Odnaleziono zwłoki Grzegorza Borysa. Policjant powiedział wprost o działaniach służb
Grzegorz Borys nie żyje. Ciało poszukiwanego od 20 października 44-latka wyłowiono ze zbiornika wodnego na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego w poniedziałek 6 listopada. W rozmowie z Wirtualną Polską pracę służb podczas trwających poszukiwań skomentował doświadczony policjant Aleksander Ławreszuk, były naczelnik w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim.
Grzegorz Borys nie żyje. Ze zbiornika wodnego wyłowiono ciało
Poszukiwania Grzegorza Borysa podejrzanego o zabójstwo swojego 6-letniego syna Aleksandra trwały od 20 października. Służby od 18 dni szczegółowo przeczesywały tereny trójmiejskich lasów i Parku Krajobrazowego. W poniedziałek 6 listopada nastąpił przełom. W okolicy rozlewiska Lepusz znaleziono ciało mężczyzny. Prokuratura po kilku godzinach potwierdziła nieoficjalne doniesienia, że zwłoki należą do Grzegorza Borysa. - Statystycznie, w 99 procentach przypadków, jeżeli rodzic zabija dziecko, to zabija potem siebie - skomentował Aleksander Ławreszuk w rozmowie z WP.
Teren, w którym odnaleziono Grzegorza Borysa, był już raz sprawdzany przez służby. - Nie wiem, co działo się w głowie głównodowodzącego. Ale znam mechanizmy, jakie mają miejsce w takich przypadkach. Policja działa pod ogromną presją. Podejrzewam, że tutaj zagrały też działania nadzorcze z Komendy Głównej Policji, a może nawet i ministerstwa, które próbuje zaistnieć w głośnych sprawach - mówi Ławreszuk.
Grzegorz Borys nie żyje. To ona zidentyfikowała ciało, ujawniono kulisyGrzegorz Borys nie żyje. Ocena działań polskich służb
- Im bardziej się kogoś szuka, tym bardziej się go nie znajduje. Potem następuje chwila refleksji, a po kilku tygodniach oceniane jest, co nie wychodzi - mówi były, doświadczony policjant na temat poszukiwań Grzegorza Borysa i przypomina przypadek z województwa lubuskiego, gdzie swego czasu trwały poszukiwania funkcjonariusza, który po kłótni z żoną wyszedł z domu i zaginął. Po roku jego ciało zaledwie 150 metrów od miejsca zamieszkania znalazły dzieci.
- Miejscowa policja ze strażakami i żołnierzami przeszukiwała ten teren. My nie powtarzaliśmy ich w tym miejscu. Gdybyśmy wrócili i przeszukali jeszcze raz... A my uwierzyliśmy w skuteczność tych pierwszych poszukiwań - wspomina i dodaje, że trudno określić, dlaczego policja postanowiła wrócić w teren już wcześniej przeszukiwany.
- Być może założono, że nie żyje, i że szukają zwłok. Trudno mi powiedzieć. Ja podkreślam, że policjanci często działają pod presją przełożonych i innych osób. Pojawiają się proliferzy, doradcy itp. To też miało znaczenie. Musiały zajść też procesy myślowe, decyzyjne - mówi w rozmowie z WP.
Grzegorz Borys nie żyje. "Działania służb zakończyły się szybkim efektem"
- Zbiornik wodny to miejsce trudne do przeszukania. Jeżeli powiesiłby się na drzewie, to miałoby to wpływ na czas poszukiwań, bo kamery termowizyjne by wykryły zwłoki. W tym przypadku kamery czy psy nie są skuteczne. Chociaż za moich czasów był jeden pies, który byłby w stanie doprowadzić do zatopionego ciała - mówi Aleksander Ławreszuk.
Były policjant uważa, że należy poczekać do wyników sekcji zwłok Grzegorza Borysa i kolejnych ustaleń z trwającego śledztwa. - Ja nie będę wydawał opinii, mogę zwrócić uwagę tylko na pewne procesy. Z mojej perspektywy działania służb zakończyły się szybkim efektem i były skuteczne - podsumowuje.
Źródło: Wirtualna Polska