Ktoś zarysował mu auto pod sklepem, za wycieraczką znalazł uszkodzoną karteczkę. Kierowca zaapelował o jedno
Przykrą niespodziankę zastał pod jedną z galerii handlowych w Lublinie właściciel zaparkowanego tam samochodu. Po powrocie z zakupów mężczyzna odkrył, że jego auto jest wyraźnie zarysowane, a za jego wycieraczką tkwi karteczka. Niestety, mały świstek papieru był mocno sfatygowany przez kapryśną pogodę, przez co znalezienie winowajcy okazało się być niemożliwe. Poszkodowany postanowił prosić o pomoc użytkowników sieci.
Zostawiasz auto pod sklepem? Możesz wrócić do domu z niemiłą niespodzianką
Któż z nas nie dba o swój samochód jak o oko w głowie? Nawet drobna rysa na karoserii potrafi wprawić prawdziwych miłośników motoryzacji w paskudny nastrój, a co dopiero pokaźnych rozmiarów szrama.
Takie przykre incydenty, niestety, bardzo często mają miejsce na ogólnodostępnych parkingach, gdzie każdy centymetr wolego miejsca jest na wagę złota. Ruszając więc, na przykład, na zakupy, musimy liczyć się z tym, że wrócimy z nich nie tylko z pełnymi siatkami, ale też przykrą pamiątką w postaci skazy na ukochanym aucie.
Całe szczęście, nie jest to sytuacja nieodwracalna, choć najczęściej wiąże się ze sporymi kosztami. Miło zatem, gdy winowajca sam przyzna się do grzeszku i zaoferuje naprawienie szkody na własny rachunek. Tak właśnie miało się stać w Lublinie.
Uczeń zatańczył z dyrektorką na studniówce, wszystkim opadły szczęki. Nagranie jest hitemLublin. Porysowany samochód przed galerią handlową. Poszkodowany prosi o pomoc
Była sobota 18 lutego. Godzina 17, może 18. Tuż przy Alei Spółdzielczości Pracy 86, przed sklepem IKEA, ktoś zarysował auto mężczyzny, który akurat wtedy oddawał się zakupowemu szaleństwu w pobliskiej galerii handlowej.
Gdy ten dotarł na parking ujrzał zniszczony fragment samochodu, ale dookoła było pusto. Zapewne wówczas pomyślałby, że winna osoba zwyczajnie wywinęła się od odpowiedzialności, gdyby nie to, że za wycieraczką tkwiła trącana podmuchami wiatru karteczka.
Mocno sfatygowany kawałek papieru w pierwotnej wersji zawierał numer telefonu do sprawcy zamieszania, jednak po tym, jak uległ poważnej erozji na skutek trudnych warunków atmosferycznych, dostrzec na nim można było jedynie jedną cyfrę z dziewięciocyfrowego ciągu. Poszkodowany kierowca wpadł więc na całkiem sprytny pomysł, by nagłośnić sprawę w sieci.
Szczęśliwy finał poszukiwań winowajcy
Wkrótce informacja o zarysowanym aucie pojawiła się na profilu serwisu “Lublin 112” na Facebooku, wraz z dwoma zdjęciami. Mężczyzna, który zwrócił się o pomoc do redakcji, zaznaczył także, iż nie chce zgłaszać sprawy na policję, rozumiejąc, że ktoś chciał zachować się jak należy.
W dalszej części przyznał jednak, że jeżeli nie uda mu się samodzielnie odnaleźć winowajcy w ciągu kilku dni, zostanie zmuszony, by poinformować służby.
- Przy sklepie Ikea ktoś porysował mi auto i zostawił karteczkę, ale przez deszcz, niestety, nie widać numeru telefonu. Nie chcę na razie zgłaszać tego na policję, ponieważ rozumiem, że ktoś chciał to załatwić. Jeżeli nie znajdę osoby do poniedziałku, będę musiał zgłosić na policję - napisano.
Jak się okazuje, sposób okazał się być skuteczny, bowiem wystarczyło zaledwie kilka godzin, aby obaj kierowcy skontaktowali się ze sobą. Miejmy nadzieję, że dalszy przebieg sprawy był równie elegancki, co postawa poszkodowanego mężczyzny.
Śledź najnowsze newsy na Twitterze Gońca.
Źródło: lublin112.pl