Rodzina poszła na cmentarz i przeżyła szok. Nie mogli uwierzyć, co się stało
Do niebywałej sytuacji doszło w miejscowości Kamionki w Małopolsce. Jeden z mieszkańców, pan Dariusz Stachurka zarzuca zakładowi pogrzebowemu, że ten dopuścił się skandalicznego zachowania przy przenoszeniu grobu członka jego rodziny. - Pan, który prowadzi tę firmę, no niestety powinien za to zostać ukarany - tłumaczy pan Dariusz w programie "Interwencja". Do czego doszło na tamtejszym cmentarzu?
Niecodzienna historia na cmentarzu w Małopolsce
Pan Dariusz poprosił firmę pogrzebową o przeniesienie grobu swojego wujka, który był jednocześnie jego chrzestnym, do rodzinnego grobowca. - Ponieważ już nie potrzebujemy dwóch grobów opłacać, tylko mieć jeden, wspólny. No i od razu go przygotować też przy okazji na później, żeby ewentualnie tylko samą urnę tam wstawiać, odsuwając płytę - mówił reporterowi programu "Interwencja".
Pan Dariusz relacjonuje, że przedstawiciel firmy zapewnił go o wykonaniu usługi. - Ten pan stwierdził, że nie ma żadnego problemu, wszystko zrobi. Czyli te dwa grobowce, zrobi z nimi neutralizację. Wywiezie czy tam coś zrobi z nimi, zburzy. Zrobi jedną katakumbę w tym jednym grobie i później przeniesie zwłoki. No i chciał oczywiście zapłaty z góry 4100 zł - tłumaczył. Kiedy pan Dariusz wybrał się na cmentarz, aby ocenić finalnie efekt pracy firmy, doznał szoku.
Pan Dariusz doznał szoku na cmentarzu
Pan Dariusz tłumaczy, że chciał kontrolować przebieg prac na cmentarzu, jednak nie został nawet powiadomiony o ich rozpoczęciu. Gdy wybrał się na miejsce, przeżył chwilę grozy. Pomnik jego wujka był rozebrany, ale ciała nie zabrano.
- Jezus… Płakałam kilka dni. Zawsze grobowiec wymyty, wypastowany, wszystko zrobione było jak się należy, a tu zachodzę i są dziury. To jest okropne. To dla mnie był szok. Ja myślałam, że tam padnę normalnie na tym cmentarzu - mówiła matka pana Dariusza.
Bohater historii uważa, że przedsiębiorca nie wywiązał się z umowy. Firma nie ma jednak sobie nic do zarzucenia. "Interwencja" nagrała rozmowę pana Dariusza z pracownikiem. - Miała być ekshumacja, po czym pan się wycofał z tego - powiedział Dariusz Starchurka. - No tak, no bo na ekshumację trzeba pozwolenie, żeby przeprowadzić ekshumację - usłyszał w odpowiedzi.
Skandal na cmentarzu. "Ten pan powinien zostać ukarany"
Pan Dariusz zgłosił całą sprawę na policję. Prokuratura umorzyła jednak postępowanie, tłumacząc, że firma pogrzebowa nie popełniła w tej sytuacji przestępstwa.
- Przychodzi święto i zostajemy, jakby nie wiem… Ktoś nam te ciała zabrał. No trudno to określić w ogóle. To jest jakaś porażka. Ja myślę, że ten pan, który prowadzi tę firmę pod tytułem G…, no niestety powinien za to zostać ukarany i na pewno będziemy szli dalej w sensie odszkodowania za znieważenie zwłok, bo to jest coś nienormalnego - podsumował pan Dariusz Stachurka w materiale "Interwencji".
Źródło: Interwencja/PolsatNews