Tragedia na A1. 5-letni Oliwier spłonął z rodzicami w aucie. Wzruszający widok na miejscu tragedii
Opinia publiczna cały czas żyje dramatycznym wypadkiem, do którego doszło na autostradzie A1. W jego wyniku zginęła wracająca z wakacji 3-osobowa rodzina. Wśród tragicznie zmarłych był 5-letni Oliwier. W miejscu, w którym doszło do wypadku, ktoś zdecydował się na wzruszający gest. Widok chwyta za serce.
Śmiertelny wypadek na A1. Prokuratura opublikowała list gończy za sprawcą
Tragiczny wypadek na autostradzie A1 poruszył całą Polskę. Tragedia rozegrała się 16 września, kiedy 3-osobowa rodzina, wracając z wakacji, w wyniku wypadku drogowego spłonęła w swoim samochodzie. Chwilę wcześniej uderzył w nich jadący z ogromną prędkością kierowca bmw.
W piątek 29 września Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej w Łodzi przekazał, że 32-latkowi postawiono zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, a prokurator wystąpił do sądu o tymczasowy areszt. - Wydałem polecenia, aby w związku z wydaniem listu gończego został upubliczniony wizerunek sprawcy - poinformował minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Prokuratura opublikowała kilka godzin później wizerunek mężczyzny . 32-letni Sebastian Majtczak jest obecnie poszukiwany przez policję. Prawdopodobnie uciekł z kraju.
Kierowca BMW poruszał się z ogromną prędkością
Tragiczny wypadek i chęć szczegółowego wyjaśnienia jego przyczyn rozgrzał do czerwoności internet. W sieci pojawiło się wiele filmików i relacji świadków zdarzenia, a sami internauci rozpoczęli swoje własne śledztwo i nagłośnili sprawę.
Podejrzany nie dość, że doprowadził do śmierci rodziny, to jeszcze uciekł z miejsca wypadku. Zbigniew Ziobro ujawnił, że prowadzone przez niego bmw poruszało się z prędkością co najmniej 253 km/h. Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny poinformował także o wdrożeniu procedur czerwonej noty Interpolu, oraz europejskiego nakazu aresztowania wobec sprawcy.
Wzruszający widok na miejscu tragedii. Ktoś pozostawił tam zabawki małego Oliwierka
W sobotę 30 września dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak zamieścił w swoich mediach społecznościowych chwytające za serce zdjęcie. Ktoś zostawił na miejscu tragedii samochodzik małego Oliwiera, który zginął w wypadku.
- To samochodziki 5-letniego Oliwiera, który spłonął w wypadku na A1. Ktoś ułożył je przy drodze, gdzie doszło do tragedii. Sprawca wypadku jest na wolności przez nieudolność państwa. A mimo to wciąż są ludzie, którzy nie widzą tu afery - napisał pod zdjęciem dziennikarz.
Również wczoraj policja opublikowała kolejny komunikat w związku ze śledztwem.