Tragiczna śmierć 14-latki z Andrychowa. Prokuratura podjęła kluczową decyzję
Okoliczności śmierci 14-letniej Natalki z Andrychowa zostaną zbadane przez śledczych. Sprawdzą oni, jak działali funkcjonariusze od momentu zawiadomienia przez ojca o zaginięciu dziecka. Już teraz wiadomo jednak, że są rozbieżności w tłumaczeniach.
Pozostawiona sama sobie dziewczynka zmarła z wychłodzenia
W feralny wtorek 28 listopada 14-letnia Natalka miała odbyć niedługą podróż, która nie doszła do skutku. Około godziny 8 zadzwoniła do swojego ojca, mówiąc, że źle się czuje i nie wie, gdzie jest. Wówczas on sam rozpoczął poszukiwania, po czym o godzinie 10.30 zgłosił zaginięcie dziecka na policji. Dziewczynkę znalazł w końcu przechodzień, który zaniósł ją nieprzytomną do najbliższego sklepu. Mimo prób lekarzy wychłodzonego dziecka nie udało się uratować.
W lesie znaleziono zwłoki mężczyzny. Wszystko wskazuje, że był poszukiwany Więźniarki były bezwzględne dla matki skatowanego FabiankaRozbieżności co do czasu wykonywanych działań
TVN24 przekazuje wypowiedzi rzeczników policji, w których istnieją rozbieżności co do przebiegu zdarzeń tego tragicznego dnia. Jak mówi st. Asp. Agnieszka Petek z Komendy Powiatowej Policji w Wadowicach, zgłoszenie zaginięcia trafiło do policji dopiero „około godzin popołudniowych” i od tego momentu niezwłocznie wszczęli działania poszukiwawcze. Podkom. Barbara Szczerba z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie oświadczyła z kolei, że zgłoszenie pojawiło się kilka godzin po ostatnim kontakcie z 14-latką.
Ruszyła kontrola policji i śledztwo. Przyczyną sprzeczne doniesienia
Prokuratura Rejonowa w Wadowicach rozpoczęła śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci dziewczynki, a w piątek ma zostać przeprowadzona sekcja jej zwłok. Jak mówił Radiu Zet rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie prok. Janusz Kowalski, działania te mają na celu „wszechstronne wyjaśnienie tej sprawy i ustalenie wszystkich okoliczności tego zdarzenia, ewentualnych osób, które na skutek działania bądź zaniechania mogły przyczynić się do śmierci dziecka”. TVN24 przekazuje nieoficjalnie, że to właśnie rozbieżności w doniesieniach rodziny dziewczynki i policji będą przyczyną wnikliwej kontroli, a wniosków jak na razie nie ma.