Sprawca karambolu na S7 zabrał głos. Na miejscu zginęło czworo małych dzieci
Sprawca tragicznego karambolu na S7 pod Gdańskiem tuż po tragedii nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Mężczyzna milczał przez tydzień, aż do teraz. W rozmowie z reporterką “Faktów” powiedział, co zapamiętał z tego wieczoru.
Tragedia na S7
Tragiczne sceny rozegrały się w w piątek, 18 października, w Borkowie pod Gdańskiem. Tuż po godzinie 23 służby otrzymały zgłoszenie o wypadku na remontowanym odcinku trasy S7. W zdarzeniu uczestniczyło 21 pojazdów, 2 z nich doszczętnie spłonęły. Na miejscu zginęło 4 dzieci, a 15 osób zostało rannych.
Według ustaleń mundurowych, 37-letni kierujący pojazdem ciężarowym z naczepą najechał na tył poprzedzających pojazdów, doprowadzając do tragicznego w skutkach zdarzenia. Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień, a prokuratura przedstawiła mu zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to do 15 lat więzienia.
Sprawca karambolu pozostaje na wolności
Mimo poważnych zarzutów wobec Mateusza M. mężczyzna wciąż pozostaje na wolności, choć prokuratura wnioskowała o tymczasowy areszt. W niedzielne popołudnie sąd zdecydował, że 37-letni Mateusz M. pozostanie pod nadzorem policyjnym i siedem razy w tygodniu będzie musiał stawić się we właściwej jednostce policji.
Jest decyzja sądu. Dozór policji. Sąd zobowiązał podejrzanego do stawiennictwa 7 razy w tygodniu we właściwej jednostce policji - podał rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Mariusz Duszyński, cytowany przez TVN.
Mateusz M. zabrał głos
Obrońcy Mateusza M. twierdzili, że mężczyzna znajduje się w bardzo kiepskiej kondycji psychicznej, a kontakt z nim jest bardzo utrudniony. Wreszcie udało się z nim porozmawiać reporterce “Faktów” TVN Renacie Kijowskiej." Gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłbym cokolwiek innego" - powiedział. Mężczyzna próbował sobie także przypomnieć, co stało się feralnego wieczoru i dlaczego nie hamował.
Głuchy dźwięk rozbijanych aut, jedno za drugim. Oczywiście, że nikomu nie chciałem krzywdy zrobić. Sam przed sobą nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Nie wiem, co się zadziało - zdradził 37-latek.
Głos zabrała również żona sprawcy karambolu.
Nasza córka jest w wieku tamtych dzieci i, patrząc na nią nawet, od razu myślimy o nich. My jesteśmy rodzicami, którzy też pochowali dziecko. Wiem, że nie ma takich słów, które przyniosą ulgę . Być może kiedyś znajdą w sobie tyle siły, aby spróbować w pewnym sensie nam wybaczyć - powiedziała.