Posłowie PiS oburzeni groźbami Ryszarda Terleckiego. "W co my się pakujemy?"
Jarosław Kaczyński ma kolejny problem z krnąbrnymi posłami, którzy nie zagłosowali "za" nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym. To właśnie tym parlamentarzystom szef klubu PiS, Ryszard Terlecki, zagroził wykreśleniem z list wyborczych. Ci jednak nie boją się "straszaków" i twardo obstają przy swoim, wskazując na wątpliwości natury konstytucyjnej dotyczące nowych regulacji. Czyżby w łonie władzy szykował się rokosz?
Nowelizacja ustawy o SN podzieliła polityków
To już nie delikatne uszczypliwości, ale otwarta wojna. Po tym, jak w ubiegły piątek w Sejmie odbyło się głosowanie nad mającą rzekomo odblokować środki z Krajowego Planu Odbudowy nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym, w szeregach opozycji i samej władzy mocno zawrzało.
Projekt od początku budził niesnaski w Zjednoczonej Prawicy, których źródłem była lawina zastrzeżeń co do jego konstytucyjności ze strony Solidarnej Polski. Ponadto, ugrupowanie Zbigniewa Ziobry zarzucało urzędnikom premiera Morawieckiego, że ci uginają się pod pręgierzem Brukseli, której dawno już wypowiedziało wojnę.
O ile jednak wciśnięcie przycisków "przeciw" podczas głosowania nad nowelizacją przez posłów ministra sprawiedliwości nie było zaskoczeniem, o tyle głośnym echem odbił się rozdźwięk w samym PiS. Tym razem partia Jarosława Kaczyńskiego nie była jednomyślna, czego wyrazem był sprzeciw wobec projektu dwóch polityków ugrupowania i wyjęcie kart do głosowania lub nieobecność ośmiorga parlamentarzystów.
Terlecki grozi niepokornym posłom
Co oczywiste, wolta podległych szefowi całego klubu, Ryszardowi Terleckiemu, polityków spotkała się z jego wyraźnym niezadowoleniem. Słynący z rozbrajającej szczerości były hippis nie poprzestał jednak na wyrazach ubolewania i tym, którzy nie poparli nowelizacji (poza Antonim Macierewiczem) zagroził wykreśleniem z list wyborczych.
Zastraszeni parlamentarzyści, w rozmowie z Wirtualną Polską, nie kryli, że są zaskoczeni tak radykalną postawą Terleckiego i krytycznie ją ocenili. Czy jednak poza ich dezaprobatą, oświadczenie wywołało popłoch? Raczej nie, o czym świadczą wypowiedzi samych napiętnowanych.
- Chodzi nie o sposób głosowania, bo poseł Macierewicz również wyraził swoje wątpliwości wobec ustawy, które ma wiele osób w klubie. Chodzi o to, że dla marszałka Terleckiego to być może okazja, by napsuć trochę krwi ludziom, którzy nie są jak plastelina i nie dadzą się mu lepić zgodnie z jego wyobrażeniami o świecie - ocenił w rozmowie z dziennikarzami WP poseł Bartłomiej Wróblewski.
Komentarze po słowach szefa klubu PiS
Parlamentarzysta, który z wykształcenia jest prawnikiem, uważa, że wypowiedzi takie, jak ta Terleckiego, jedynie dezintegrują zwarte dotychczas szeregi PiS.
Co więcej, podkreślił też, że, w jego mniemaniu, grożenie posłom nie ma najmniejszego sensu, bo, jak zauważył, i tak, mimo iż nigdy nie był tzw. "jedynką", to i tak dostawał się do Sejmu dzięki głosom swoich wyborców, a i partii z pewnością znacząco się przysłużył.
- Kandydowałem w wyborach do Sejmu z miejsca 11., kandydowałem z miejsca 6. To nie były najlepsze miejsca na liście, a jednak ludzie oddawali na mnie swoje głosy, dzięki czemu zostałem posłem. Jestem szefem poznańskiego PiS, przewodniczącym komisji ds. deregulacji, jedną z nielicznych w Sejmie osób, która zna się na prawie konstytucyjnym. Doradzałem kierownictwu PiS w wielu ważnych sprawach. Jaki sens miałoby pozbywanie się takich parlamentarzystów? - zastanawiał się głośno.
Sprzeciwiająca się ustawie posłanka zapowiada: "Nie obawiam się"
Równie twardo swojego stanowiska broni posłanka Teresa Hałas, która ma już pewne doświadczenie w zachodzeniu za skórę szefowi klubu PiS, bowiem już raz postawiła się jego woli. Co sądzi więc o jego groźbach?
- To jest jeden i ten sam straszak. Już raz mnie zawieszono po głosowaniu nad "piątką dla zwierząt". I co? Później klub PiS musiał się z tego wycofywać, bo sam prezes Kaczyński uznał ją za błąd. Ja się takich straszaków nie boję. Nie obawiam się tego, czy będę na liście wyborczej, czy nie. Ja naprawdę wiele przeszłam i inaczej patrzę na życie - stwierdziła.
Posłanka zdradziła tez ciekawe kulisy piątkowych wydarzeń przy Wiejskiej, opowiadając o tym, jak mający wątpliwości posłowie PiS uprzedzili marszałka Terleckiego swojej decyzji.
- Powiedzieli, że nie wezmą udziału w głosowaniu nad ustawą sądową albo zagłosują przeciw. Marszałek Terlecki uznał ich rację. Przecież wątpliwości w sprawie tej ustawy wyrażali nawet pan prezydent Duda i pan prezes Kaczyński. Nie rozumiem zatem, dlaczego dziś marszałek Terlecki straszy posłów PiS wyrzuceniem z list - powiedziała.
Krytycznie wyraziła się też o samym ministrze ds. europejskich Szymonie Szynkowskim vel Sęku, który miał wywierać na swoich kolegach presję. W tym kontekście przypomniała o wątpliwościach dot. ustawy, jakie zgłaszały liczne organy.
- Słuchałam wypowiedzi prezesów Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i innych instytucji, a także pana prezydenta, i zadawałam sobie pytanie: na miły Bóg, w co my się pakujemy? - ujawniła.