Jacek Jaworek wciąż poza zasięgiem policji, mogło dojść do samobójstwa. Na jaw wyszły nowe informacje
Podejrzewany o potrójne zabójstwo w Borowcach Jacek Jaworek wciąż pozostaje poza zasięgiem policji. Choć od zbrodni minął już ponad rok, śledczy wciąż nie mogą natrafić na żaden ślad mężczyzny, rozpatrując różne scenariusze jego ewentualnych kroków. Do sprawy postanowiła powrócić także redakcja "Uwagi!" TVN, która o opinię poprosiła profilera i psychologa. Po dokonaniu analizy ekspert ewidentnie skłania się ku jednej z zakładanych wersji.
Zbrodnia w położonych pod Częstochową Borowcach wstrząsnęła w lipcu 2021 roku nie tylko okolicznymi mieszkańcami, ale całą Polską. Niemal wszyscy żyliśmy kolejnymi wstrząsającymi doniesieniami dotyczącymi okoliczności potrójnego zabójstwa, którego z zimną krwią miał dokonać na swoim bracie, bratowej i nastoletnim bratanku 52-letni Jacek Jaworek.
Z koszmaru udało się ocaleć jedynie najmłodszemu członkowi rodziny, 13-letniemu Gianniemu, który ukradkiem uciekł przez okno do krewnych. Tylko on był świadkiem tragedii i mógł jednoznacznie wskazać mordercę. Zaraz po tym ruszyło policyjne śledztwo, mające doprowadzić Jaworka przed wymiar sprawiedliwości. Ten jednak zapadł się pod ziemię, a jego los do dziś pozostaje wielką niewiadomą.
Sprawca zbrodni w Borowcach wciąż nieuchwytny
Dotychczasowe rezultaty prowadzonego postępowania coraz bardziej skłaniają ku twierdzeniu, że morderstwo w Borowcach było zbrodnią doskonałą. Sprawcy udało się zrealizować mrożący krew w żyłach plan i zbiec z miejsca zdarzenia. Choć na podwórku pozostawił samochód i ruszył prawdopodobnie pieszo, policyjna obława zakończyła się niepowodzeniem.
Po tym, jak Jaworka nie udało się namierzyć, działania przejęli funkcjonariusze z wydziału kryminalnego. Rozpoczęto współpracę na szczeblu międzynarodowym i wystawiono tzw. czerwoną notę Interpolu przeznaczoną dla "uciekinierów poszukiwanych w celu wniesienia oskarżenia lub odbycia kary".
Od tamtego czasu bliscy zamordowanych żyją w ciągłym strachu i niepewności . Obawiają się bowiem, że niepowodzenia w śledztwie doprowadzą do tego, że organy ścigania poddadzą się i nigdy nie będzie wiadomo, co stało się z Jaworkiem po feralnej nocy.
Póki co jednak katowicka prokuratura zezwoliła tej częstochowskiej na przedłużenie postępowania do 10 października . Sporządzono także portrety progresywne, mające określić, jak poszukiwany może obecnie wyglądać . Czas mija jednak nieubłaganie, dlatego do sprawy znów zaangażowały się media. Tym razem temat poruszyli reporterzy "Uwagi!" TVN, którzy rozwikłać zagadkę próbowali razem ze współpracującym z policją profilerem i psychologiem, Bogdanem Lachem.
Jacek Jaworek popełnił samobójstwo?
Już pierwsze wnioski płynące z analizy Lacha mówią o tym, że Jaworek strzelał, będąc pod wpływem silnych emocji, jednakże ekspert nie ma wątpliwości co do tego, że zbrodnia była zaplanowana, na co wskazuje fakt, że sprawca ukrył wcześniej broń w budynkach gospodarczych.
- Ślady kul były w ścianach, futrynach. Prawdopodobnie emocje były tak nasilone, że spowodowały utratę zdolności intelektualnych. Dopiero jak emocje opadały, zaczął się konfrontować z tym, co się stało. Wtedy też dochodzi czasem do refleksji, by zakończyć swoje życie. Czasem ta refleksja dochodzi po dwóch godzinach, a czasem po trzech dniach - tłumaczył.
Zdaniem psychologa najbardziej prawdopodobną wersją jest ta, iż Jaworek popełnił samobójstwo. Policja nie ma jednak żadnych dowodów na poparcie tej hipotezy, a w taki obrót spraw zupełnie nie wierzy przyjaciel mordercy.
- On był bardzo pedantyczny. Nie zabrał samochodu, pieniędzy, leków. Był chory, bez tych leków nie był w stanie przeżyć kilku dni. Jak u mnie mieszkał, to biegałem od apteki do apteki, szukając mu tych leków, bo bez nich było z nim bardzo źle - wyznał.
Podobnego zdania jest także szwagier zamordowanej, który w wywiadzie dla WP mówił jakiś czas temu, że Jaworek " nie wyglądał na typ samobójcy".
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Źródło: Goniec.pl, Uwaga TVN