie tylko do sklepu. Od tamtej chwili ślad po niej zaginął .
Nie zabrała ze sobą telefonu , dokumentów ani pieniędzy, co od razu zaniepokoiło bliskich. Ruszyła gigantyczna akcja poszukiwawcza — lasy, nieużytki, pola i brzegi rzeki Rega były przeszukiwane metr po metrze.
Zaangażowano policję , strażaków, ratowników, psy tropiące i setki wolontariuszy. Ostatnia wielka akcja odbyła się 9 marca, podczas której 180 osób przeczesywało ponad 500 hektarów trudnego, podmokłego terenu. Mimo ogromnego zaangażowania i determinacji nie znaleziono żadnego tropu, co tylko potęgowało bezsilność i strach rodziny.

Niepokojący trop i skupienie poszukiwań wokół rzeki
Bliscy Marleny nie dawali za wygraną. Wciąż liczyli, że może ich siostra, córka i mama ich małej Lenki, żyje i potrzebuje pomocy. Ich nadzieje podsyciły działania psa tropiącego, który wyraźnie wskazywał kierunek prowadzący w stronę rzeki Rega.
To sprawiło, że właśnie ten obszar stał się kluczowym miejscem poszukiwań. Rzeka była nieustannie monitorowana zarówno przez policję, jak i straż pożarną na łodziach. Rodzina wiedziała, że choroba, z którą Marlena zmagała się od lat — zespół Huntingtona, mogła mieć tragiczne konsekwencje.
To neurodegeneracyjne schorzenie prowadzi do zaburzeń ruchowych, problemów z koordynacją, trudności w mówieniu i nagłych stanów dezorientacji . Codziennie bliscy modlili się, by nie doszło do najgorszego scenariusza, a jednak kolejne dni ciszy stawały się coraz bardziej wymowne.
ZOBACZ TAKŻE: Nie żyje 33-letni ksiądz, pracownik Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. “Zmarł nagle”
Dramatyczne odkrycie
W środę, 19 marca, wszystko się wyjaśniło . Przechodzień spacerujący w okolicach ulicy Reja w Płotach zauważył w nurcie rzeki coś niepokojącego. Ciało kobiety zaczepione o gałąź. Natychmiast zaalarmował służby ratunkowe.
Już pierwsze oględziny wskazywały, że to może być zaginiona Marlena, ale formalnego potwierdzenia miała dokonać rodzina. Jeszcze w czwartek rano prokuratura mówiła o konieczności okazania zwłok bliskim, a w przypadku jakichkolwiek wątpliwości — przeprowadzenia badań DNA.
Kilka godzin później siostra Marleny przekazała tragiczne wieści w mediach społecznościowych: „Z wielkim smutkiem informuję, że Marlena została odnaleziona” .
Rodzina poprosiła o uszanowanie ich prywatności w tym bolesnym czasie. Prokuratura natychmiast wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Odpowiedź na pytanie, jak doszło do tej tragedii, ma przynieść sekcja zwłok.