Potrącił rodzinę z dzieckiem, był pijany. Ujawniono, jak się tłumaczył
W świąteczny poniedziałek Tymoteusz M. wsiadł po pijanemu za kierownicę. Jak się okazało, zrobił to nie pierwszy raz. Mężczyzna potrącił idącą chodnikiem rodzinę z czteroletnim dzieckiem. Niedługo później złożył policjantom zaskakujące wyjaśnienia.
Wypadek w Małdytach
Do wypadku doszło w wielkanocny poniedziałek w miejscowości Małdyty koło Ostródy . Pani Sandra wybrała się z mężem Krzysztofem i synkiem, 4-letnim Dawidem , na świąteczny obiad. Ich pociecha jechała tuż koło nich w zabawkowym aucie. Gdy byli już prawie w domu dziadków, nagle pojawił się rozpędzony bus, prowadzony przez Tymoteusza M.
Potrącił rodziców i 4-letniego Dawida
Kierujący busem 27-latek nagle stracił panowanie nad kierownicą. Pojazd uderzył w drzewo, zjechał na przeciwległy pas ruchu i wjechał na chodnik, którym szli rodzice z małym Dawidem. Uderzył w dziecko i jego tatę , po czym zatrzymał się przed pobliską kapliczką. Pani Sandra uniknęła staranowania tylko dlatego, że szła z tyłu. Na miejscu niezwłocznie pojawiły się służby, podjęto decyzję o wezwaniu śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego . To właśnie nim dziecko zostało przetransportowane do szpitala. Pan Krzysztof został zabrany przez kartkę.
Na szczęście, zarówno małemu Dawidowi jak i jego ojcu nic się nie stało . Chłopczyk przebywa w szpitalu w związku z badaniami.
Mógł nas zabić... Chyba mamy mocnego Anioła Stróża , który jeszcze nie pozwolił, aby to się stało – powiedziała w rozmowie z “Faktem” pani Sandra.
ZOBACZ TAKŻE: Tragedia na Podkarpaciu. Znalazł ciało sąsiada w stawie
Szokujące tłumaczenie kierowcy busa. Był pijany, kiedy potrącił rodzinę z dzieckiem
Kierowca busa został zatrzymany, prokuratura skierowała do sądu wniosek o zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu na okres trzech miesięcy. Według relacji Pauliny Śliwińskiej z Komendy Powiatowej Policji w Ostródzie, czuć było od niego woń alkoholu. Odmówił badania alkomatem i szarpał się z funkcjonariuszami. Ci podjęli decyzję o zawiezieniu go na badania krwi do szpitala. Tam okazało się, że miał ponad 1,8 promila alkoholu w organizmie.
Na jaw wyszło także, że Tymoteusz M. miał orzeczony zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi, wszystko przez jazdę po wpływem alkoholu. Policja zatrzymywała go kilkakrotnie, a tym razem złożył im szokujące wyjaśnienia.
Z jego wyjaśnień wynika, że zabrał samochód dostawczy, który miał naprawiać jego brat. Kluczyki były w stacyjce. Powodem jego zachowania była chęć zobaczenia się z byłą dziewczyną i wyjaśnienia nieporozumień. Był o nią zazdrosny – przekazał w rozmowie z ”Faktem” prok. Zdzisław Łukasiak, zastępca prokuratora rejonowego z Morąga.
Źródło: Fakt.pl