Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Krystyna Pawłowicz ujawniła prawdę o swoich rodzicach. Zdradziła, co było jej największym sukcesem
Piotr Dutka
Piotr Dutka 14.05.2022 09:08

Krystyna Pawłowicz ujawniła prawdę o swoich rodzicach. Zdradziła, co było jej największym sukcesem

Pawel Wodzynski/East News
Pawel Wodzynski/East News

Profesor Krystyna Pawłowicz, sędzia Trybunału Konstytucyjnego była gościem portalu Salon24.pl. W rozmowie z dziennikarzem Sławomirem Jastrzębowskim ujawniła wiele szczegółów ze swojego życia. Opowiedziała m.in. bolesną prawdę o początkach kariery.

Krystyna Pawłowicz od lat jest niezwykle zapracowana, angażując się w różne wydarzenia polityczne, a od jakiegoś czasu jest również sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Choć wiele osób kwestionuje jej obecność w tej instytucji, bo do niedawna była ona aktywnym politykiem, Pawłowicz zdaje się tym nie przejmować.

Bezkrytyczna w stosunku do siebie sędzia intensywnie zarzuca internautów kontrowersyjnymi wypowiedziami i treściami, ignorując wszystkich tych, którzy myślą inaczej od niej. Tym razem była gościem portalu Salon24.pl, gdzie rozmawiała ze znanym i cenionym dziennikarzem, Sławomirem Jastrzębowskim. W trakcie rozmowy padło wiele kontrowersyjnych tez, dotyczących zarówno osób, jak i bieżących wydarzeń, które mają miejsce w naszym kraju.

W pewnym momencie sędzia Pawłowicz otrzymała pytanie o początki swojej zawodowej kariery. Z jej ust padły wyjątkowe słowa odnoszące się do jej rodziców.

Krystyna Pawłowicz ujawniła, co było jej największym życiowym sukcesem

- Moją karierą było tylko to, że mogłam się opiekować przez lata swoimi ciężko chorymi na nowotwory rodzicami - podkreśliła była polityk.

- Mój tata po obozie koncentracyjnym w Stutthofie całe życie chorował, ale nie będę opowiadać o szczegółach. Moim największym życiowym sukcesem jest cierpliwa opieka nad rodzicami - dodała.

W trakcie wywiadu wskazała również, że nie korzystała z żadnych stypendiów, a kolejne awanse wypracowywała w uczciwy i w pełni zasłużony sposób. Zaznaczyła, że bardzo lubiła swoją uniwersytecką pracę, aczkolwiek po jakimś czasie była zmuszona ją porzucić.

- Tę moją uniwersytecką pracę, którą bardzo lubiłam, zmuszona byłam porzucić, gdyż ówczesna kierownik zakładu Hania Gronkiewicz-Waltz pozbawiła mnie zajęć dydaktycznych zostawiając mi tylko jedną grupę seminaryjną. Nie byłyśmy koleżankami, jak niektórzy sugerują, po prostu byłyśmy w jednym zakładzie - przekazała Krystyna Pawłowicz.

- Odeszłam z Uniwersytetu Warszawskiego w 2011 roku, gdy Hania zostawiła mi już tylko jedną grupę seminaryjną. Napisałam do pani rektor z prośbą o rozwiązanie ze mną umowy o pracę - podkreśliła.

- W odpowiedzi pani rektor napisała jedynie, żebym oddała w kadrach legitymację służbową, na tyle tylko było ją stać po 36 latach mojej pracy. Wtedy zaproponowano mi katedrę na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego na Wydziale Prawa - ujawniła Pawłowicz.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Źródło: Salon24.pl