Roman Giertych ujawnił ponury scenariusz dla rządów PiS. "PiS idzie na zagładę"
Kiedyś koalicjant Jarosława Kaczyńskiego, dziś jeden z jego największych przeciwników. Roman Giertych w najnowszym wywiadzie dla Interii wysuwa szereg oskarżeń pod adresem rządzących, mówiąc m.in. o bezczelności, złodziejstwie i arogancji. Jego zdaniem, jedyną przyczyną utrzymywania się PiS przy władzy są już tylko towarzyszące Polakom szok i apatia, ale i one wkrótce miną. Jak prognozuje, przyszłoroczne wybory zakończą się klęską obecnej władzy, którą ta uzna dopiero pod naciskiem ludzi.
Roman Giertych nie daje PiS-owi żadnej taryfy ulgowej. Choć z życia politycznego w sensie zawodowym już dawno się wycofał, stare sentymenty wciąż są obecne w jego sercu, czemu wyraz daje bardzo intensywnie na Twitterze i na swoim kanale na YouTube.
Prawdziwą sławą okryły się już niekończące się wymiany zdań między mecenasem a ministrem Zbigniewem Ziobrą, ale w gąszczu uszczypliwości znaleźć można też liczne komentarze do przedwyborczych sondaży i najnowszych wydarzeń.
Tylko ostatnio w kpiący sposób Giertych skomentował sprawę ubiegania się przez Polskę reparacji wojennych od Niemiec , wznowienia trasy po Polsce przez prezesa PiS , którą określił mianem "ostatniego tournee", a także odwołania Jacka Kurskiego ze stanowiska szefa TVP . Garść swoich myśli miał okazję zaprezentować też w wywiadzie dla Interii, w którym poruszono wiele istotnych dla przyszłości Polski kwestii.
Roman Giertych o polskim społeczeństwie: "Zachowuje się jak ofiara brutalnego przestępstwa, która jest w szoku"
- Wszystkie sondaże pokazują już, że PiS traci władzę. Jednak nawet te najdokładniejsze (Kantar czy Political Changes) moim zdaniem przeszacowują PiS. Ludzie w takiej atmosferze (Pegasus, podsłuchy) boją się mówić prawdę ankieterom. Moim zdaniem PiS realnie ma teraz Ok.22-23% - tak Roman Giertych napisał na swoim Twitterze 5 września o poranku.
- Myślę, że przyczyną jest apatia. Codziennie mamy nowe afery i ludzie nie potrafią już skupić się na żadnej - uważa.
Jak wskazuje, jedną z bardziej skandalicznych sytuacji była ta związana z handlarzem bronią sprzedającym respiratory. Mężczyzna najpierw zainkasował kilkadziesiąt milionów, po czym uciekł, ale polskie państwo zwlekało z wszczęciem jego poszukiwań. Giertych o takim postępowaniu mówi bez ogródek, nie unikając mocnych słów.
- Takie historie znane są z krajów zupełnie autorytarnych, mafijnych. Dwadzieścia czy dziesięć lat temu taka afera zmiotłaby rząd zupełnie. Taki jest model działania tych ludzi. Poziom bezczelności, złodziejstwa i agresji ze strony tego typu indywiduów przekracza wszelkie granice, przez co ludzie są zaszokowani. Polskie społeczeństwo zachowuje się trochę jak ofiara brutalnego przestępstwa, która jest w szoku. Jest sparaliżowana bezczelnością sprawców - twierdzi.
Polacy sięgną dna?
Choć z wywiadu udzielonego przez Romana Giertycha nie wynikają optymistyczne diagnozy, mecenas pełen jest nadziei na to, że i rządy Zjednoczonej Prawicy w końcu znajdą swój finał i spoczną na cmentarzu historii. Aby to się jednak stało, konieczne może się okazać doprowadzenie Polaków do ostateczności.
- Mam nadzieję, że ten moment nadejdzie niedługo, bo ta głupota, marnotrawstwo, złodziejstwo prowadzą do dużego zubożenia ludzi. Za chwilę w Polsce ludzie zaczną protestować po prostu z powodu ubóstwa i głodu - przewiduje.
Zdaniem byłego polityka, działania PiS określić można równocześnie jako śmieszne i straszne, ale mające bardzo dotkliwe konsekwencje dla obywateli. Podobnie jak Donald Tusk , również Giertych wieszczy zbliżającą się wielkimi krokami katastrofę i rosnące w wielu polskich domach zmartwienia dotyczące podstawowej egzystencji. Wszystko to dlatego, że państwo zostało obsadzone przez "mafię".
- Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się z KPO. Dlaczego PiS nie chce się zgodzić na praworządność? Bo oni chcą bezkarnie kraść. Dlatego wolą nie wziąć kilkuset miliardów złotych z Unii Europejskiej, żeby tylko mieć pewność, że ich kradzieże nie będą ścigane, że nikt ich nie będzie sądził. Taki jest tego cel, a my wszyscy na tym tracimy, złotówka na tym traci, inflacja rośnie - mówi.
Jak wynika z jego słów, to ostateczny dowód na rozkład państwa, o który oskarża takie postacie, jak Janusz Kowalski, Marcin Warchoł, Zbigniew Ziobro, Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki. I to właśnie ich chętnie zobaczył przed wymiarem sprawiedliwości po przegranych przez PiS wyborach.
"PiS idzie na zagładę"
Pytany o to, czy opozycja jest zdolna do wygrania przyszłorocznych wyborów i przejęcia władzy, Giertych także prezentuje swoje własne pomysły na to, by akcja zakończyła się sukcesem.
Proponuje więc, by PO stworzyła wspólną listę z Polską 2050 oraz PSL, ale sam zauważa, że na takie decyzje przyjdzie jeszcze czas. Większym problemem wydaje się być dla niego stworzenie spójnego programu.
- Opozycja może mówić, co zrobi za rok, ale ludzi interesuje czy przeżyją do następnego miesiąca, a nie to, co będzie za rok. Oczekiwanie od opozycji, żeby przedstawiała szczegółowy program, to błędne oczekiwanie. Każdy dobry pomysł opozycji jest zaraz kradziony przez PiS i przedstawiany, jako własny, a jeżeli jest zły, to jest przez PiS wyśmiewany - uważa.
Na uwagę, że już w 2019 roku przewidywał zmierzch rządów Zjednoczonej Prawicy, też ma przygotowaną odpowiedź. Jak podkreśla, sukces był minimalny i nie dokonał się chociażby w Senacie, co pozwoliło już opozycji zablokować kilka reform. Co do przyszłorocznej elekcji, przekonuje, że tej towarzyszyć będzie ogromna atmosfera skandalu.
- PiS te wybory przegra, potem nie będzie chciał uznać wyników, ale ludzie doprowadzą do tego, że będzie musiał je uznać. Z jakim wynikiem przegra? Tego nie wiem, ale trend mają oczywisty, to jest trend spadkowy. Jeśli patrzeć liniowo, bez jakichś większych, nagłych spadków elektoratu, to w lutym PiS powinien mieć 24-25 proc. Przyszłorocznej jesieni, jeśli wybory nie odbędą się wcześniej, powinni mieć około 20-21 proc. Nie da się wygrać wyborów z takim wynikiem. Bez względu na to kto wygra, PiS nie będzie rządził. Nie widzę czynników, które miałyby im pomóc - twierdzi.
Tym, co ma pogrążyć PiS będzie, jego zdaniem, niepohamowana inflacja i problemy z węglem, prądem i gazem, z którymi rządzący ewidentnie sobie nie radzą. W przeciwieństwie do 2019 r., sytuacja ekonomiczna nie jest korzystna, mniej było też afer wokół obozu władzy.
- PiS idzie na zagładę. Jaka będzie ich odpowiedź, jak zareagują czy może będą chcieli wprowadzić stan wojenny? Tego nie wiem, ale za rok i miesiąc są wybory, muszą być wybory i nic nie wskazuje na to, żeby słupki PiS miały przez ten rok wzrosnąć. Bardzo wiele wskazuje na to, że mogą jeszcze dodatkowo spadać - podsumowuje.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Rzecznik Putina przerywa milczenie. Dyktator gotowy do negocjacji z Zełenskim, Kreml ujawnił warunki
Źródło: Goniec.pl, Interia