Tragedia podczas wakacji w Turcji. Dzieci 40-letniej Polki proszą o pomoc
Marta Dubiel, 40-letnia matka trojga dzieci, nigdy wcześniej nie miała okazji wyjechać na wakacje. Po wielu latach ciężkiej pracy i samotnej opieki nad dziećmi udało jej się zrealizować długo wyczekiwane marzenie - wyjazd na wakacje do Turcji. Niestety, już drugiego dnia jej podróż zamieniła się w koszmar, który wstrząsnął całą rodziną.
Nieszczęśliwy wypadek w Turcji. Polka potrącona przez samochód
Marta i jej partner Tomasz przybyli do Turcji 20 września 2024 roku. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem - pierwsze półtora dnia spędzili na błogim lenistwie w hotelu, ciesząc się słońcem i pięknym widokiem. Pani Marta wysyłała zdjęcia i nagrania swoim dzieciom, dzieląc się radością z wymarzonych wakacji. Niestety drugiego dnia doszło do wypadku , który na zawsze zmienił jej życie.
Podczas przechodzenia przez pasy na zielonym świetle, Marta została potrącona przez rozpędzone auto. Kierowca, obywatel Turcji, zatrzymał się, ale nie udzielił jej pomocy. Tomasz natychmiast podbiegł do nieprzytomnej kobiety, próbując jej pomóc. Marta, z poważnymi obrażeniami głowy i twarzoczaszki, została przewieziona w stanie krytycznym do tureckiego szpitala, gdzie natychmiast przeszła operację ratującą życie.
Walka o życie Polki w tureckim szpitalu
Stan Marty był bardzo poważny. Jak relacjonowała jej przyjaciółka, Oliwia Giermaziak, obrażenia były rozległe - kobieta miała obrzęk mózgu, złamane kości twarzoczaszki, w tym kości klinowe, skroniowe oraz oczodoły i nos. B yła pod respiratorem, a jej bliscy z nadzieją czekali na jakiekolwiek wieści z tureckiego szpitala.
Komunikacja z personelem szpitala była bardzo utrudniona. Rodzina Marty, w tym jej dzieci, dostawała jedynie sporadyczne informacje o jej stanie zdrowia, przekazywane przez polski konsulat. Na każdą odpowiedź trzeba było czekać kilka dni, dlatego rodzina Marty chciała jak najszybciej sprowadzić ją do Polski w celu dalszego leczenia.
Bliscy zaczęli organizować zbiórkę pieniędzy na transport medyczny specjalistycznym samolotem - kwota potrzebna na sprowadzenie Marty do kraju wynosiła 33 tysiące euro, czyli około 150 tysięcy złotych. Rodzina rozpoczęła walkę z czasem, apelując w mediach społecznościowych o pomoc i wsparcie finansowe.
Najstarszy syn Marty, 18-letni Mateusz, w jednym z wywiadów podkreślał, jak bardzo zależało mu i rodzeństwu na tym, aby mama jak najszybciej wróciła do Polski.
Chcielibyśmy, żeby już tutaj była, żebyśmy mogli porozmawiać z nią, złapać za rękę, przytulić, żeby chociaż podświadomie nas słyszała - mówił nastolatek.
Błyskawiczna reakcja i wsparcie Polaków
Po emisji reportażu na temat poszkodowanej Polki w programie "Interwencja" stacji Polsat, na apel rodziny Marty odpowiedziało wielu ludzi dobrej woli. W krótkim czasie udało się zebrać potrzebne środki.
W ciągu dwóch dni zebrała się kolosalna suma - mówił 18-latek.
Syn poszkodowanej nie ukrywał, że choć udało się zebrać ogromną kwota, to dopiero początek wydatków, jakie trzeba będzie ponieść podczas długotrwałego leczenia jego mamy.
Dzięki tym darowiznom Marta Dubiel mogła zostać przetransportowana do ojczyzny, gdzie trafiła pod opiekę lekarzy w jednym z polskich szpitali. Dla jej dzieci i bliskich był to ogromny krok naprzód w walce o jej powrót do zdrowia. Niestety, stan Marty wciąż jest bardzo ciężki, a lekarze planują szereg operacji, w tym twarzy i ręki.
Zaniedbania w tureckim szpitalu
Po przybyciu Marty do Polski okazało się, że jej stan wymagał nie tylko leczenia obrażeń, ale także opieki, której zabrakło w tureckim szpitalu. Gdy dzieci po raz pierwszy zobaczyły swoją matkę po powrocie do kraju, były wstrząśnięte jej wyglądem.
Lekarz powiedział, że była bardzo zaniedbana. Miała odleżyny i była zaniedbana pod względem higieny - mówił Mateusz.
Pomimo dramatycznej sytuacji, dzieci Marty i ich bliscy nie tracą nadziei. Choć lekarze studzą ich zapał i podkreślają, że obecne reakcje kobiety, takie jak drobne ruchy ręką czy oczami, mogą być jedynie odruchami nieświadomymi, rodzina wierzy, że kobieta słyszy ich i wkrótce się obudzi.
Wierzymy, że mama nas usłyszy i to jej pomoże - mówił Mateusz, który wspólnie z rodzeństwem codziennie modli się o powrót kobiety do zdrowia.
Dzięki ogromnej mobilizacji Polaków udało się zebrać środki na transport i pierwsze etapy leczenia Marty w Polsce. Przed nią jednak jeszcze długa droga do pełnego powrotu do zdrowia. Bliscy kobiety nie tracą jednak nadziei i wciąż wierzą, że dzięki pomocy ludzi dobrej woli oraz wysiłkom lekarzy, Marta wróci do zdrowia.