Główny propagandysta Kremla kompletnie odleciał. Skandaliczne słowa o Warszawie
Mimo iż Rosjanie wciąż nie potrafią przełamać oporu bohaterskich Ukraińców, kremlowska propaganda żyje złudzeniami o potędze i ekspansji terytorialnej. W swoim programie, jeden z głównych “żołnierzy” Putina, Władimir Sołowjow, ponownie wysłał groźby w kierunku państw wspierających Kijów, nie pomijając przy tym Polski. Jak stwierdził, celem Moskwy powinno być obecnie “przywracanie tradycyjnych rosyjskich miast”, do których zaliczył np. Warszawę.
Władimir Sowojłow traci kontakt z rzeczywistością
Wydawać by się mogło, że po Władimirze Sołowjowie już niczego więcej nie można się spodziewać. Po tym, jak czołowy kremlowski propagandysta zachęcał prezydenta Rosji do użycia taktycznej broni nuklearnej, a także wysyłał na Warszawę Czeczenów, mieliśmy wrażenie, że jego arsenał się wyczerpał.
Okazało się to być jednak złudną nadzieją, bowiem w swoim najnowszym programie, emitowanym na kanale należącym do Kremla, piewca Władimira Putina poszedł jeszcze dalej , zupełnie zapominając o tym, że jak na razie Rosjanie jedynie błaźnią się na ukraińskim froncie.
Festiwal kłamstw i manipulacji tym razem rozpoczął od rozważań nad tym, dlaczego Moskwa nie formułuje wprost swojej polityki . Cóż, nie musi, bo Sołowjow wziął sprawy w swoje ręce.
Kremlowski propagandysta mówi o "rosyjskim mieście Warszawie"
Nie wiadomo, czy imiennik Władimira Putina bardziej się mu przysłużył, czy też zrobił tzw. krecią robotę, zdradzając, że tak naprawdę słowa Kremla o dążeniu do pokoju są wyjątkowo puste, pewne jest jednak, że stare sentymenty wciąż drzemią w tych, którzy są “mózgami” operacji .
Na dowód tego stwierdzenia zauważmy, że Sołowjow wprost wyznał, że celem rosyjskich władz powinno być “odzyskanie wszystkich odwiecznych ziem rosyjskich” . Szkoda tylko, że przy okazji wykazał się podstawowymi brakami w wiedzy geograficzno-historycznej.
- Trzeba wyjaśnić, które to terytoria i miasta, wyliczyć je. A w ramach rozwiązania tego problemu ogłosić nabór ochotników - stwierdził, proponując dojście do "zwykłego miasta Czop", które leży w Ukrainie, na styku granic z Węgrami i Słowacją.
- Albo możemy przejść się śladami wielkiego rosyjskiego wojska XVIII wieku, które przemaszerowało po całości ówczesnych niemieckich ziem, jeszcze wtedy niezjednoczonych. I sprawdzić, jak tam sprawy w od stuleci tradycyjnie rosyjskim mieście Warszawie - dodał.
Kuriozalne wytłumaczenie porażki Rosjan
Na tym jednak nie koniec buńczucznych pohukiwań, gdyż pogróżki skierowane zostały także w stronę Estonii. Jeden z gości Sołowjowa zasugerował, że “trzeba wziąć także Jurjew [dawna nazwa Tartu - przyp. red.]” oraz Iwanogrod [dziś Narwa - przyp. red.].
- Jeśli zaczynamy mówić poważnie, jeśli rozumiemy, jaka jest stawka, to niech się trzęsie swołocz . I przejdziemy znowu przez Alpy, jeśli trzeba. Popatrzeć, jak tam pomnik Suworowa i sprawdzić, czy pamiętają w Mediolanie, jak ręce całowali rosyjskim żołnierzom - zapostulował prowadzący.
Na koniec swoich wynurzeń, zwolennik najbardziej drastycznych rozwiązań postanowił jeszcze zaaplikować kolejną dawkę propagandowego bełkotu, usprawiedliwiającego porażki rosyjskiej armii. - Rosjanin może powoli zaprzęga, ale potem szybko jedzie - podsumował.
Śledź najnowsze newsy na Twitterze Gońca .
Źródło: Gazeta.pl