Otrzymała pismo od ZUS i się załamała. Zaskakująca treść, tego się nie spodziewała
Pewna kobieta otrzymała zaskakujące pismo z ZUS. Dokument dotyczył udostępnienia jej danych. Teraz musi sprawdzać, czy ktoś nie wyłudził na nią kredytu. Jak tłumaczą eksperci, to wbrew pozorom nie jest rzadka sytuacja. Wiele osób o kradzieży danych dowiaduje się od komornika. Niecodzienną sytuację przedstawił portal money.pl
Otrzymała nietypowe pismo od ZUS. "Nogi się pod nią ugięły"
Pani Beata, czytelniczka portalu money.pl otrzymała pismo z ZUS informujące ją o tym, że doszło do naruszenia ochrony jej danych osobowych . Gdy otworzyła list, jak wspomina, nogi się pod nią ugięły. Okazało się, że jej dane osobowe zostały udostępnione na profilu innego pacjenta na Platformie Usług Elektronicznych ZUS.
W pierwszej chwili kobieta była przerażona. Po doczytaniu pisma do końca wkradło się jednak oburzenie. Dowiedziała się, że aby "zminimalizować negatywne sutki naruszenia danych osobowych" – powinna zgodnie z zaleceniami ZUS założyć konto w systemie informacji kredytowej i gospodarczej po to, aby n a bieżąco sprawdzać, czy ktoś nie wyłudził na jej dane kredytu …
ZUS wyjaśnia niecodzienną sytuację
W odpowiedzi na pytania money.pl ZUS oznajmił, że zgłosił fakt naruszenia ochrony danych osobowych do prezesa UODO.
Potwierdził też, że zawiadomił poszkodowaną o naruszeniu. Jednocześnie zagwarantował, że w Zakładzie działają " wypracowane procedury działania w takich przypadkach , a pracownicy przechodzą szkolenia ".
Grzegorz Dyjak reprezentujący centralę poinformował również o tym, że niezwłocznie po otrzymaniu informacji ZUS usunął błędnie zamieszczone pismo z danymi klientki z profilu PUE ZUS nieuprawnionej osoby. Zapytany o to, jak doszło do tej sytuacji, nie potrafił jednak udzielić odpowiedzi…
Otrzymała pismo i nie mogła w to uwierzyć. Treść kompletnie ją zaskoczyła
Eksperci alarmują, że do podobnych sytuacji, związanych z wyciekiem danych z różnych miejsc czy innym naruszeniem dochodzi coraz częściej. Poszkodowani, mimo że to ktoś wykradł ich dane, są zmuszeni do tłumaczenia się w sądzie . Dane, które wyciekły z firm lub instytucji, są wykorzystywane przez cyberprzestępców m.in. do zaciągnięcia kredytów lub pożyczek.
Co zrobić, gdy spotka nas taka sytuacja? Artur Piechocki, radca prawny w kancelarii APLaw Artur Piechocki, ostrzega, że w przypadku otrzymania informacji o wycieku naszych danych, nie należy tego lekceważyć. Powinno się sprawdzić, czy nasze dane nie pojawiły się w Krajowym Rejestrze Długów.
- Zdecydowana większość takich naruszeń jest skutkiem ludzkich błędów . Najczęściej polegają one na najzwyklejszych pomyłkach, np. błędnie wpisanym adresie mailowym – wyjaśniał w rozmowie z money.pl Łukasz Onysyk, wiceprezes w firmie Auraco, zajmującej się ochroną danych osobowych. – Tych błędów niestety nie da się wykluczyć . Szkolenia, wdrażanie procedur, budowanie świadomości pracowników na ten temat mogą jedynie ograniczyć skalę takich wycieków, ale ich nie wyeliminują - dodał.
Dostała pismo z ZUS-u i nie mogła uwierzyć. Oszuści są bardzo sprytni
Artur Piechocki zaznacza, że przestępcy są bardzo sprytni . Najczęściej, gdy zaciągają kredyt czy pożyczkę na skradzione dane, ofiary otrzymują nakazy zapłaty, które są natychmiastowo egzekwowane. – Bardzo szybko sprawa trafia do komornika i nagle ofiara ma zajęty rachunek bankowy, czy wynagrodzenie. W dodatku często nie wie, że w jej sprawie toczyło się jakieś postępowanie – tłumaczył radca prawny.
Jak do tego dochodzi? - Nakaz zapłaty trafia pod fałszywy adres , co jest charakterystyczne dla tego typu spraw. Pozostałe dane są prawdziwe i dotyczą osoby, której dane zostały skradzione. Zazwyczaj chodzi o nazwisko, PESEL czy numer dowodu osobistego. Tylko adres do korespondencji jest fałszywy – wyjaśniał w rozmowie z o2.pl prawnik.
Co istotne, sprawa jest o tyle skomplikowana, że jeśli firma, która próbuje wyegzekwować pieniądze, udowodni, że dana osoba rzeczywiście odebrała korespondencję , to nawet jeśli jest to ktoś podstawiony, nakaz zapłaty jest skuteczny i sprawa trafia do komornika.
– Niedawno w Kodeksie Postępowania Cywilnego wprowadzono zmiany, które mają zapobiegać takim sytuacjom. Jednak mimo to ten proceder nadal istnieje . Wyjście z tej sytuacji wcale nie jest proste. Poszkodowany musi najpierw doprowadzić do tego, aby unieważnić klauzulę wykonalności. Dopiero w następnym kroku może starać się udowodnić, że nie było podstaw do wydania klauzuli wykonalności i nakazu zapłaty – podkreślał Artur Piechocki.
Złożona jest również kwestia uzyskania odszkodowania w przypadku wycieku danych. – Sam wyciek danych nie oznacza jeszcze, że te dane trafią do kogoś, kto postąpi z nimi w bezprawny sposób. Osoba, którą to dotknęło, musi udowodnić np. fakt realnego zagrożenia związanego z wyłudzeniem kredytu i dopiero na tej podstawie może domagać się zadośćuczynienia – tłumaczył radca prawny.
Źródło: money.pl