Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Ekostraż weszła na posesję Gucwińskiego. Odebrano mu konia w „stanie skrajnego cierpienia”
Bartłomiej Cieślak
Bartłomiej Cieślak 04.07.2021 08:26

Ekostraż weszła na posesję Gucwińskiego. Odebrano mu konia w „stanie skrajnego cierpienia”

niebieski tekst goniec.pl na białym tle
TOMASZ ZUKOWSKI/East News

Antoni Gucwiński, były dyrektor wrocławskiego zoo, znalazł się w środku kolejnego skandalu. Na profilu Ekostraży na Facebooku pojawiło się przejmujące nagranie cierpiącego konia, którego znaleziono na posesji należącej do Gucwińskiego. Zwierzę odebrano mu, chociaż on nie widział w swoim zachowaniu nic złego.

W piątek wieczorem, ok. godz. 19, na posesję pod Miliczem, gdzie niegdyś znajdowało się słynne ranczo państwa Gucwińskich, wkroczył patrol Ekostraży. Ich celem było odebranie skrajnie zaniedbanego i cierpiącego konia z rąk Antoniego Gucwińskiego.

- Właściciele terenu, którzy odkupili go od pana Gucwińskiego i przyjechali na miejsce interwencji oświadczyli, że sprzedał im teren, a koni nie chciał z miłości i przywiązania do nich. Smutne to przywiązanie i tak bardzo bolesne - powiedział Dawid Karaś z Ekostraży.

Koń miał mieć nieleczone, chore i silnie bolesne stawy obu przednich nóg. Nie potrafił się samodzielnie podnieść i leżał na trawie przez ostatnie dwa dni. Miał już od tego odleżyny. Na nagraniu, które pojawiło się na profilu Ekostraży widać, jak bardzo cierpiał. Anton Gucwiński tłumaczył to jednak inaczej.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo

- Narobili krzyku, że koń leży. A co w tym dziwnego, jak ma chore stawy. Wtargnęli w nocy, włamali się i o losie mojego konia zdecydowali ludzie, którzy nie mogli o tym decydować. Zabrali go do szpitala na drugą stronę Wrocławia i tam się dowiedzieli, że koń ma raka stawów. To się ciągnie kilka lat - powiedział były dyrektor wrocławskiego zoo.

Zupełnie inaczej sprawę tłumaczy Ekostraż. Gucwiński miał najpierw twierdzić, że to nie jego koń, a o raku stawów miał dowiedzieć się dopiero od Ekostraży, chociaż twierdził, że o chorobie konia wie od lat. Rok temu doszło do podobnej interwencji i wtedy obiecywał poprawę.

Sam Gucwiński przyznał, że rok temu ktoś u niego był, ale wszystko im wyjaśnił. Tym razem to mu się nie udało i po wielogodzinnej interwencji nad ranem ostatecznie konia zabrano do podwrocławskiego szpitala dla koni. Leczenie będzie kosztować kilka tysięcy złotych i niestety nie gwarantuje sukcesu, bowiem zwierzę było bardzo zaniedbane.

Dlatego też Ekostraż w swoim poście prosi o wpłaty, by móc sfinansować pomoc dla potrzebującego zwierzęcia. Szczegóły znaleźć można w tym miejscu. Gdy Fakt skontaktował się z Gucwińskim, on nazwał to „zwykłą rozróbą i chęcią zebrania pieniędzy na plecach Gucwińskich”.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]

Źródło: Facebook.com Ekostraż

Tagi: