Dramatyczna sytuacja w Bydgoszczy. Usłyszeli głośny huk, myśleli, że dziecko złamało rękę
Do bardzo niebezpiecznych scen doszło podczas dziecięcych zabaw na bydgoskim Szwederowie. W pewnym momencie matka jednego z chłopców została powiadomiona o tym, że jej syn złamał rękę. Przerażona wybiegła z mieszkania. Prawda okazała się jednak znacznie bardziej szokująca.
Niecodzienna sytuacja podczas zabawy dzieci
Cała sytuacja miała miejsce w niedzielę wieczorem. Dzieci bawiły się na świeżym powietrzu, a wśród nich 8-letni Kacper. Chłopcy grali w piłkę na boisku, gdy w pewnym momencie usłyszeli głośny huk.
- Było około 20:40. Syn bawił się z kolegami za blokiem. Grali w piłkę. W pewnym momencie jeden z kolegów przybiegł i przez domofon powiedział mi, że usłyszeli huk i że Kacper chyba złamał rękę - relacjonuje w rozmowie z „Faktem” pani Natalia, mama Kacpra. Kobieta natychmiast wybiegła z mieszkania i zobaczyła swojego syna we krwi. Okazało się, że wcale nie złamał ręki.
Lekarze wyjęli chłopcu śrut
Jak się okazało, 8-letni Kacper został postrzelony , najprawdopodobniej z wiatrówki. Szybko zabrano go do szpitala, gdzie lekarze wyjęli chłopcu śrut z ręki podczas operacji.
- Pojechaliśmy do szpitala Biziela, ale przekierowali nas do Jurasza. Tam przyjęli syna na oddział, miał prześwietlenia i musieli go zoperować, żeby wyjąć śrut z ręki. Ma założone pięć szwów - mówi mama chłopca.
Policja zajęła się sprawą
Policja w Bydgoszczy zaznacza, że wyjaśnia okoliczności tego zdarzenia i prowadzi śledztwo w sprawie. Jak na razie nie zatrzymano sprawcy, choć zabezpieczono okoliczny monitoring. Mama 8-letniego Kacpra przyznaje, że to szczęście w nieszczęściu, że pocisk trafił tylko w rękę jej syna.
- Wszyscy się tutaj znamy, więc jest to coś nieprawdopodobnego! Rozmawiałam z sąsiadami. Niektórzy płakali, że boją się o dzieci. Nie uważam, że przed godziną 21 już była noc. Lepiej, jak się dziecko bawi na dworze, niż siedzi w domu. Ja mam okno na to miejsce i od czasu do czasu zerkam, czy wszystko jest w porządku. Jak zawołam przez okno, że syn ma wracać, to wraca - mówi pani Natalia.
Źródło: Fakt