Jacek Sasin zabrał głos ws. dozbrajania armii. "Nawet gdybyśmy mieli się zadłużać, będziemy to robić"
Jacek Sasin w dość kontrowersyjny sposób odniósł się do kosztów dozbrajania polskiej armii, w tym do ostatnio zaciągniętego w Korei Południowej kredytu na 76 mld zł. Zdaniem wicepremiera, lepiej, by złotówka osłabła, ale mielibyśmy silną armię.
Dziesiątki miliardów złotych długu w Korei
Mariusz Błaszczak wrócił z wizyty w Korei Południowej nie tylko z umowami o współpracy przemysłowej, ale również z dodatkowymi kilkudziesięcioma miliardami długu, którego zaciągnięcie będzie konieczne w celu zakupu koreańskiego sprzętu. Ministerstwo Obrony Narodowej się tym nie chwali, ale informacje podały koreańskie media.
Informacje zostały przekazane przez Eoma Dong-hwana, ministra południowokoreańskiego urzędu zamówień obronnych DAPA, podczas ostatniego posiedzenia parlamentu, gdzie przedstawił sprawozdanie, w tym także z pierwszego dnia wizyty ministra Błaszczaka. Według doniesień Koreańczyków, Polska zaciągnęła kredyt w wysokości 76 mld zł, który ma obsłużyć Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych. To on według Ustawy o Obronie Ojczyzny ma być źródłem finansowania modernizacji armii.
Jacek Sasin zabrał głos w sprawie
Wicepremier Jacek Sasin odniósł się do sprawy. - Zawsze musimy zadawać sobie pytanie: czy być zadłużonym i wolnym, czy niezadłużonym i okupowanym? Rząd przedwojenny dbał o wartość złotówki i można było wydać na zbrojenia tylko tyle, by nie naruszać stabilności złotówki, tylko jakie znaczenie miała silna złotówka w 1939 roku? Czy nie lepiej byłoby, by ta złotówka osłabła, ale mielibyśmy silną armię? - pytał podczas forum Klubów Gazety Polskiej w Białymstoku.
- My nie będziemy szli tą drogą. Nawet gdybyśmy mieli się zadłużać, będziemy to robić, by mieć silną armię - tłumaczył.
To nie koniec zakupów na kredyt
Na kredyt kupujemy nie tylko uzbrojenie koreańskie. Polska kupuje czołgi, samoloty i śmigłowce w USA. Wartość amerykańskiego zamówienia znacznie przewyższa to z Korei.
Do tego dochodzą jeszcze koszty wyposażenia sił zbrojnych, w których stany osobowe mają być podniesione według zamierzeń szefa MON do 250 tys. sił regularnych i 50 tys. Wojsk Obrony Terytorialnej. Eksperci podkreślają, że zakup sprzętu to jedynie jedna 1/3 kosztów, a dużo większe pieniądze idą na obsługę, eksploatację i infrastrukturę.
Źródło: Gazeta Polska