"Pytanie na śniadanie". Niezręczna pomyłka Aleksandra Sikory, musiał przepraszać gości
Aleksander Sikora w duecie z Małgorzatą Tomaszewską prowadzi "Pytanie na śniadanie". Każdemu z prowadzących zdarzają się wpadki, jednak kwintesencją konferansjerskiej synchronizacji jest wspólne wydobywanie się z opresji. W przypadku swojej ostatniej gafy Aleksander Sikora został pozostawiony sam sobie. Na szczęście mógł liczyć na wyrozumiałość gościa.
Ciężki żywot prezentera
Widzowie "Pytania na śniadanie" codziennie raczeni są znakomitymi informacjami dotyczącymi show-biznesu, gotowania, sprzątania oraz zdrowia. Bywa jednak i tak, że w trakcie dyskusji na te tematy mają miejsce różne wpadki. W programie nagrywanym na żywo są nieuniknione i trudno je przewidzieć.
Często dochodzi do lapsusów słownych, nieudanych sztuczek magicznych, potknięć, nieoczekiwanych dźwięków i nietypowych reakcji . O tym, że podczas zaliczania takiej gafy można poczuć się wyjątkowo zakłopotanym, przekonał się Aleksander Sikora.
"Pytanie na śniadanie". Aleksander Sikora pomylił gości
Aleksander Sikora nie mógł liczyć na Małgorzatę Tomaszewską , która nie zdołała szybko się reflektować i pomóc swojemu telewizyjnemu partnerowi. W jakiej sytuacji doszło zatem do pomyłki?
Gośćmi ostatniego wydania "Pytania na śniadanie" były osoby, przed którymi problematyka udaru mózgu nie ma żadnych tajemnic. Jednym z nich był mężczyzna, który w 2006 roku przeszedł udar mózgu. Prowadzący zupełnie pomylił go z ekspertem i zwrócił się z pytaniem: - Pamiętacie Państwo, a raczej Pan, czy pamięta dokładnie ten dzień, kiedy pojawiła się diagnoza udaru mózgu?
Po tych słowach goście siedzący na kanapie obok zaczęli lekko chichotać, aż zapadła niezręczna cisza. Aleksander Sikora szybko wyciągnął wnioski i orzekł: - Przepraszam! Pomyliłem rozmówców, proszę się nie gniewać.
"Pytanie na śniadanie". Gość wyrozumiały dla Aleksandra Sikory
Na szczęście Aleksander Sikora mógł liczyć na pobłażliwość gości. Sami chcieli szybko uratować patową sytuację i pomóc gospodarzowi. Jeden z nich zaczął opowiadać o historii swojej choroby , dzięki czemu można było na chwilę odetchnąć z ulgą. Ze słów rozmówcy wyniknęło jednak, że temat jest poważny, więc dziennikarze musieli szybko zebrać myśli.
- To jest dosyć oczywista sytuacja, dlatego, że to się wiąże z tym, że jest się chorym. Ja zasłabłem na ulicy i zabrało mnie pogotowie. To było w roku 2006 i na szczęście to się zdarzyło w centrum Krakowa w związku, z czym bardzo szybko otrzymałem leki i bardzo szybko pojawiłem się na oddziale - opowiadał gość "Pytania na śniadanie".
Śledź najnowsze newsy na Twitterze Gońca: https://twitter.com/GoniecPL
Źródło: Pytanie na śniadnaie