Nie żyje żołnierz oraz jego 6-letnia córeczka. Relacja sąsiadów poraża, ujawnili jaki był
Emocje związane z rodzinnym dramatem, do którego doszło 28 sierpnia w Redzie (woj. pomorskie), nie gasną. Młody mężczyzna najpierw zabił swojego psa, następnie 6-letnią córkę, po czym popełnił samobójstwo. Sąsiedzi nie mogą uwierzyć w tragedię, która rozegrała się tuż za ścianą. - Naprawdę nie wzbudzał on żadnego niepokoju - podkreślają.
Tragedia w Redzie
Reda (woj. pomorskie). W sobotę, 28 sierpnia doszło tu do strasznej tragedii . W jednym z mieszkań znaleziono zwłoki 32-latka, jego 6-letniej córki oraz psa. Z komunikatu wydanego przez prok. Macieja Duszyńskiego z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku wynika, że dziewczynka i mężczyzna zginęli od ran ciętych, charakterystycznych dla noża. Światło dzienne ujrzała także informacja, że nieżyjący mężczyzna był żołnierzem elitarnej Formozy . - Zmarły był w stopniu starszego marynarza - poinformował prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Dochodzenie w koszmarnej sprawie trwa. Wiele jednak wskazuje na to, że 32-latek najpierw śmiertelnie ranił swojego psa, następnie córkę, po czym popełnił samobójstwo. 2 sierpnia odbyła się sekcję zwłok. Miała ona pomóc ustalić, czy zabójca działał w amoku, czy przygotował się do samobójstwa rozszerzonego. Trwają przesłuchania świadków. Z informacji medialnych wynikało, ze przez pewien czas nie udało się porozmawiać z matką mężczyzny ze względu na szok, w jakim się znalazła.
Sekcja zwłok
W środę, 2 sierpnia, medycy z Zakładu Medycyny Sądowej w Gdańsku przeprowadzili sekcję zwłok 32-latka oraz jego 6-letniej córki. Szukano potwierdzeń i dowodów na to, co było bezpośrednią przyczyną zgonu ojca i dziewczynki. Jest jednak zbyt wcześnie by mówić o konkretnych wynikach.
- Zlecono również badania toksykologiczne na obecność substancji psychoaktywnych. Zostały pobrane próbki do badań. Na opinię z sekcji i wyniki badań toksykologicznych trzeba będzie poczekać - wyjaśnił prokurator Mariusz Duszyński. Śledczy dodał jednocześnie, iż sekcja zwłok zostanie wykonana również na psie rodziny. Wyjaśnienie, co zabiło pit bulla, jest ważne w kwestii całokształtu tragicznych wydarzeń z Redy.
Sąsiedzi żołnierza nie mogą uwierzyć
Sąsiedzi denata nie kryją emocji. Jak informuje Fakt, 32-latek mieszkał w tym miejscu zaledwie od dwóch miesięcy. - Mijaliśmy się na klatce schodowej, mówiąc sobie jedynie "dzień dobry". Czasami też widywałam go w towarzystwie małej dziewczynki i psa - tłumaczy pani Jola, jedna z sąsiadek, w rozmowie z tabloidem. - Naprawdę nie wzbudzał on żadnego niepokoju, dlatego nie mogę uwierzyć w to, co się wydarzyło - dodaje kobieta.
- Dopiero gdy pojawiła się u nas karetka i straż pożarna, wyszłam na klatkę schodową. A na niej zobaczyłam płaczącą starszą kobietę. Podałam jej szklankę wody i po chwili z mieszkania sąsiada wyszedł strażak i powiedział, aby już nie wchodziła do środka - dowiadujemy się.
Źródło: Goniec.pl/ Onet/ Fakt