Skandal w polskim mieście. Ksiądz udawał seksuologa, miał wykorzystać 10 dzieci
Zeznania ofiar księdza mogą zszokować nawet najbardziej wytrzymałych. Poszkodowani przez duchownego twierdzą, że zwabiał on ich do siebie pod pretekstem chęci niesienia pomocy. Twierdził, że jest seksuologiem, co dawało mu możliwość intymnych kontaktów z nieletnimi, których obrał sobie za cel „pomocy”.
Rafał K. zwabiał nieletnich pod pretekstem chęci niesienia pomocy
Rafał K. oczywiście żadnym seksuologiem nie był, ale wymyślił sobie tę rolę, by dać upust swoim potrzebom. Tak przynajmniej twierdzą poszkodowani, którzy wkrótce będą mogli składać swoje zeznania przed sądem.
- Kazał się rozebrać do naga i położyć. Później wszędzie dotykał. Zakrywał mi oczy i kazał się masturbować. Tłumaczył, że musi zmierzyć członek we wzwodzie i potem w stanie spoczynku. Miał do tego miarę. Dotykał też jąder i penetrował odbyt, rzekomo w celu badania prostaty - mówiła jedna z ofiar duchownego.
Porażająca prawda o skandalicznych praktykach Rafała K. wyszła na jaw rok temu, w kwietniu 2020. Wtedy to jeden z chłopców, który stał się celem wikariusza zgłosił się do Mateusza Nowaka z biura spraw ochrony dzieci i młodzieży.
Tam nie zlekceważono jego słów i sprawę pchnięto dalej, do biskupa Jana Tyrawy. On również poważnie potraktował doniesienia i przekazał sprawę prokuraturze. Co więcej, Rafała K. natychmiast odsunięto od pełnienia posługi kapłańskiej.
Od września 2020 roku Rafał K. przebywa w areszcie. Prokuratura ponownie wydłużyła jego pobyt, a mężczyznę zbadali psychiatrzy pod kątem zaburzeń seksualnych i zdrowia psychicznego. O ile fachowcy nie stwierdzili żadnych chorób psychicznych, to nie mają jednak wątpliwości, że Rafał K. ma poważne zaburzenia seksualne.
Termin pierwszej rozprawy ustalony został na 17 maja. Jak donosi prokurator Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, mężczyzna nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
- Rafał K. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Twierdzi, że takich zdarzeń z jego udziałem nie było. Nie zabezpieczyliśmy żadnych dokumentów potwierdzających, jakoby podejrzany ukończył studia lub jakiś kurs z zakresu leczenia zaburzeń seksualnych - przyznała w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: