Ryszard Czarnecki wyśmiewa komisję ds. Pegasusa “Koguty biją mocniej”
“Na pewno ta runda zdecydowanie dla PiS i dla prezesa Kaczyńskiego” - tak obrady komisji ds. Pegasusa podsumował europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Nasz rozmówca odniósł się także w rozmowie do pierwszych 100 dni rządu Donalda Tuska - “W zasadzie niemal żadne konkrety nie zostały zrealizowane”.
100 konkretów Tuska
Mikołaj Dowejko: Panie Pośle, mamy 100 dni rządów Donalda Tuska za nami. Jak pan ocenia te pierwsze 100 dni, biorąc pod uwagę, że nie wszystkie konkrety udało się zrealizować?
Ryszard Czarnecki, europoseł PiS: To eufemizm. Pan jest delikatny, jak wobec ukochanej kobiety. W zasadzie niemal żadne konkrety nie zostały zrealizowane. Nawet media sprzyjające Donaldowi Tuskowi mówią, że jest to poniżej 10%. Oczywiście Donald Tusk ma sukces, mówię to ironicznie, bo wyrugował ludzi Prawa i Sprawiedliwości z różnych instytucji państwowych, często dobrych fachowców. Poza tym raczej woli mówić o tym, że pewne rzeczy zaczął robić, że to jest realizowane - ale przecież miało być inaczej! Niech się nikt nie dziwi, że znowu wiele osób będzie powtarzać, że skrót Platformy Obywatelskiej, czyli PO, tak naprawdę oznacza "Puste Obietnice". Proszę nie mieć złudzeń, że to będzie znowu przypominane. Myślę, że obecna koalicja jest bardzo sprawna, gdy chodzi o gadanie, gdy chodzi o propagandę, gdy chodzi o lanie wody, natomiast dużo gorzej idzie im z robotą i realnym działaniem. Nawet teraz niektórzy politycy obozu rządzącego szczerze przyznają, że niektóre postulaty, propozycje, przyrzeczenia przedwyborcze po prostu nie mogą być zrealizowane.
Zamknijmy ten temat, rzeczywiście ten bilans nie jest najlepszy. Aczkolwiek Donald Tusk nagrał materiał, w którym mówił, że on by chciał wszystko naraz, od razu zrobić, ale się nie da, bo jest opozycja, bo zrobili bałagan, bo jest prezydent Duda. Z drugiej strony Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało konferencję, na której w memiczny sposób chciało pokazać, że te wszystkie obietnice Donalda Tuska to są puste obietnice. Podsumowując, jak rozumieć ten przekaz medialny i kto na tym długofalowo wygra?
Zbójeckim prawem opozycji jest krytykować. Jeżeli Donald Tusk myślał, że Prawo i Sprawiedliwość przeprosi za to, że żyje i będzie siedzieć cicho, jak mysz pod miotłą, to grubo się pomylił. Natomiast ja zwracam uwagę na badania opinii publicznej: nawet ludzie, którzy popierają ten rząd, którzy nie chcieli PiS u władzy, mówią, że piętą achillesową rządu Tuska jest brak spełniania obietnic wyborczych. Badania są bardzo jednoznaczne: zdecydowana większość respondentów uważa, że te obietnice po prostu nie zostaną spełnione. To jest płaszczyzna, na której Donald Tusk i jego rząd przegrywa wyraźnie. Może wygrywać na innych polach, ale tutaj bardzo spektakularne obiecywanie stu rzeczy na sto dni okazało się pułapką, w którą Donald Tusk sam wpadł.
Przesłuchanie Kaczyńskiego
Ostatnie tygodnie w polityce również przyniosły przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego przez komisję ds. Pegasusa. Można powiedzieć, że to było takie starcie wagi ciężkiej z wagą piórkową, biorąc pod uwagę reakcję opinii publicznej. Jak Pan ocenia to przesłuchanie?
Rzeczywiście, ja powiedziałem nawet w jednym z wywiadów, że “to powinno być zabronione”. To była sytuacja, że bokser wagi super-ciężkiej musiał walczyć z bokserami wagi koguciej. Gdy zacytowałem to potem Jarosławowi Kaczyńskiemu, który się na boksie zna dużo lepiej niż ja, powiedział: “No, wiesz, ale koguty to czasem mocno biją”. Pięściarze polityczni wagi w takim razie nie koguciej, tylko muszej wystąpili przeciwko prezesowi Kaczyńskiemu i zakończyło się to wyraźnym zwycięstwem prezesa PiS. Oczywiście kolejne jego przesłuchania pewnie nie będą już tak łatwe jak to pierwsze. Prezes był bardzo dobrze przygotowany, a pewnie teraz członkowie komisji z koalicji rządowej będą całymi tygodniami ćwiczyć, aby jednak przygotować się inaczej, niż to zrobiła pani przewodnicząca Sroka i jej zespół w komisji ds. Pegasusa. Na pewno ta runda zdecydowanie dla PiS i dla prezesa Kaczyńskiego.
Spory w PiS
Mieliśmy do czynienia z wymianą bokserską, ale na X między różnymi politykami Zjednoczonej Prawicy. Sprawa dotyczyła rządu Mateusza Morawieckiego i tego jak prowadził politykę wobec Unii Europejskiej, a było to starcie na linii Suwerenna Polska-PiS. Pojawiły się pogłoski o tym, że Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki mogą tworzyć własny ruch polityczny. Pojawiły się również pogłoski o możliwym odejściu Suwerennej Polski ze Zjednoczonej Prawicy czy też wyrzuceniu tej formacji. Przemysław Czarnek, pytany o to, stwierdził, że w sytuacji pozbycia się partii Ziobry, on opuści Zjednoczoną Prawicę. Patrząc na to, jak gotuje się wewnątrz tego obozu, nie obawia się Pan tego, że ten obóz może zostać jakoś zdekomponowany w najbliższym czasie?
To było niepotrzebne "ćwierkanie" na Twitterze. Uważam, że nasi wyborcy wybaczą nam wiele rzeczy, błędy, personalne pomyłki, ale nie wybaczą braku jedności. I to wszyscy koledzy powinni wiedzieć. Jestem, delikatnie mówiąc, mało zachwycony tym, co działo się w tej kwestii. Natomiast myślę, że jest to sprawa wspólnego interesu, żeby Zjednoczona Prawica była zjednoczona, więc na pewno w wyborach samorządowych i europejskich Suwerenna Polska będzie z nami. Mam nadzieję, że również później. To oczywiście zależy też od wyników tych wyborów, ale sondaże wskazują, że to jest bardzo równa walka Prawa i Sprawiedliwości z Koalicją Obywatelską. W ostatnich sondażach jesteśmy przed nią. Ja nie pamiętam takiej sytuacji w najnowszej historii Polski, żeby partia, która oddała władzę, parę miesięcy po wyborach była na pierwszym miejscu w sondażach. Dobrze to wróży przed wyborami, ale oczywiście życie zweryfikuje te prognozy. Im mniej się kłapie i atakuje kolegów z własnego środowiska politycznego, tym lepiej. Mam nadzieję, że moi koledzy napiją się zimnej wody i czegoś takiego już więcej nie będzie.
Na koniec, Jarosław Kaczyński zapowiedział swój start na prezesa Prawa i Sprawiedliwości w 2025 roku po tym, jak parę lat wcześniej w “Gościu Wiadomości” mówił, że nie wystartuje i wyznaczył Mariusza Błaszczaka na swojego następcę. Błaszczak prezesem PiS nie zostanie, a o to miano znów powalczy Kaczyński. Jak Pan ocenia tę decyzję i jak Pan widzi przyszłość Prawa i Sprawiedliwości? Nie da się ukryć, że pewne wymiany pokoleniowe następują, ale dużej zmiany, jeżeli chodzi o kierownicze stanowiska w PiS-ie, nie ma. Jakby Pan na to spojrzał, czy to jest jakiś kryzys przywódczy, czy jest to po prostu problem kadr?
Decyzja prezesa była dość oczywista, spodziewałem się tego. On uważa, że skoro te wybory były arytmetycznie wygrane, choć faktycznie przegrane, to chce jeszcze raz poprowadzić PiS do zwycięstwa. Na pewno wybory na prezesa wygra miażdżącą większością. Zwracam uwagę na pewne działania prezesa, które dopuszczają młodszych polityków do występowania w imieniu Prawa i Sprawiedliwości, do liderowania listom czy do wysokich miejsc na listach wyborczych. Chodzi o polityków młodych, trzydziestoparoletnich, czterdziestoletnich, którzy teraz mają na pewno większe znaczenie w naszej formacji, niż mieli 4 czy 8 lat temu. Wymiana pokoleniowa następuje, ale oni też zaczynają być twarzą PiS-u, więc to nie jest jakaś wymiana taktyczna czy pozorna, tak się po prostu dzieje. Tak jak udało się prezesowi Kaczyńskiemu mocno zwiększyć liczbę profesorów, doktorów w Klubie Parlamentarnym PiS w 2011 roku, kiedy byliśmy w opozycji. Prezes Kaczyński stawia na ludzi młodych, dlatego na przykład raczej nie chce, żeby ci młodzi liderzy PiS-u kandydowali do Parlamentu Europejskiego, bo są potrzebni w kraju. Myślę, że to jest strategia na lata, która się broni.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo!