Pensja coraz mniejsza, choć większa. Podatek bardziej dotkliwy, a zmian nie było
Coraz więcej podatku do zapłacenia, a pensji na koncie mniej, mimo podwyżek płac. Jak to jest możliwe? Polski system podatkowy od 10 lat nie był reformowany, kwoty progowe nie przystają do współczesnych zarobków. Kolejne grupy Polaków wpadają na II próg... i się o niego potykają. O co chodzi? Dlaczego zarabiamy jednocześnie więcej „na papierze” i mniej wpada na nasze konta? Sprawdzamy.
Podwyżki, dzięki którym mamy mniejsze pensje
Kolejne grupy Polaków wpadają w II koszyk podatkowy i zamiast 17-procentowego podatku dochodowego, płacą wyższy, 32-procentowy. Dane opublikowane przez Ministerstwo Finansów wskazują, że w Polsce obecnie już ponad 1 milion 200 tysięcy osób zalicza się do II progu. Od dekady limity nie zostały zmienione. Pensje rosną, jednak progi są niezmienne. To absurdalna sytuacja, mówi wielu ekonomistów. I przytacza przykłady, gdy pracownicy nie godzą się na podwyżki, bo w ich rezultacie... zarabialiby mniej. Wyjaśniamy, jak to jest możliwe!
Otóż dla urzędów skarbowych „bogactwo” zaczyna się od 85 tys. dochodu rocznie. To po przekroczeniu tego limitu zaczynamy płacić najwyższy podatek dochodowy - 32 proc. Wbrew pozorom, to naprawdę bardzo dużo! Pamiętać także trzeba, że operujemy kwotami brutto!
Oznacza to, że osoba z pensją na poziomie 9 tys. brutto w grudniu wpadnie w II próg podatkowy. Z czym się to dla niej wiąże? Przez jedenaście miesięcy opłaca zaliczkę na podatek dochodowy w kwocie 632 zł, a w grudniu... już 1332 zł. Jej zarobki przed wejściem w II prób wynoszą zatem około 6,5 tys. zł netto, a po wejściu kurczą się o 700 zł i wyniosą około 5700 zł! Pensja na poziomie 9 tys. brutto oznacza roczne zarobki „na rękę” na poziomie 76 tys. złotych.
Ile osób pobiera „wysokie” pensje?
Jak wynika z danych, które opublikowało Ministerstwo Finansów, w 2021 roku (dane za rok 2019) w Polsce już 1,2 mln osób musi płacić podatki liczone według drugiego progu podatkowego. Jak podaje portal money.pl, w 2020 roku takich osób było już 1,5 mln. W 2011 roku osób z II progu było zaledwie 400 tys. Pokazuje to, że dynamika jest od lat taka sama - wzrostowa. Polacy zarabiają coraz lepiej, jednak nie mogą liczyć na system podatkowy, który byłby dostosowany do realiów gospodarczych. Oznacza to, że z roku na rok coraz więcej osób oddaje aż 1/3 swojego wynagrodzenia tylko na podatek dochodowy. A pamiętać trzeba, że z pensji są potrącane także inne daniny na rzecz państwa.
Zjawisko to eksperci nazywają „cichą podwyżką podatków”. Dlaczego? Jak tłumaczą ekonomiści, w tym przypadku nie trzeba ogłaszać, że rząd wprowadza wyższe podatki, a zyski budżetowe rosną wraz ze wzrostem wynagrodzeń. 12 lat temu do grona osób płacących 32-procentowy „dochodowy” znajdował się jeden na sto pracowników. Obecnie jest to jeden na dwudziestu. Aż 5 proc. Polaków ma według skarbówki „bardzo wysoką pensję”.
Progi podatkowe na poziomie 18 proc. (dziś wynosi on 17 proc.) i 32 proc. zostały ustanowione za czasów rządów PO-PSL w 2009 roku. Przyjęto wówczas, że kwotą graniczną będzie 85,5 tys. dochodu rocznego brutto. Tyle, że 12 lat temu płaca minimalna wynosiła 1200 złotych, a średnia 3100 złotych. Dziś jest to odpowiednio 2800 zł i prawie 5,5 tys. zł. Gdyby próg podatkowy rósł proporcjonalnie do zarobków, dziś musiałby wynosić nieco ponad 150 tysięcy rocznego dochodu.
- Wieloletnie zamrożenie limitu dla drugiego progu podatkowego to nic innego jak pełzająca podwyżka podatków. Pełzająca i cicha, ponieważ nie trzeba nic ogłaszać, nie trzeba wprowadzać żadnych nowych rozwiązań, samo się dzieje. Z roku na rok wpływy do budżetu z tego tytułu są większ**e** - mówi w rozmowie z money.pl dr Aleksander Łaszek, ekonomista Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
Artykuły polecane przez redakcję portalu Goniec.pl:
Będą nowe obostrzenia. Minister zdrowia nie pozostawia żadnych wapliwości
Portale Polski Press publikują nazwiska osób po apostazji. Czy są w niebezpieczeństwie?
Źródło: Money.pl