Pan Marek nagrał apel tuż po wyjściu ze szpitala. Ujawnił, jak potraktowano go w placówce
Niedługo po wyjściu ze szpitala pan Marek nagrał rozpaczliwy apel. Błagał o pomoc, a sprawą zajęli się dziennikarze Uwagi! TVN. Jak widać na wideo, mężczyzna nie wygląda najlepiej. W szpitalu zetknął się z nieludzkim traktowaniem, nie reagowano na jego prośby.
Przyjaciel określił go „wrakiem człowieka”
Marek Bartos nie był w stanie sam sobie poradzić - mieszka wraz ze schorowaną mamą i niepełnosprawnym ojcem. On sam porusza się na wózku. Zanim doszło do zwichnięcia stawu biodrowego i pobytu w szpitalu, pracował i toczył normalne życie.
Następnie doszło do zapalenia stawu, pojawiła się odleżyna. Mężczyzna trafił na oddział chirurgii do szpitala powiatowego w Opocznie. Rana cały czas się powiększała, a pan Marek czekał na pobyt w specjalistycznej klinice ortopedycznej w Otwocku - trafił do kolejki oczekujących pacjentów.
Jak opowiada dziennikarzom Uwagi! TVN, na odleżynowej ranie pojawił się ropień. Przyznaje, że po prostu „gnił żywcem”. Oprócz tego ujawnił, że prosił personel o pomoc, nie był w stanie jeść, a od kroplówek go odłączono. Nie miał pojęcia dlaczego. Jego stan ciągle się pogarszał - rana się nie poprawiała, on sam gorączkował i mocno schudł.
[EMBED-243]
Pan Marek powiedział „dość” i na własne żądanie wypisał się z placówki. Pod koniec kwietnia trafił na SOR, również w Opocznie. Chociaż był chudy, odwodniony, z problemami gastrycznymi, a rana powiększyła się do sporych rozmiarów, nie został zatrzymany w szpitalu.
- Gniję żywcem, pozostawiony sam sobie po wyjściu ze szpitala. Jestem chudy, mam biegunkę, jestem odwodniony, wyszła mi kość biodrowa. Szpital zostawił mnie na pastwę losu, nie przeżyję, pomóżcie - mowił na nagraniu Marek Bartos.
Przyjaciele oraz pracodawczyni pana Marka nie dowierzali własnym oczom - po prostu nie rozpoznali wycieńczonego mężczyzny, który jeszcze kilka miesięcy temu tryskał energią. Co z opieką nad poszkodowanym? Całą rodziną opiekują się dwie siostry, a dopiero po kilku dniach od opuszczenia szpitala udało się znaleźć pielęgniarkę, która była w stanie podać panu Markowi kroplówki.
Dyrektorka szpitala powiatowego w Opocznie, Dagmara Junknikiel-Rosiak, sama przyznała, że zostawiłaby chorego mężczyznę w szpitalu, a nie wypisywała do domu. To była decyzja dyżurującego wtedy lekarza.
Stan pana Marka był na tyle poważny, że miejsce w klinice w Otwocku szybko się znalazło. Teraz musi jedynie poczekać na operację, podczas której zostanie usunięta zakażona kość. Przyjaciele uruchomili też zbiórkę na sprzęt medyczny i rehabilitację.
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec.pl
Źródło: Uwaga! TVN