Byli obojętni na cierpienie 8-letniego Kamilka. Teraz sąsiedzi chcą się wyprowadzić z "domu grozy"
Dwa miesiące temu 8-letni Kamilek z Częstochowy został skatowany przez ojczyma. Wcześniej 8-latek wielokrotnie był bity oraz torturowany. Na cierpienie chłopca obojętni byli sąsiedzi, którzy "nic nie słyszeli". W rozmowie z "Faktem" oznajmili, że obecnie boją się wychodzić z mieszkań. Nie chcą już mieszkać w "domu grozy".
Śmierć 8-letniego Kamilka z Częstochowy wstrząsnęła Polską
Do tragedii z udziałem 8-letniego chłopca doszło 3 kwietnia w Częstochowie. Policjanci zostali wezwani przez ojca 8-latka, który zgłosił, że jego syn z obrażeniami ciała leży w łóżku . Kamilek w ciężkim trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, g dzie przez 35 dni lekarze walczyli o jego życie. Niestety. Chłopiec zmarł 8 maja.
W sprawie w pierwszej kolejności zatrzymano matkę dziecka i ojczyma. Dawidowi B. prokurator zarzucił, że usiłował pozbawić życia 8-latka, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym . Skatowanie, którego doświadczył chłopiec, nie było jednorazową sytuacją. 8-latek cierpiał przez wiele tygodni. Przez pewien okres chodził do szkoły ze złamaną ręką. Dyrektorka szkoły poinformowała, że rozmawiała o bólu ręki z matką Kamilka, ale Magdalena B. powiedziała, że to był jedynie wypadek. Wiadomo jednak, że to Dawid B. połamał chłopcu rękę i pozostałe kończyny, a co więcej przypalał go papierosami.
Sąsiedzi nie reagowali na cierpienie 8-letniego Kamilka
Polacy są oburzeni brakiem reakcji ze strony sąsiadów maltretowanego 8-latka . Zastanawiają się, jak można być obojętnym na cierpienie dziecka. Jedna z sąsiadek mieszkających przy ulicy Kosynierów w Częstochowie przyznała jednak, że widziała, jak ciotka Aneta J. ciągnie Kamilka za włosy.
Dziś wejście oraz okna w domu Kamilka pokryte są płytami. Zaraz po śmierci chłopca, ktoś ostrzelał okna w mieszkaniu, w którym 8-latek został skatowany. Pod eskortą policji zostało ono opuszczone przez rodzinę 8-latka. Mieszkanie obecnie pozostaje do dyspozycji prokuratury i policji.
Sąsiedzi chcą się wyprowadzić z kamienicy. "Ludzie mówią, że mamy krew na rękach"
Pozostali mieszkańcy kamienicy, jak oznajmili w rozmowie z "Faktem", nie chcą już tutaj mieszkać . Jedna z sąsiadek, pani Lidia złożyła już wniosek o przydział mieszkania komunalnego w innej lokalizacji. Decyzję kobieta podjęła z bólem serca, gdyż przy Kosynierów mieszkała od 28 lat. Po wstrząsających wydarzeniach z ostatnich miesięcy chce się jednak jak najszybciej stąd wyprowadzić.
- Ludzie mówią, że mamy krew na rękach - poinformowała w rozmowie z “Faktem" pani Lidia. Kobieta oznajmiła, że ludzie grożą mieszkańcom spaleniem ich domu. Oznajmiła również, że zarówno ona jak i jej córka, zgłaszały kuratorce, że Kamilek był ciągnięty przez ciotkę za włosy. Sytuacja miała mieć miejsce jeszcze przed wprowadzeniem się do rodzinnego domu Dawida B., kata 8-letniego Kamilka.
Źródło: se.pl/fakt.pl