Rodzina zginęła na A1. Firma tuningowa wydała oświadczenie w sprawie BMW
Na autostradzie A1 w Sierosławiu w wyniku zderzenia dwóch pojazdów – bmw oraz kii – zginęła 3-osobowa rodzina. Cały czas trwa śledztwo w tej sprawie. Policja bada udział kierowcy czarnego bmw w tej tragedii. Mężczyzna jest poszukiwany. Firma tuningowa, która przerabiała auto poszukiwanego, wydała oświadczenie.
Tragedia na A1 wstrząsnęła Polską
Tragedia na autostradzie A1 rozegrała się 16 września wieczorem. Poszukiwany obecnie kierowca bmw - 32 letni Sebastian Majtczak - jechał z prędkością 253 km na godz. , czyli aż o 113 km na godz. za szybko zgodnie z przepisami ruchu drogowego i uderzył w kię. Uszkodzony pojazd trafił z kolei w bariery energochłonne i spłonął, a wraz z nim 3-osobowa rodzina wracająca z wakacji. Tragedia wstrząsnęła całą Polską i podniosła głosy na temat między innymi przerabiania aut i tuningowania ich na dużą skalę.
Paweł Weber z firmy, która tuningowała BMW poszukiwanego Sebastiana Majtczaka w rozmowie z "Faktem" stwierdził, że osiągnięcie gigantycznych prędkości dla współczesnych samochodów nie jest problemem. Firma wydała w sprawie wypadku swój długie oświadczenie na Facebooku.
ZOBACZ TAKŻE: Tragedia na drodze. Jest ofiara śmiertelna i kilka osób rannych, w tym dziecko
Oświadczenie firmy tuningowej
- Drodzy czytelnicy, w związku z dużą ilością zapytań i niekończących się komentarzy postanowiliśmy napisać kilka słów, które odpowiedzą na większość pytań, które zadajecie, a które krążą wokół tragicznego wypadku na A1. Przede wszystkim, jaki był powód usunięcia posta z samochodem, który potencjalnie mógł brać udział w wypadku? To pytanie pada najczęściej, a więc poniżej odpowiedź - czytamy w oświadczeniu.
- Otóż w pierwszym momencie nie zamierzaliśmy go usuwać i odpowiadać na komentarze pod nim. Jednak po kilku godzinach hejt, a także rzucanie jadem i eskalowanie nienawiści było tak wielkie, że postanowiliśmy go skasować. Decyzja o usunięciu nie była podyktowana żadnymi groźbami stron trzecich, tak jak to niektórym się wydaje. Nie mamy też żadnego związku ani z ofiarami, ani ze sprawcami wypadku, kimkolwiek oni są. Nie jesteśmy spokrewnieni, ani opłaceni przez nikogo z nich. Jeszcze raz oświadczamy, że decyzja o usunięciu była naszą własną.
Firma jak zapewnia, nie ukrywa żadnych informacji, ale nie może podawać ich publicznie, ponieważ łamie tym samym prawo o ochronie danych osobowych i dodaje, że nie może potwierdzić czy zaprzeczyć, że dany egzemplarz był kiedykolwiek w ich warsztacie. Może to zrobić tylko wtedy, gdy poprosi o to policja czy prokuratura. - I ponownie, nie mamy żadnych tzw. "wtyków" w Policji, bo niektórzy z Was tak twierdzą - czytamy.
"Życzymy, by temat wyjaśnił się jak najszybciej"
Przedstawiciele firmy w swoim oświadczeniu podkreślają, że wypadki zdarzają się od dziesiątek lat, ale zarówno producent auta jak i firma, która takie samochody tuninguje, nie odpowiada za nie. - Prawo jazdy dostaje się po ukończeniu 18 roku życia, wtedy pozwala się młodemu człowiekowi usiąść za kierownicę samochodu czy motocykla - czytamy.
- To, że w BMW ściągamy tzw. ogranicznik prędkości, który zamiast 263 km/h pozwala na jazdę 300 km/h nie oznacza, że zezwalamy klientom na jazdę takimi prędkościami w miejscach do tego niedozwolonych - podkreśla firma w swoim oświadczeniu.
- Czy gdyby zamiast modyfikowanego samochodu w wypadku uczestniczył pojazd fabryczny, którym poruszałaby się osoba pijana, a efekt wypadku były ten sam, to wszyscy jak jeden rzuciliby się z petycjami o zakaz sprzedaży alkoholu w Polsce i wypisywali pod producentami alkoholu, jak to ich produkt przyczynił się do morderstwa? Prosimy o uderzenie się w pierś, o chwilę refleksji, zastanowienia się i próby odpowiedzi samemu sobie na powyższe, zanim napiszecie kolejny komentarz - apelują przedstawiciele firmy.
Na koniec firma złożyła kondolencje i wyrazy współczucia rodzinie i bliskim ofiar . - Życzymy, by temat wyjaśnił się jak najszybciej, aby nie było wątpliwości, gdzie leży wina. Pełne oświadczenie dostępne poniżej:
"Nie ingerowaliśmy w mechanikę samochodu"
Paweł Weber z firmy, która tuningowała BMW poszukiwanego Sebastiana Majtczaka, podkreśla w rozmowie z "Faktem": - Nie ingerowaliśmy w mechanikę samochodu. Wykonaliśmy tylko tzw. chip-tuning. To podnosi moc zaledwie o 10-20 proc. i daje większą sprawność auta. Głównie przez wyższy moment obrotowy. Podobne osiągi mają auta seryjne z salonów. Taki sam samochód z salonu ma 530 KM z silnika 4,4 V8 osiągający 100 km na godz. w 4 sek. Po tuningu zyskuje 100 koni mocy, a przyspieszenie rośnie do ok 3,6 sek do 100 km.
- Tuning pozwala na wydobycie z silnika tych możliwości, które producent blokuje, bo jest ograniczany ekologią i przepisami unijnymi. Nie wpływa to jednak na bezpieczeństwo, bo to nie samochód stwarza zagrożenie na drodze. To nie auto zabija, ale kierowca. Kierowca za każdym razem bierze odpowiedzialność za swoją jazdę. Dlatego w sprawie samego wypadku nie wypowiadamy się, bo od tego jest prokuratura i sąd - dodaje.
Źródło: Fakt/Facebook