Próbowała powstrzymać Grzegorza Brauna. Ujawniła szczegóły
Skandaliczny czyn Grzegorza Brauna z Konfederacji odbił się szerokim echem w przestrzeni publicznej. Wczoraj poseł zgasił gaśnicą zapalone na korytarzu sejmowym świece chanukowe. Na jego drodze stanęła Magdalena Gudzińska-Adamczyk. Internistka i spejcalistka od chorób zakażnych próbowała zatrzymać agresora, na co ten uderzył ją ręką w klatkę piersiową
Skandal o randze międzynarodowej
O czynie Grzegorza Brauna rozpisują się nie tylko media w kraju, ale także te międzynarodowe. Wczoraj, tj. 12 grudnia, poseł wyszedł na sejmowy korytarz i wziął ze sobą gaśnicę proszkową. Podszedł do zapalonych świec chanukowych i zgasił je, wywołując prawdziwy skandal. Niewielu zdaje sobie jednak sprawę z okoliczności tego zdarzenia. Poszkodowana została bowiem kobieta, która próbowała zatrzymać ten szalony proceder.
Księża wyjawili smutną prawdę o prowadzeniu kolędy. Padły mocne słowaKonsekwencje wobec agresora
Oburzający czyn Grzegorza Brauna spotkał się zgodnym sprzeciwem Sejmu. Został on błyskawicznie wykluczony z obrad Sejmu i ukarany maksymalnym wymiarem kary dla posła (odebranie połowy uposażenia na trzy miesiące i całości diety na pół roku), wraz z zapowiedzią skierowania wniosku do prokuratury.
Próbowała zatrzymać agresora. W zamian dostała cios
Magdalena Gudzińska-Adamczyk, internistka i specjaliska od chorób zakaźnych, była pierwszą osobą, która zareagowała na zdarzenie. Próbowała zatrzymać agresywnego polityka. W rozmowie z „Wyborczą” opowiedziała o przebiegu zdarzeń.
Jak zapewnia kobieta, początkiem bulwersującej sytuacji było dla niej zobaczenie dymu z gaśnicy.
– Pomyślałam początkowo, że pewnie ktoś potrącił chanukiję, świeca spadła i ktoś się oparzył, podpalił sobie ubranie. Jestem lekarką, odruchowo skoczyłam w tamtą stronę. Wtedy zobaczyłam, że pan Braun próbuje zgasić nasze świece chanukowe i kieruje dyszę gaśnicy na cały świecznik. Złapałam go za rękaw, próbując to przerwać i krzycząc, co robi, prosząc, żeby przestał – opowiedziała Gudzińska-Adamczyk.
Jak widać na nagraniach i jak podkreśla kobieta, Grzegorz Braun skierował następnie dyszę gaśnicy prosto w jej twarz. Przy tym uderzył ją także ręką w klatkę piersiową, w okolice obojczyka.
– Przestałam na chwilę cokolwiek widzieć, ale dalej krzyczałam, żeby przestał, i mówiłam, że to wstyd atakować uroczystość religijną i uderzyć kobietę. Odpowiedział mi, że nie jestem kobietą i to ja powinnam się wstydzić za swoje zachowanie. Potem odwrócił się i odszedł, a do mnie podbiegła rabinowa i wraz z innymi kobietami zaprowadziły mnie do łazienki – powiedziała.
Magdalena Gudzińska-Adamczyk doznała bezpośrednich konsekwencji zdrowotnych po ataku Grzegorza Brauna. Jak powiedziała, gdy wracała do domu, straciła przytomność i trafiła do szpitala.